Jednak jak na razie niewiele zmieni się w relacjach Londynu i Brukseli, ponieważ zaczął się okres przejściowy, który potrwa do końca 2020 roku. W tym czasie mają zostać uzgodnione ostateczne zasady dalszych stosunków, przede wszystkim w sferze handlu i regulacji celnych.
Dobry kompromis
W tym roku nie będzie więc niespodzianek. Budżet na 2020 rok udało się uzgodnić w listopadzie 2019: Parlament Europejski chciał przyjąć budżet w wysokości 171 mld euro, a przedstawiciele krajów członkowskich – 166,8 mld euro. W rezultacie budżet Unii Europejskiej w 2020 roku wyniesie 168,7 mld euro. To o 1,5% więcej, niż w 2019 roku.
Przedstawiciele Niemiec na negocjacjach nazwali budżet na 2020 rok „dobrym kompromisem”. I to biorąc pod uwagę fakt, że Niemcy będą musiały zwiększać swoje wpłaty do budżetu UE do 15 mld euro. Oprócz tego wspólnota musi porozumieć się ws. budżetu długoterminowego na lata 2021-2027 – z powodu wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej zmniejszy się on przynajmniej o 13 mld euro rocznie.
Finlandia zaproponowała na ten siedmioletni okres uchwalenie budżetu w wysokości 1,08 bln euro. Jak ostatecznie postanowiono, w długofalowej perspektywie składki każdego członka UE będą zwiększane do 1,1% dochodu narodowego brutto (DNB).
Póki co nie ma co martwić
Czy Polska odczuje konsekwencje Brexitu?
Polska nie ma się za bardzo czego bać i w najbliższej przyszłości nie zmieni się z biorcy w dawcę – uważa prof. Marian Nogа z Wyższej Szkoły Bankowej we Wrocławiu.
W wywiadzie dla Sputnika prof. Noga tłumaczy, że będąc członkiem Unii Europejskiej Polska od wielu lat czerpie ogromne korzyści. Wysokość dotacji UE jest większa od składek do budżetu UE. Jak precyzuje ekspert, subwencje europejskie stanowią dużą część budżetu państwa, jest to mniej więcej 1/7 (14%), czyli około 60 mld złotych rocznie.
Z kolei wpłaty Polski do budżetu Unii Europejskiej wynoszą 1,4% PKB. Jak podkreślił profesor Noga, Polska w ciągu ostatniego siedmioletniego okresu otrzymała dotacje w wysokości 115 mld euro.
Jednak najbliższe lata nie będą łatwe dla Polski, chociaż nie powinno być również recesji w gospodarce. Regresem byłby raczej Polexit – ostrzega specjalista. Potwierdzają to także prognozy gospodarcze.
Przyjęty scenariusz wzrostu gospodarczego zakłada, że w kolejnych latach sytuacja ekonomiczna w otoczeniu zewnętrznym Polski pozostanie zrównoważona, co sprzyjać będzie stabilizacji tempa wzrostu PKB w Polsce na poziomie zbliżonym do potencjału.
Zakłada się, że w latach 2021-2023 realne tempo wzrostu PKB wyniesie odpowiednio 3,4%, 3,3% oraz 3,1%.
W latach 2021-2023 polityka pieniężna NBP ukierunkowana będzie na osiągnięcie, a następnie stabilizację tempa wzrostu cen konsumpcyjnych na poziomie celu inflacyjnego, wynoszącego 2,5%.
Czynniki ryzyka
Wśród głównych czynników ryzyka eksperci Komisji Europejskiej wymieniają skutki rosnącego protekcjonizmu w wymianie handlowej.
Szczególnym czynnikiem ryzyka na rynku pracy w Polsce jest duży popyt na pracę. Napływający pracownicy z Ukrainy również w istotny sposób zwiększają podaż pracy w kraju i pomagają zaspokoić rosnący popyt na nią. Zasoby podaży pracy nie są jednak nieograniczone, zważywszy, że konkurencyjne rynki pracy, np. niemiecki, stopniowo otwierają się na pracowników z Ukrainy. W przypadku pojawiających się braków po stronie podażowej można oczekiwać, że walka o pracownika za pomocą wyższych wynagrodzeń przekładać się będzie na wzrost inflacji bazowej. W rezultacie możliwe jest obniżenie tempa wzrostu PKB oraz szybszy wzrost cen niż w przyjętym scenariuszu.
Usługi IT i księgowo-finansowe dźwignią polskiego eksportu
Swoją drogą eksperci z Polskiego Instytutu Ekonomicznego (PIE) wyliczyli, że spadek eksportu w wyniku Brexitu obniży PKB Polski o 0,14 proc. (około 3 mld zł). Z kolei liczba miejsc pracy może spaść o 0,13 proc.
Dr Błażej Podgórski, kierownik Finansowego Laboratorium Bloomberga w Akademii Leona Koźmińskiego zwraca uwagę, że choć Wielka Brytania jest dość znaczącym partnerem handlowym Polski (ok. 6 proc. polskiego eksportu trafia na Wyspy), to Warszawa nie powinna stracić na Brexicie. Jego zdaniem, Polska w dużej mierze eksportuje usługi IT nie dlatego, że jest w UE, lecz ze względu na to, że Polacy mają w kraju mniejsze oczekiwania zarobkowe, posiadając dobre kwalifikacje. Jako drugi segment wymienia shared services, czyli m.in. centra usług księgowo-finansowych, których cena w Polsce jest niższa. Tak więc usługi jako towar eksportowy w dalszym ciągu będą na rynku konkurencyjne cenowo.Poglądy i opinie zawarte w artykule mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.
Klikając przycisk "Post", jasno wyrażają Państwo zgodę na przetwarzanie danych na swoim koncie w Facebooku w celu komentowania wiadomości na naszej stronie internetowej za pomocą tego konta. Szczegółowy opis procesu przetwarzania danych można znaleźć w Polityce prywatności.
Zgodę można wycofać, usuwając wszystkie pozostawione komentarze.
Wszystkie komentarze
Pokaż nowe komentarze (0)
w odpowiedzi na (Pokaż komentarzUkryj komentarz)