O stosunkach polsko-rosyjskich, czasach studiów w Moskwie, o podjętym doktoracie i możliwości zdobycia wykształcenia w Rosji, komentator agencji Sputnik Leonid Swiridow rozmawia ze znanym polskim dziennikarzem i publicystą – red. Dariuszem Cycholem.
— Chodzą słuchy, że rozpoczął Pan studia doktoranckie w Rosji. Skąd pomysł na doktorat po 50 roku życia?
— Zawsze byłem „młody, zdolny, dobrze zapowiadający się i rokujący nadzieje”. Nic się w tych ocenach nie zmieniło (śmiech).
Zresztą, na naukę nigdy nie jest za późno.
— A tak bardziej poważnie?
— W 1988 r. ukończyłem Wydział Dziennikarstwa Państwowego Uniwersytetu Moskiewskiego, czyli MGU i otrzymałem rekomendację swojej katedry, katedry telewizji, na rozpoczęcie doktoratu. Wyróżnienie to przyjąłem z radością i wdzięcznością, ale szczerze mówiąc nie miałem ochoty na doktorat. Tak naprawdę nasza profesja nie jest zawodem, lecz rzemiosłem. Czy oddając zepsute buty szewcowi pytasz, czy ma dyplom inżyniera? Po cholerę mi na wizytówce tytuł „dr”?
W moim wypadku to M. Gorbaczow, R. Reagan, Jan Paweł II. To mniej znane osobistości świata, jak prezydenci Litwy V. Landsbergis i A. Brazauskas czy pierwsza premier tego kraju K. Prunskiene, prezydent Gruzji Z. Gamsahurdia. To wybitni Polacy jak W. Jaruzelski, L. Wałęsa, T. Mazowiecki, A. Kwaśniewski, C. Kiszczak, K. Modzelewski, A. Werblan, czy Jerzy Urban, z którym miałem przyjemność przez kilkanaście lat współpracować. To spotkania, a nawet przyjaźń z wybitnymi dziennikarzami, jak np. Z. Broniarek czy R. Kapuściński. Wszystko to było lepsze od doktoratu…
— A rosyjskich dziennikarzy też spotykałeś „w świecie”?
— Oczywiście. Relacjonując zmianę władzy w Rosji spotykałem na manifestacjach swojego przyjaciela z czasów studiów Arkadija Mamontowa – jednego z najpopularniejszych dziennikarzy telewizyjnych w Rosji. W 1991 r. podczas tragicznych wydarzeń w Wilnie poznałem się z Twoim szefem – Dmitrijem Kisieliowem.Po latach obaj otrzymaliśmy litewski medal przyznawany za zasługi wniesione na rzecz społeczeństwa Litwy. Jesteśmy bodajże jedynymi cudzoziemcami mającymi to wyróżnienie przyznane przez fundację Brzeg…
— Zdaje się, że nie skończyło się to dla Ciebie dobrze…
— Bez przesady. Ogólnie było śmiesznie. Polska prawica raz na jakiś czas nazywała mnie „cieniem Putina”, a jak ktoś zwąchał, że mam taki sam medal jak Pan prezes Kisieliow – zostałem przez tę prawicę okrzyknięty „tubą Kremla”.

— Ale szpiega z Ciebie nie zrobiono?
— Jak to nie?! Też, przecież obciąża mnie przyjaźń z Tobą, czy np. Mateuszem Piskorskim. Poza tym bywam „agentem wpływu” i „pożytecznym idiotą”. Tak poważnie, to dożyliśmy czasów, w których już sama znajomość języka rosyjskiego jest „podejrzana”, a co dopiero studia w ZSRR.
— No a Ty pchasz się w tych czasach na doktorat do Moskwy…
— A pcham i nawet o niego bardzo zabiegałem.
— Dlaczego?
Zwróć, proszę, uwagę, że obywatele naszych krajów nie darzą się skrajnie złymi opiniami o sobie i uprzedzeniami. Pewnie – i takie występują, ale nie usprawiedliwiają one aż tak tragicznego stanu stosunków dyplomatycznych. Wniosek płynie z tego taki, że stan ten jest daleko nienaturalny i oczywiście skrajnie niekorzystny dla obu naszych krajów. Skoro nie ma woli politycznej, by to zmienić, czas na inne formy aktywności – próby zdefiniowania politycznych źródeł tych „antypatii” i rozmowy ze środowiskami opiniotwórczymi.
