W tym trudnym okresie pandemii koronawirusa wiele sycylijskich władz miejskich zderzyło się z gwałtownym wzrostem napływu migrantów. Burmistrz Porto Empedocle (z ramienia „Ruchu 5 gwiazd”) Ida Carmina poprosiła rząd o konkretną pomoc:
„W naszym mieście nie ma chorych na koronawirusa, ale musimy cierpieć z powodu tego, na co w ogóle nie mamy wpływu. Rząd powinien z tym skończyć i zanim będą coś ogłaszać, niech przyjadą tutaj i zobaczą nasze problemy na własne oczy”. Obecnie migranci, którzy przybyli do Porto Empedocle na pokładzie statku NGO (organizacji pozarządowej), zostaną rozmieszczeni na objętym kwarantanną promie Moby Zaza.
Ta sytuacja nie tylko szkodzi wizerunkowi Porto Empedocle, jak i innym sycylijskim portom, jest również niebezpieczna z sanitarnego punktu widzenia, ponieważ przyjeżdżają ludzie, którzy są zakażeni koronawirusem. Sputnik Italia przeprowadził wywiad z Mauro Indelicato, redaktorem naczelnym portalu infoagrigento.it, a także redaktorem gazety „Il Giornale”.— Czy można powiedzieć, że jesteśmy teraz świadkami prawdziwego szczytu napływu migrantów w porównaniu z ubiegłym rokiem? Jak wygląda obecnie sytuacja?
— Dane, udostępnione przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych wyraźnie pokazują: migrantów przybyło o 162% więcej niż w pierwszej połowie 2019 roku. Trzeba wziąć pod uwagę, że był i okres izolacji, w marcu i kwietniu liczba migrantów, którzy tu przyjechali spadła i pomimo to tak czy inaczej zarejestrowano duży wzrost. I nie zapominajmy o sytuacji nadzwyczajnej w służbie zdrowia, która ogólnie rzecz biorąc stworzyła wiele problemów dla całego systemu przyjmowania migrantów we Włoszech.
— Z punktu widzenia służby zdrowia sytuacja jest teraz skomplikowana. Jak wygląda ona w miastach i portach na Sycylii?
Sytuacja w Porto Empedocle jest przykładowa. Od maja funkcjonuje tam prom Moby Zaza, na którym migranci powinni odbywać kwarantannę. (Jego obecność – red.) powinna uspokoić ludzi, a w rzeczywistości okazało się, że może pomieścić mało osób i jego utrzymanie wiąże się z dużymi kosztami.
Żeby państwo wiedzieli, kosztuje on 900 tys. euro miesięcznie. Z powodu jego obecności do Porto Empedocle nie wrócili turyści. Sycylia żyje w strachu, że zostanie pozostawiona sama sobie, a kryzys migracyjny zajmie miejsce epidemii koronawirusa i spowoduje jeszcze poważniejsze konsekwencje gospodarcze dla społeczeństwa.
— Jaka jest w tym rola statków NGO?
Obecnie organizacje pozarządowe odgrywają ważniejszą rolę z politycznego punktu widzenia, ich obecność na wodach terytorialnych i w Porto Empedocle wywołuje powszechny brak zrozumienia wśród ludności. A fakt, że chorzy na koronawirusa migranci przybywali w większości właśnie statkami organizacji pozarządowych, jeszcze bardziej sprzyja wzrostowi napięcia w społeczeństwie.
— Kiedy Matteo Salvini był ministrem spraw wewnętrznych, liczba przybywających migrantów była znacznie niższa niż teraz. Jak Pan sądzi, czy politycy rzeczywiście mogą wpłynąć na sytuację, czy też napływ migrantów to fenomen, którego nie da się powstrzymać?
— Fenomenu migracji jako takiego nie da się bez wątpienia powstrzymać, jednak chęć polityków, aby wpływać na napływ nielegalnych migrantów ma bardzo ważne znaczenie. Wcześniej przytaczałem już cyfry odnośnie Włoch. Można sięgnąć również po statystykę Hiszpanii i Grecji, w pierwszej u sterów są socjaliści, w Grecji przedstawiciele prawicy i centrum, tak więc ogólnie rzecz biorąc kraje te mają przeciwstawną politykę. Mimo to obydwa państwa podejmują o wiele ostrzejsze działania w kwestii migrantów.Grecja zamknęła granice lądowe i morskie z Turcją, co zmniejszyło napływ migrantów. Obecnie migranci rzeczywiście częściej wykorzystują trasę wschodnio-śródziemnomorską, ale w porównaniu z ubiegłym rokiem (ze statków – red.) wysadzono o 4 tys. migrantów mniej.
W Hiszpanii socjalistyczny rząd Sancheza przez 1,5 roku realizuje bardziej ostrą linię w stosunku do organizacji pozarządowych, co również przyczyniło się do zmniejszenia fali migrantów. Grupy uchodźców nie zarządzają same sobą i jeśli politycy przejawiają inicjatywę, to wszystko może się zmienić.
— Obecny rząd Włoch znów ma nadzieję, że Unia Europejska pomoże z podziałem migrantów. Włochy mają przecież mało szans na rozwiązanie tego problemu, jeśli będą liczyć tylko na UE?
Obecnie rząd próbuje rozwiązać problem, związany z konwencją dublińską, która już od 30 lat powoduje tylko ból głowy Włoch. Właśnie zgodnie tym dokumentem pierwszy kraj, gdzie zszedł na ląd emigrant, ma „zaszczyt” przyjęcia go. I wątpię, że w ciągu 2-3 miesiące Włochom uda się zrobić to, czego nie udało się osiągnąć przez 30 lat. I brak mi słów na to, że rząd liczy bardziej na przerzut migrantów do innych miejsc i rewizję konwecji.
Poglądy i opinie zawarte w artykule mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.
Klikając przycisk "Post", jasno wyrażają Państwo zgodę na przetwarzanie danych na swoim koncie w Facebooku w celu komentowania wiadomości na naszej stronie internetowej za pomocą tego konta. Szczegółowy opis procesu przetwarzania danych można znaleźć w Polityce prywatności.
Zgodę można wycofać, usuwając wszystkie pozostawione komentarze.
Wszystkie komentarze
Pokaż nowe komentarze (0)
w odpowiedzi na (Pokaż komentarzUkryj komentarz)