„Ukrainę i Polskę dalej łączy przynajmniej deklaratywne strategiczne partnerstwo” - stwierdził w wywiadzie dla Sputnika Janusz Niedźwiecki, prezes Stowarzyszenia Europejska Rada na rzecz Demokracji i Praw Człowieka.
– Przede wszystkim, jeżeli mówimy o wyborach prezydenta na Ukrainie, należy by spojrzeć na to nie tyle z perspektyw politycznych, ile z perspektywy bardzo wielkich oczekiwań społeczeństwa ukraińskiego do tego, aby w końcu nastąpiła jakaś znacząca zmiana. Takiej zmiany dla społeczeństwa nie przyniosły ani „pomarańczowa rewolucja”, ani majdan. Dlatego, kiedy pojawił się popularny aktor, człowiek kojarzony z pojęciem sukcesu na Ukrainie, zupełnie nowa twarz, Ukraińcy byli skłonni nawet darować mu powiązania z oligarchą o bardzo szemranej reputacji, z panem Kołomojskim. I w imię tych wielkich oczekiwań, w imię tych nadziei, które rozbudził w ukraińskim narodzie, byli skłonni na niego zagłosować – powiedział Janusz Niedźwiecki.
Zełenski nie wygrałby wyborów, gdyby nie obiecał zakończenia wojny
„Tego Ukraińcy nie chcą, oni w to już nie wierzą, i dlatego zagłosowali na Zełenskiego – kontynuuje Janusz Niedźwiecki. - Dzisiaj, kilka miesięcy po tych wyborach wszystko wskazuje na to, że nadzieje, jakie mieli Ukraińcy, były nadziejami płonnymi. I chociaż prezydent Zełenski dwoi się i troi, aby pokazać swoją skuteczność w kwestii realizacji porozumień mińskich czy ogólnie zakończenia tego konfliktu, każdy kolejny miesiąc wskazuje na jego impotencję w tym zakresie i niemożność posunięcia tego procesu pokojowego do przodu” – mówi pan prezes.
Czyim zakładnikiem jest Zełenski?
Jego zdaniem Zełenski wydaje się zakładnikiem niewielkiej grupy społeczeństwa ukraińskiego, którą szacuje się na jakieś 10-15% i która nie chce ani myśleć, ani słyszeć o jakimkolwiek zakończeniu działań wojennych i straszy społeczeństwo kapitulacją czy też powrotem pod władanie Kremla.
– Zełenski, niestety, pomimo tego, że został wybrany przez większość społeczeństwa, która chce pokoju, stał się zakładnikiem właśnie tych ludzi. Do tego dochodzą bardzo niejasne powiązania ze wspominanym już oligarchą panem Kołomojskim i z drugim człowiekiem, który zakulisowo pociąga za sznurki na Ukrainie, panem Pińczukiem. Wpływ tych dwóch osób w żaden sposób nie wynika z demokratycznego mandatu – uważa rozmówca Sputnika.
Kolejną sprawą według niego jest to, że w dalszym ciągu, czego również Ukraińcy nie chcieli, bardzo wiele decyzji dotyczących Ukrainy jest podejmowanych w ambasadzie amerykańskiej. Ekspert jest przekonany, że takie ręczne sterowanie Ukrainą nie wróży jej niczego na przyszłość.
Panu Bogu świeczkę, a diabłu ogarek
„Dotychczasowa polityka prezydenta Zełenskiego jest polityką bardzo wymijającą, tak po polsku powiedzielibyśmy, że chciałby dać Panu Bogu świeczkę, a diabłu ogarek. To znaczy że chciałby jednocześnie dopieścić to społeczeństwo, które żyje sentymentami za Związkiem Radzieckim, które chciałoby pojednania z Rosją, i jednocześnie wychwala bohaterów powiązanych ze środowiskami banderowskimi. Długofalowo takiej polityki nie da się realizować i ja przewiduję, że mniej więcej w tym samym okresie przyszłego roku dojdzie do kryzysu w rządzie Zełenskiego. Kryzys ten już małymi kroczkami się pojawia, bo pomimo tego, że nie potrzebował nawet koalicji, żeby rządzić, i uzyskał olbrzymi mandat nieporównywalny do czegokolwiek, co zdarzało się wcześniej w historii Ukrainy, to już pojawiały się głosowania, w których nie miał większości. Tak więc można przewidywać, że jego klub parlamentarny będzie się kurczył w zależności od tego, jak będą narastać sprzeczności w łonie jego obozu” – sądzi Janusz Niedźwiecki.Deklaratywne strategiczne partnerstwo
Jeżeli chodzi o Polskę, to ekspert stwierdza, że wraz z wyborem prezydenta Zełenskiego zainteresowanie Ukrainą nieco osłabło, co wynika po części z tego, że polskie elity władzy otwarcie wspierały w czasie kampanii prezydenta Poroszenkę.
– Donald Tusk tuż przed wyborami odwiedził Ukrainę, gdzie wygłosił w Wierchownej Radzie przemówienie po ukraińsku. Prawo i Sprawiedliwość pomimo różnego rodzaju tarć z prezydentem Poroszenką również uznało, że będzie on lepszym kandydatem niż Zełenski. I z tego powodu na samym początku kadencji Zełenskiego relacje między Polską a Ukrainą, albo może nawet nie tyle Polską a Ukrainą, a właśnie z nową ekipą rządzącą na Ukrainie, bardzo się ochłodziły. Oczywiście nie można mówić o jakimś kryzysie. Ukrainę i Polskę dalej łączy przynajmniej deklaratywne strategiczne partnerstwo – mówi ekspert.
Jest zdania, że Polska stara się sprowadzić Zełenskiego z powrotem na kurs konfrontacyjny z Rosją.
Ukraina nie postrzega Polski jako strategicznego gracza
Ekspert uważa, że w innych kwestiach też narosły pewne problemy dotyczące m.in. wymiany handlowej, które znajdują się w martwym punkcie. To samo dotyczy relacji z ukraińskim odpowiednikiem IPN-u: padło dużo dobrych słów, natomiast nic praktycznego się nie dzieje.
– Nie wydaje mi się jednak, że w relacjach polsko-ukraińskich miałby nastąpić jakiś znaczący kryzys. Ponieważ Ukraina po prostu nie postrzega Polski jako strategicznego gracza. Natomiast środek ciężkości ukraińskiej polityki zagranicznej przesunął się zdecydowanie do centrum Europy, czyli do Niemiec i Francji – powiedział na zakończenie Janusz Niedźwiecki.
Poglądy i opinie zawarte w artykule mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.
Klikając przycisk "Post", jasno wyrażają Państwo zgodę na przetwarzanie danych na swoim koncie w Facebooku w celu komentowania wiadomości na naszej stronie internetowej za pomocą tego konta. Szczegółowy opis procesu przetwarzania danych można znaleźć w Polityce prywatności.
Zgodę można wycofać, usuwając wszystkie pozostawione komentarze.
Wszystkie komentarze
Pokaż nowe komentarze (0)
w odpowiedzi na (Pokaż komentarzUkryj komentarz)