Sputnik porozmawiał na ten temat z ekspertem ds. bezpieczeństwa Siegfriedem Fischerem.
Tłem całej tej dyskusji jest nie tylko ten nowy jakoby „plan” Trumpa, przewidujący między innymi wprowadzenie górnej granicy liczby obecnych w tym samym czasie w Niemczech żołnierzy USA, ale też dające się często słyszeć pogróżki ze strony byłego już teraz ambasadora USA w Niemczech Richarda Grenella, a także ambasador USA w Warszawie Georgette Mosbacher w związku z rosnącym niezadowoleniem z obecności amerykańskiej broni jądrowej w RFN.
Latem 2019 roku Trump obiecywał już Dudzie, że zastanowi się nad przerzuceniem około 2000 amerykańskich żołnierzy z Niemiec do Polski. Rząd federalny natomiast dopiero parę dni temu przekazał, że wiedział o takich pomysłach amerykańskiego rządu, co w środę potwierdziła zastępca rzecznika prasowego Ulrike Demmer. Tymczasem jeszcze w poniedziałek minister obrony Annegret Kramp-Karrenbauer mówiła, że z Waszyngtonu nie napływały takie informacje.
Jego stanowisko jest następujące: Niemcy i tak wiele zapłaciły za 35 tys. żołnierzy, a także 17 tys. pracowników cywilnych i członków ich rodzin, i będą musiały robić to w dalszym ciągu, nawet jeśli w okrojonym wymiarze. 480 mln euro, które Niemcy planowały przeznaczyć w latach 2012-2019 na wszystkie wydatki związane z infrastrukturą wojskową partnerów NATO w Niemczech, przypadły prawie wyłącznie w udziale Stanom Zjednoczonym. W latach 2019 – 2030 zaplanowano kolejne 650 mln euro. Na samą tylko budowę największego szpitala wojskowego USA pod Ramstein rząd federalny przeznaczył środki w wysokości 151 mln euro. Zarzut, iż Niemcy za darmo otrzymują amerykańską obronę jest kłamstwem – mówi Fischer.
Z ekonomicznego punktu widzenia zaczyna być ciekawie, kiedy mowa o zadaniu, jakie spełniają wszystkie amerykańskie garnizony w Niemczech, z których dwa modernizowane są właśnie na sumę prawie dwóch miliardów dolarów, dlatego że stanowią znaczne źródło dochodów dla określonego regionu. Jeśli teraz wybędzie prawie 10 tys. żołnierzy, to niczego to nie zmieni w amerykańskiej polityce rozmieszczenia wojsk – uważa Fischer. USA nigdy nie opuszczą Ramstein choćby dlatego że ta baza wojskowa, która zdecydowanie stanowi amerykańską enklawę na niemieckiej ziemi, jest centrum logistyki wojskowej i punktem obserwacji Afryki Północnej, Bliskiego Wschodu i Europy Wschodni.„Pięknie brzmiące” pogróżki wycofania wojsk nie są niczym więcej, jak „brudną polityczną grą” ze społeczeństwem – mówi ekspert.
Koniec końców, historia rozmieszczenia amerykańskich wojsk zdaniem Fischera jest tylko częścią długofalowych planów USA względem Europy, które kiedyś dobrze wyjaśnił polsko-amerykański politolog i doradca polityczny Zbigniew Brzeziński. Mianowicie USA chcą opanować tak zwane europejskie jądro – Francja-Niemcy-Polska-Ukraina. Ten rdzeń niekoniecznie trzeba naprawdę rozbijać, wystarczy wciągać w swoje nieczyste interesy poszczególnych graczy, to znaczy słabe strony jednego równoważyć mocnymi stronami drugiego – mówi ekspert. W jaki sposób?
Polska w sensie ekonomicznym coraz bardziej pnie się w górę w UE, za rządów konserwatystów umacnia historyczną wrogość wobec Rosji, pewną też wrogość względem Niemiec, wobec czego będzie idealnym partnerem dla USA w sytuacji, gdy Niemcy wykażą się słabością. Ukraina w przyszłości może potencjalnie urosnąć do rangi partnera sojuszniczego, w warunkach panującego tam oligarchicznego systemu, z tym także nie będzie problemu”.
„Od tego dobrobyt Niemiec nie zależy”
„Powiedzmy brutalnie – druga pod względem wielkości po Japonii dyslokacja amerykańskich sił ułatwia Niemcom zadanie trzymania w ryzach własnych wydatków wojennych”. Z drugiej strony, z punktu widzenia polityki bezpieczeństwa Niemcy mimo wszystko pozostają zależne od nie dość przyjaznego i partnerskiego egoizmu Amerykanów i mogą zostać wciągnięte w nowe amerykańskie awantury. Spowolnieniu ulega też europejska emancypacja w sferze polityki bezpieczeństwa.
Niemcy rzeczywiście nie mają nic do powiedzenia?
W tym sensie uzasadnianie obecności amerykańskiej broni jądrowej udziałem w natowskim programie nuclear sharing, a nawet uruchomieniem rozmieszczonej w Büchel amerykańskiej broni jądrowej przez niemieckie siły powietrzne jest zdaniem Fischera niczym więcej, jak tylko „mrzonką”, „zaślepieniem”, „pocieszeniem”, w tym sensie, że: „Wy, Niemcy, możecie z początku coś w tym względzie powiedzieć, ale w rzeczywistości w łańcuchu decyzyjnym nie macie nic do powiedzenia”.
Dlaczego Annegret Kramp-Karrenbauer chce koniecznie kupić od Amerykanów samoloty zdolne do przenoszenia amerykańskiej broni jądrowej? Dlaczego tych bomb nie mogą przenosić Eurofighter? Dlatego że konieczna jest procedura uzyskania zezwolenia ze strony USA, weryfikacja, której Amerykanie nie wydadzą, dlatego że oni chcą sprzedawać własne samoloty – podkreśla Fischer.Z drugiej strony broń jądrowa na terytorium Polski czy Niemiec to środek szantażu przeciwko wszelkim próbom uwolnienia się od tego nacisku, podejmowanym przez polski czy niemiecki rząd.
W tym sensie jesteśmy zakładnikami Stanów Zjednoczonych. To miał na myśli Gregor Gysi, kiedy ostrzegał Polskę przed rosyjską odpowiedzią. Ale kogo to w Polsce interesuje?.
Tymczasem Rada Bezpieczeństwa Narodowego USA odtajniła dokumenty potwierdzające, że w USA w 1990 roku były głosy przeciwko rozszerzeniu NATO na Wschód. Ale i to nie spotkało się z żadnym odzewem – ani w Niemczech, ani w Polsce.
Poglądy i opinie zawarte w artykule mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.
Klikając przycisk "Post", jasno wyrażają Państwo zgodę na przetwarzanie danych na swoim koncie w Facebooku w celu komentowania wiadomości na naszej stronie internetowej za pomocą tego konta. Szczegółowy opis procesu przetwarzania danych można znaleźć w Polityce prywatności.
Zgodę można wycofać, usuwając wszystkie pozostawione komentarze.
Wszystkie komentarze
Pokaż nowe komentarze (0)
w odpowiedzi na (Pokaż komentarzUkryj komentarz)