Chodzi m.in. o projekt odrestaurowania budynku sztabu I Armii Wojska Polskiego w Sielcach nad Oką przygotowany przez stowarzyszenie „Kursk” oraz polsko-rosyjską akcję internautów polegającą na zapraszaniu turystów rosyjskich do Polski, a polskich – do Rosji.
Wydarzenia te, mające całkowicie neutralny wydźwięk polityczny, stały się pretekstem do ataków ze strony rzecznika, który po raz kolejny oznajmił publicznie, że wszelkie inicjatywy polsko-rosyjskie to, według niego, element tzw. wojny informacyjnej prowadzonej przez władze rosyjskie przeciwko RP.
O komentarzach zamieszczanych przez rzecznika ministra Mariusza Kamińskiego red. Igor Stanow rozmawiał z politologiem, dr Mateuszem Piskorskim.
— W większości krajów rzecznicy różnego rodzaju struktur państwowych, organów władzy, muszą bardzo ważyć słowa i zastanawiać się nad każdą swoją wypowiedzią. Tymczasem, Stanisław Żaryn publikuje kolejne wpisy w mediach społecznościowych, w których niemal wszystkie działania obywatelskie, pozarządowe i dziennikarskie wspierające współpracę polsko-rosyjską uznaje za wrogą działalność informacyjną. O co chodzi?
— Ja już słyszałem, że niektórzy w Moskwie poważnie się zastanawiają, czy Stanisław Żaryn nie ma przypadkiem podwójnego etatu, to znaczy, czy nie jest opłacany przez media rosyjskie za to, że reklamuje kolejne treści, które są w nich publikowane i dotyczą jakoś Polski, choć nie tylko. To w zasadzie pytanie do Pana Redaktora, bo wiele jego wpisów dotyczy kolejnych publikacji Sputnika Polska.
Czasami w marketingu wykorzystuje się oponentów lub osoby nieszczególnie lubiane w taki właśnie sposób: mają zaatakować jakiś materiał tylko po to, by wzbudzić nim większe zainteresowanie, rozreklamować tezy w nim zawarte. Jeśli tak jest, oczywiście, Żaryn się do takiej dodatkowej formy zarobkowania nie przyzna. Również jego ewentualni pracodawcy z Rosji raczej nie obnosiliby się z tym faktem. Także to teoria bardzo trudna do zweryfikowania.
— Ostatnio rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych zaatakował wywiad, którego red. Leonidowi Swiridowowi dla Sputnika udzielił przewodniczący stowarzyszenia „Kursk” Jerzy Tyc. O co mu chodziło, gdy pisał o „wojnie pomnikowej”?
Przy czym, tym razem Żaryn zaatakował wyjątkowo głupio. Skrytykował projekt, w którym powinny uczestniczyć same polskie władze, który powinny co najmniej wspierać.
W Sielcach nad Oką nie chodzi przecież o upamiętnienie żołnierzy radzieckich, tylko polskich, którzy przeszli szlak bojowy od Lenino do Berlina. Część z nich tam jest pochowana. I oto przedstawiciel polskiego rządu, rzecznik prasowy istotnego w tym gabinecie ministra lekceważy pamięć Polaków, z których wielu po syberyjskiej zsyłce trafiło w szeregi nowo utworzonej polskiej armii, jedynej, która mogła uczestniczyć nie tylko w wyzwalaniu ziem polskich, ale i zdobywać razem ze swoimi radzieckimi towarzyszami Berlin.
Podkreślam, że o znaczeniu tej armii – jeśli nie zauważył tego Żaryn – mówili także niektórzy z czołowych ludzi jego partii i środowiska, np. Joachim Brudziński czy nawet prezydent Andrzej Duda. Co powie rzecznik, jeśli polskie władze zdecydują się jednak wesprzeć jakoś projekt remontu budynku sztabu w Sielcach?
— A dlaczego Stanisław Żaryn przeciwny jest polsko-rosyjskiemu ruchowi turystycznemu?
Szczerze mówiąc, swoimi komentarzami na ten temat Żaryn udowodnił, że jemu i jemu podobnym nie chodzi wcale o jakiś spór polityczny na linii Warszawa-Moskwa. Problem tkwi znacznie głębiej. Ci ludzie po prostu nienawidzą żarliwie Rosji, Rosjan i wszystkiego, co rosyjskie.
To jest klasyczna ksenofobia, dehumanizacja określonej grupy ludzi tylko i wyłącznie z uwagi na ich przynależność narodową. W wielu krajach tego rodzaju wypowiedzi są karane jako nawołujące do waśni na tle narodowościowym. W Polsce zresztą też, chyba że sprawa dotyczy właśnie Rosjan – wtedy przymyka się oczy.
— W dalszym ciągu jednak nie wiemy, skąd ten przypływ publicystycznej aktywności rzecznika ministra koordynatora służb specjalnych…
— Jest kilka możliwych odpowiedzi. Albo ten człowiek dostaje po prostu takie zlecenie od swoich przełożonych, które wykonuje skrajnie prymitywnie i nieudolnie, ośmieszając cała instytucję, dla której pracuje. Albo jest to jego prywatna inicjatywa, krucjata niezbyt rozgarniętego człowieka, który jeszcze do niedawna terminował w skrajnie prawicowych mediach jako publicysta. A może wyjaśnienie ma charakter psychologiczny?
Słyszałem plotki o rosyjskim pochodzeniu Stanisława Żaryna, także to może być po prostu taki neoficki syndrom wyparcia się własnych korzeni, próba udowodnienia za wszelką cenę, że jest się takim turbo-Polakiem, że nienawidzi się innych narodów dookoła.
Proszę jednak mnie zwolnić z odpowiedzi na tak postawione pytanie: nie jestem lekarzem psychiatrą, a do tego nie mam wiedzy, co kierować może tym akurat człowiekiem. Mogę jedynie stwierdzić ogólnie, że jego działania są jednoznacznie niezdrowe.
— Czy on głosi w ten sposób oficjalne stanowisko polskich władz?
— Wiem, że niektórzy zwolennicy obecnej partii rządzącej wstydzą się, że ktoś taki kształtuje ich wizerunek. Wstydzą się również – jak słyszałem – funkcjonariusze ABW, przynajmniej ci bardziej rozgarnięci.W normalnym kraju po takich wypowiedziach Żaryn nie mógłby zostać nawet rzecznikiem prasowym średniego miasta czy gminy. W Polsce dostaje pełne przyzwolenie na nasycony fobiami bełkot, który przecież publikowany jest nie przez anonimowego hejtera Stasia, lecz przez osobę sprawującą oficjalne stanowisko państwowe.
Współcześnie nie widzę analogii czegoś takiego w żadnym innym kraju. To przykre.
Poglądy i opinie zawarte w artykule mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.
Klikając przycisk "Post", jasno wyrażają Państwo zgodę na przetwarzanie danych na swoim koncie w Facebooku w celu komentowania wiadomości na naszej stronie internetowej za pomocą tego konta. Szczegółowy opis procesu przetwarzania danych można znaleźć w Polityce prywatności.
Zgodę można wycofać, usuwając wszystkie pozostawione komentarze.
Wszystkie komentarze
Pokaż nowe komentarze (0)
w odpowiedzi na (Pokaż komentarzUkryj komentarz)