Na kanwie ostatnich badań opinii publicznej o sprawach tych red. Igor Stanow rozmawia z politologiem dr. Mateuszem Piskorskim.
— Nowy kandydat Koalicji Obywatelskiej na prezydenta Rafał Trzaskowski podczas jednego ze swoich ostatnich wystąpień w sprawach polityki zagranicznej mówił o swojej bliskości wobec Lecha Kaczyńskiego. Czy naprawdę nie ma żadnych różnic w sprawie polityki wschodniej pomiędzy czołowymi kandydatami na urząd głowy państwa?
— Nie ma. Oni żyją w tym samym wirtualnym świecie, gdzie złowroga Rosja czyha na Polskę, a siebie widzą w roli błędnych rycerzy mitycznego przedmurza. To jest z jednej strony archaizm polskiej klasy politycznej wywodzącej się z Solidarności, ich mentalne zakotwiczenie w realiach zimnej wojny. Neokonserwatyści z PiS i neoliberałowie z PO różnią się wyłącznie stylem i pewnymi sporami personalnymi. A poza tym żyją w innej epoce; tęsknią za awanturniczością Piłsudskiego, koncepcjami sformułowanymi w latach zimnej wojny przez paryską „Kulturę”. Tyle, że to wszystko w ich wydaniu jest prymitywne, zwulgaryzowane. Ale ich protektorom zza oceanu, czy pani Mosbacher z ambasady, to się podoba, i to dla nich najważniejsze…
— Dobrze, ale co na to wszystko przeciętni Polacy?
— Czy Polacy uważają, że za obecny stan stosunków polsko-rosyjskich odpowiada wyłącznie Moskwa, jak przekonują polskie władze i media?
— Wyjaśnienie jest, moim zdaniem, banalnie proste. W tych grupach społecznych kapitał intelektualny i kulturowy jest niższy, a zatem są one bardziej podatne na zabiegi manipulacyjne i propagandowe. Do tego większość z nich czerpie wiadomości o świecie z mediów publicznych, bo mamy w Polsce w dalszym ciągu spore obszary wykluczenia cyfrowego.
— Zdecydowana większość Polaków, jak wynika z tych badań, jest zdania, że właściwie jedynym poważnym problemem w naszych stosunkach są kwestie historyczne. Które z nich są najważniejsze?
— I tu pojawia się, niestety, przykład skuteczności niektórych działań propagandowych i manipulacyjnych. Od wielu lat z polskich mediów głównego nurtu sączony jest przekaz o tym, że Rosja odrzuca odpowiedzialność za zbrodnię katyńską. Pamiętam, jak redaktor Leonid Swiridow opowiadał mi historię o jednej dziennikarce, która na konferencji nieustannie zadawała pytanie „A Katyń?”. I chce się zadać takim ludziom pytanie: ale, co Katyń? Wszyscy dotychczasowi prezydenci Federacji Rosyjskiej przepraszali Polskę za zbrodnię katyńską. Ale tego w polskich mediach nikt nie zauważył. Za to każda wypowiedź najbardziej nawet marginalnego publicysty, który gdzieś tam zakwestionuje tę zbrodnię, jest przedstawiana jako oficjalne stanowisko państwa rosyjskiego. Dostrzeganie w historii problemu z Katyniem jest owocem takiej właśnie manipulacji.
— Czy wobec tego Polacy boją się Rosji?
— Popatrzmy na wyniki sondażu. Strach przed Rosją odczuwa 9% ankietowanych. A tylko 6% boi się rosyjskiej agresji, czyli podziela kuriozalną teorię Lecha Kaczyńskiego wygłoszoną w Tbilisi w 2008 roku, a dziś powtarzaną przez dwóch najbardziej znaczących kandydatów w wyborach prezydenckich. Gdyby Polacy kierowali się w swoich decyzjach wyborczych wyłącznie stosunkiem do Rosji, to ani PiS ani PO nie przekroczyłyby progu wyborczego. Bo przeważająca część z nich chce prawdziwego dialogu i porozumienia. Na przekór bombardującej ich każdego dnia machinie propagandowej siejącej fobie i nienawiść.
Poglądy i opinie zawarte w artykule mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.
Klikając przycisk "Post", jasno wyrażają Państwo zgodę na przetwarzanie danych na swoim koncie w Facebooku w celu komentowania wiadomości na naszej stronie internetowej za pomocą tego konta. Szczegółowy opis procesu przetwarzania danych można znaleźć w Polityce prywatności.
Zgodę można wycofać, usuwając wszystkie pozostawione komentarze.
Wszystkie komentarze
Pokaż nowe komentarze (0)
w odpowiedzi na (Pokaż komentarzUkryj komentarz)