Dobiega końca 2020 rok, który jest rokiem przestępnym. Poza sytuacją związaną z koronawirusem upływający rok obfitował w wiele problemów i wydarzeń. W Polsce, na Białorusi i w Stanach Zjednoczonych miały miejsce wybory prezydenckie. W każdym z trzech krajów kampania wyborcza była nietuzinkowa. W Warszawie wybory głowy państwa odbyły się w drugim terminie, w Mińsku wyniki głosowania wywołały masowe akcje protestu białoruskiej opozycji, a wyborom prezydenckim w USA towarzyszyły masowe przeliczania głosów wyborców i pozwy sądowe.
Warszawa aktywnie ingerowała w przebieg wyborów prezydenckich na Białorusi, a relacje między Rosją i Polską sięgnęły dna.
Częściowego podsumowania wyników tego roku i odpowiedzi na pytania komentatora agencji Sputnik Leonida Swiridowa podjął się doktor nauk historycznych, starszy pracownik naukowy Instytutu Gospodarki Światowej i Stosunków Międzynarodowych im. Primakowa Rosyjskiej Akademii Nauk Dmitrij Oficerow-Bielski.

— W upływającym roku w Polsce i USA miały miejsce wybory prezydenckie. W Warszawie swój urząd utrzymał Andrzej Duda, w Białym Domu zmieni się gospodarz. Czy dla Polski nadchodząca inauguracja Joe Bidena jest dobrą wiadomością?
— Myślę, że dla Warszawy wszelkie wieści z Waszyngtonu będą dobre, a brak wiadomości będzie złym znakiem.
W danym przypadku zmiana, jaka się dokonała, może pociągnąć za sobą nieznaczne odprężenie w stosunkach między USA i Chinami oraz zwiększenie presji na Rosję. Dla Warszawy brzmi to wszystko całkiem nieźle, ale podkreślę – nie chodzi o istotne zmiany w amerykańskiej polityce.
Z drugiej strony administracja Joe Bidena będzie dążyć do normalizacji stosunków z europejskimi partnerami, przy czym w pierwszej kolejności z Niemcami i Francją. Dla Polski to pewnego rodzaju problem i cios dla wyłącznych dwustronnych relacji z USA. Podobny schemat obserwowaliśmy już wielokrotnie, ostatni raz w czasie, gdy władza z rąk George’a Busha przeszła w ręce Baracka Obamy.
— Jakkolwiek będzie się nazywać, Amerykanie docenią wierność Polski. A baza wojskowa powstanie, z początku bez takiego rozmachu, ale ogólna tendencja polega na przesuwaniu amerykańskich i zachodnioeuropejskich sił na wschód, bliżej rosyjskich granic.
Absolutnie się nie zdziwię, jeśli za jakieś pięć lat amerykańska baza pojawi się w rejonie Charkowa czy pod Bobrujskiem, gdzie mogła powstać rosyjska baza, ale nie wydano na to zgody.
— Polska aktywnie ingerowała w przebieg niedawnych wyborów prezydenckich na Białorusi i nie przestaje wspierać białoruskiej opozycji. Czy równie aktywne działania Warszawy mogą zmienić sytuację na Białorusi?
— Polska chciałaby wierzyć, że takie działania mogą zmienić sytuację na Białorusi. Ale co w niej złego według polskich standardów? Przecież Alaksandr Łukaszenka zamierza wycofać się z urzędu prezydenta, dalej kierując krajem już w innym charakterze. W taki sam sposób od dość dawna kieruje Polską Jarosław Kaczyński, do niedawna jeszcze nie piastujący żadnego urzędu w państwie.Odsuwając jednak na bok żarty i aluzje, trzeba powiedzieć, że żadna władza polityczna nie została obalona z zewnątrz metodami niewojskowymi, jeśli nie było ku temu przesłanek. Nawet Kuba, tworząca miękkie podbrzusze USA, zdołała w ciągu ponad pół wieku utrzymać swoją niezależność i zbudować państwo socjalistyczne, całkiem dobrze prosperujące jak na kraj Ameryki Łacińskiej.
Aleksandr Łukaszenka nie będzie miał łatwo, ale jego władza tak szybko się nie skończy, jednorazowa wymiana władzy jest niemożliwa.
Proces zmian w białoruskim systemie już się zaczął, od tego nie ma odwrotu. Myślę, że proces ten zajmie dwa lata, nie więcej. Przy czym pierwsze zmiany dokonają się już w lutym.
— Rok 2020 nie przyniósł żadnych wyraźnych zmian w stosunkach między Moskwą i Warszawą. Polska świadomie sprowadziła do zera wszelkie możliwe kontakty, pandemia tylko uwydatniła ich brak. Nie ma Pan takiego wrażenia, że Rosja już dawno machnęła ręką na Warszawę, że jej wszystko jedno?
— Niestety jestem zmuszony przypomnieć, że byłem jednym z pierwszych, którzy zaczęli mówić, że Rosji nie są potrzebne żadne kontakty z Polską. To nie znaczy, że uważam za słuszne ignorowanie sąsiada, ale z wszelkimi władzami współczesnej Polski trudniej się porozumieć niż na przykład z Józefem Piłsudskim.
Współczesna Polska upolitycznia i dokonuje sekurytyzacji każdej kwestii, czy to historycznej, czy to współczesnej, i jest zupełnie niegotowa na podjęcie konstruktywnego dialogu. Wszelkie próby wyjścia z otwartą przyłbicą kończyły się fiasko. Wystarczy przypomnieć sobie Polsko-Rosyjską Grupę do Spraw Trudnych, która pomimo szlachetnych zamiarów zrobiła nadzwyczaj wiele na rzecz pogorszenia dwustronnych stosunków.Myślę, że takiego rozwoju wypadków spodziewał się profesor Adam Rotfeld. Zresztą nie ma to już większego znaczenia, liczy się tylko zasada – my gotowi jesteśmy na podjęcie konstruktywnego dialogu, jeśli Warszawa widzi go inaczej, to dla Rosji pauza w relacjach nie będzie stanowić problemu.
Poglądy i opinie zawarte w artykule mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.
Klikając przycisk "Post", jasno wyrażają Państwo zgodę na przetwarzanie danych na swoim koncie w Facebooku w celu komentowania wiadomości na naszej stronie internetowej za pomocą tego konta. Szczegółowy opis procesu przetwarzania danych można znaleźć w Polityce prywatności.
Zgodę można wycofać, usuwając wszystkie pozostawione komentarze.
Wszystkie komentarze
Pokaż nowe komentarze (0)
w odpowiedzi na (Pokaż komentarzUkryj komentarz)