Jakąś zachętą dla tego doktoratu są też sentymenty – wspomnienie czasów studenckich. No i mam nadzieję, że się jeszcze bardziej odmłodzę (śmiech).Takiego „kopa młodości” dostałem kilka lat temu wykładając socjologię mediów w Akademii Vistula w Warszawie; od października br. będę prowadził zajęcia w Wyższej Szkole Stosunków Międzynarodowych i Regionalnych.
— Dobrze wspominasz czas studiów w Moskwie?
— Cudownie! Mimo szykan, które doświadczałem i doświadczam z ich powodu, niczego nie żałuję. Zresztą – proszą o wybaczenie za ten kolokwializm – mam te szykany gdzieś. Poza tym, kocham „czarodziejską” Moskwę i zawsze za nią tęsknię.
— Czy Twoja decyzja o rozpoczęciu doktoratu w Rosji nie jest aby spowodowana … nadmiarem wolnego czasu? Jeszcze kilka tygodni temu kierowałeś ogólnopolskim tygodnikiem opinii, ale Twoje pismo padło…
— Bzdury! Na doktorat zdecydowałem się na przełomie wiosny i lata ubiegłego roku. Nie rozpocząłem go, bo zakończył się proces rekrutacyjny na rok 2019. Starałem się więc o skierowanie od początku 2020 r.; komplet dokumentów złożyłem na początku lutego.Pismo, o którym wspomniałeś, czyli „Fakty i Mity”, nie „padło” lecz najnormalniej na świecie zostało zamknięte przez współudziałowca wydającej go spółki. Przyczyn tej nierozsądnej, moim zdaniem, decyzji komentować nie warto. Zapewniam Cię jednak, że nie skarżę się na nadmiar wolnego czasu. Przeciwnie – mam go mało, niebawem bowiem startuję z nowym projektem wydawniczym, ale troszeczkę za wcześnie, aby mówić o szczegółach. Konkurencja nie śpi…
— Czy trudno dostać się na takie studia jak Twoje?
— Wbrew pozorom nie. Trzeba się skontaktować ze Stowarzyszeniem Współpracy Polska-Rosja lub Klubem Absolwentów Uczelni Radzieckich i Rosyjskich, a jeszcze lepiej z Rosyjskim Ośrodkiem Nauki i Kultury w Warszawie. Życzliwi ludzie każdego zainteresowanego pokierują dalej.
— A polskie ministerstwa?
Dla porównania – 4 razy mniejsze od nas Węgry mają tych miejsc blisko 700 i ciągle walczą o zwiększenie swojej puli.
Polacy decydujący się na takie studia to w znacznej części dzieci polskich emigrantów. Mają polskie paszporty, ale mieszkają z rodzicami w Anglii, Niemczech, Francji czy Szwecji. Dostrzegają szansę zdobycia unikalnego wykształcenia na jednej z prestiżowych uczelni rosyjskich. I jakoś nie przejmują się, że ktoś w krajach ich zamieszkania nazwie ich „cieniami Putina”, „tubami Kremla”, „pożytecznymi idiotami” czy – jak Ciebie i mnie – „szpionem”. Tam ludzie częściej i chętniej kierują się rozumem niż ma to miejsce w Polsce.
— Masz już sprecyzowany temat pracy doktorskiej?
— Na to jest jeszcze trochę za wcześnie. Powiedzmy, że mam kreślony zakres tematyczny. To wojna informacyjna Polska-Rosja 2010-2023.
— No to: ni pucha ni piera!
— K cziortu!
— Bardzo dziękuję za rozmowę.
Poglądy i opinie zawarte w artykule mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.
Klikając przycisk "Post", jasno wyrażają Państwo zgodę na przetwarzanie danych na swoim koncie w Facebooku w celu komentowania wiadomości na naszej stronie internetowej za pomocą tego konta. Szczegółowy opis procesu przetwarzania danych można znaleźć w Polityce prywatności.
Zgodę można wycofać, usuwając wszystkie pozostawione komentarze.
Wszystkie komentarze
Pokaż nowe komentarze (0)
w odpowiedzi na (Pokaż komentarzUkryj komentarz)