Cichocki nie tylko dopuścił się krytyki polityki upamiętniania narodowych bohaterów, ale w dodatku zrobił to ramię w ramię z Izraelem. Do władz Kijowa i Lwowa przyszło pismo podpisane przez niego oraz ambasadora Izraela Joela Liona. W dokumencie obaj zwrócili uwagę, że włodarze tych miast „celebrują historyczne postaci i wydarzenia, które należy raz na zawsze potępić”.
Jakie to postaci i wydarzenia? Chodzi o fakt, że 24 grudnia rada obwodu lwowskiego przyjęła uchwałę w sprawie przeznaczenia w 2020 roku środków publicznych na uczczenie pamięci nacjonalistycznych bojowników: „nazistowskiego kolaboranta Andrija Melnyka, a także ksenofobicznego, antysemickiego i antypolskiego pisarza Iwana Łypy oraz jego syna Jurija Łypy, twórcy rasistowskiej teorii ukraińskiej rasy”. Uderzono również w samego Stepana Banderę – zwrócono uwagę, iż „1 stycznia na gmachu administracji państwowej w Kijowie wyeksponowano baner z wizerunkiem Stepana Bandery”.
Ambasadorowie wyrazili również ubolewanie, że w ten sposób zostaje zaprzepaszczona cała praca włożona w dyplomatyczne stosunki Polski i Izraela z Ukrainą i wszystkie próby poradzenia sobie z krzywdami, jakie wyrządzili ukraińscy nacjonaliści w okresie II wojny światowej. „Uważamy, że wynoszenie do chwały osób, które aktywnie promowały czystki etniczne, jest obrazą, która przynosi efekt przeciwny do zamierzonego w walce z antysemityzmem i w procesie pojednania naszych Narodów” – czytamy.Pełna treść oświadczenia została opublikowana w Facebooku:
Za to pismo Cichockiego spotkały represje. MSZ Ukrainy poinformował na swojej stronie internetowej, że polski ambasador dostał, kolokwialnie mówiąc, po nosie: „Podczas rozmowy i w kontekście omówienia wspólnego oświadczenia ambasadorów Polski i Izraela z 2 stycznia polskiemu ambasadorowi zwrócono uwagę, iż publiczna dyskusja dotycząca kwestii wewnętrznych ukraińskiej polityki jest kontrproduktywna” – napisano. Wniosek? Nie krytykuj ukraińskich świętości narodowych, nawet jeśli masz do tego moralną legitymację!
Przytaknęła temu rzeczniczka MSZ Ukrainy Kateryna Zełenko, która 3 stycznia spotkała się z mediami i oświadczyła, że „każdy naród i każde państwo samodzielnie wyznacza i upamiętnia swoich bohaterów”. Zełenko zasugerowała również, że Izrael i Polska w istocie mówią głosem „trzeciej strony” (w domyśle – Rosji). Na szczęście nie był to oficjalny komunikat ukraińskiego MSZ, ale prywatne stanowisko, w którym rzeczniczka najwyraźniej nieco się zagalopowała. Jednak ambasada RP nie mogła pozostawić tego komunikatu bez odpowiedzi.
„Trudno uwierzyć, że takie słowa mogły paść z ust dyplomaty ukraińskiego” – brzmiała odpowiedź Polaków. – „Jeśli pani Zełenko uważa, że kult Bandery czy Melnyka to wewnętrzna sprawa Ukrainy, to na jakiej podstawie Kijów występuje (w naszej ocenie słusznie) o uznanie przez Rosję Hołodomoru jako ludobójstwa, albo sprzeciwia się moskiewskiej teorii ‘ruskiego miru’?”.
Trzeba jednak przyznać, że i Polska bywa równie zapiekła w obronie swoich „bohaterów wyklętych”.
Poglądy i opinie zawarte w artykule mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.
Klikając przycisk "Post", jasno wyrażają Państwo zgodę na przetwarzanie danych na swoim koncie w Facebooku w celu komentowania wiadomości na naszej stronie internetowej za pomocą tego konta. Szczegółowy opis procesu przetwarzania danych można znaleźć w Polityce prywatności.
Zgodę można wycofać, usuwając wszystkie pozostawione komentarze.
Wszystkie komentarze
Pokaż nowe komentarze (0)
w odpowiedzi na (Pokaż komentarzUkryj komentarz)