Sputnik w rozmowie z prezesem Kaliningradzkiego Klubu Karpia Walerijem Poliakowem wyjaśnił, czy jest się czemu dziwić.
– Czy to prawda, że w obwodzie kaliningradzkim jest wiele zbiorników bogatych w szczególnie duże ryby?
– Tak. Tutaj wszystko jest blisko – nie trzeba jechać 200-300 kilometrów. W regionie, oprócz Morza Bałtyckiego, zachowało się wiele jezior z czasów Prus, wyeksploatowanych kamieniołomów, które wykorzystuje się jako zbiorniki. Są bardzo stare rzeki, takie jak Pregoła, Dejma.
Nawiasem mówiąc, kilka lat temu w korycie Pregoły w Kaliningradzie nurkowie zajmujący się odbudową mostu natknęli się na gigantycznego suma o wadze ponad 200 kg. Postawiono mu nawet pomnik z brązu. Sumy „skromniejszych” rozmiarów w zasadzie również nie są rzadkością: w Polessku znajomi wędkarze łapią okazy o wadze zarówno 50, jak i 70 kg.
– Czy jest jakieś wytłumaczenie tego zjawiska?
Okoń, sandacz, karp i szczupak
– W jakie rodzaje dużych ryb są szczególnie bogate zbiorniki wodne w obwodzie kaliningradzkim?
– Przede wszystkim wędkujemy w Zalewie Wiślanym. Są tam szczupaki, sandacze, okonie. Sandacze o wadze 5-8 kg można też złowić w Zalewie Kurońskim. Szczupak o wadze około 20 kg jest również częstym zjawiskiem na tym obszarze. Na przykład w rejonie bagrationowskim, w pobliżu przejścia granicznego Bagrationowsk–Bezledy, znajduje się nasz prywatny zbiornik, który specjalnie zarybiamy. Mamy tam karpie, karasie, jazie, jesiotry o masie 8-10 kg.
Jednak, niestety, każdego roku w regionie takich „trofeów” jest coraz mniej. Jest wielu kłusowników, ludzi, którzy nielegalnie zakładają sieci. Ponadto kwoty połowowe są stale zwiększane dla przedsiębiorstw – ryb nie jest z tego powodu więcej.
– Co jest najtrudniejsze w łapaniu dużych ryb: złapać czy utrzymać na haczyku?
– Najtrudniej jest ją złapać. Ogromne ryby trudno zwabić. Aby połów karpia o wadze 15-18 kg był udany, trzeba poczekać tydzień lub dwa, aby go nakarmić, aby podpłynął. Zwykle robi się to na kulki z kukurydzy. Ale karp sam w sobie jest bardzo ostrożny. Utrzymanie zdobyczy to już umiejętność. Właściwe wyważenie ryby przychodzi z doświadczeniem. W tym przypadku trening fizyczny nie odgrywa specjalnej roli – nawet przedstawicielki słabej płci mogą to zrobić.
Wędkowanie przypomina shopping
– Czy połów dużych ryb zależy od pory roku?– Jeśli weźmiemy pod uwagę tzw. „trofeum” – np. takich dużych drapieżnych ryb jak sandacz, szczupak, okoń – to przynosi dobre wyniki jesienią. To samo dotyczy karpi. Latem i zimą też można spotkać duże okazy, ale raczej rzadko.
– Czy łowienie dużych ryb wymaga specjalnego sprzętu?
– Każde wędkowanie powinno mieć własny sprzęt. Karp to „karpiowe” wędki, bardzo mocne kołowrotki. Do połowu szczupaka lub sandacza wybiera się odpowiedni spinning. W takim przypadku przynęty powinno być nie 2-3 sztuki, a pół łódki. Czasem nie jest możliwe dokonanie wyboru na korzyść czegokolwiek. I czasami spędzamy 8 godzin na wędkowaniu. Być może to już jest „choroba” – kobiety mają tak z zakupami: „spędzają czas” w sklepie, gubią się wśród ubrań, chciałyby wyjść, ale nie mogą.
Dlaczego wędkarze kupują ryby w sklepie
– Czy Pan tez należy do wędkarzy, którzy wypuszczają swój połów na wolność?
– Powinno się łowić, mieć z tego przyjemność i wypuszczać ryby. Na tym polega wędkarstwo karpiowe, które uprawiam od dwóch lat. Trzymamy się zasady: „złowiłeś, pocałuj, wypuść”. Oczywiście robimy sobie zdjęcie z trofeum, pokazujemy fotografie przyjaciołom, ale ryby i tak wrzucamy z powrotem. Również ryby traktujemy z troską. Każdy z nas ma specjalne środki dezynfekujące. Jeśli zobaczymy rankę u ryby lub podejrzaną plamę, lepiej jest ją opatrzyć. Jeśli infekcja będzie się rozprzestrzeniać, mogą umrzeć wszystkie ryby w zbiorniku.Jeśli mówimy o łapaniu drapieżników w określonych porach roku, wygląda to nieco inaczej. Zimą dla ryby pokonujesz 5-6 km po lodzie, oczywiście „zabierasz” ją ze sobą. Ale mamy normę połowu, staramy się jej przestrzegać: na przykład 5 sandaczy określonej wielkości na osobę. Możemy też iść do sklepu i kupić tam ryby. Nie ma problemu.
– Czy zdarza się, że co roku łowi Pan tę samą rybę, którą Pan wcześniej wypuścił?
– Jeśli karp nie został skradziony przez tzw. rybożerców, takie spotkania naprawdę nie są rzadkością. Na przykład w tym roku ponownie złowiłem czterokilogramowego karpia, którego chwytałem dwa lub trzy razy. Poznałem go, bo nie miał jednego wąsa. Nie sądzę, że to zbieg okoliczności.
– Nawiasem mówiąc, istnieje opinia, że mięso dużych ryb jest twarde i pozbawione smaku, a spożywanie go nie jest bezpieczne. Czy to prawda?
– Osobiście nie zaryzykowałbym zjedzenia ryby ważącej ponad 10 kg. Pamiętam, jak raz próbowałem sandacza ważącego 6 kg, jego mięso było żylaste. Z drugiej strony szkoda jeść taką rybę: urosła do takich rozmiarów, nikt jej nie złapał, aby zjeść. Lepiej zostawić ją jako „trofeum” dla innych wędkarzy – w nadziei, że zrobią to samo.
Poglądy i opinie zawarte w artykule mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.
Klikając przycisk "Post", jasno wyrażają Państwo zgodę na przetwarzanie danych na swoim koncie w Facebooku w celu komentowania wiadomości na naszej stronie internetowej za pomocą tego konta. Szczegółowy opis procesu przetwarzania danych można znaleźć w Polityce prywatności.
Zgodę można wycofać, usuwając wszystkie pozostawione komentarze.
Wszystkie komentarze
Pokaż nowe komentarze (0)
w odpowiedzi na (Pokaż komentarzUkryj komentarz)