Jak podaje gazeta.pl, o to, ile „bałtyckiego złota” wydobyto dokładnie w miejscu przekopu, spytało w interpelacji kilkoro polskich posłów i posłanek. Kropkę nad i postawiło Ministerstwo Klimatu i Środowiska, powołując się na Urząd Morski w Gdyni. W odpowiedzi poinformowano między innymi, że w ramach prac wykonywanych w oparciu o przedmiotową inwestycję, do tej pory wydobyto około 17 kg bursztynu. A poza tym, żaden wniosek na udzielenie koncesji na eksploatację tych złóż do 22 lutego nie wpłynął.
Bursztynowy wątek, by uspokoić opinię publiczną
To, że wydobycie bursztynu ostatecznie okazało się nieopłacalne i przekopu Mierzei Wiślanej nie uda się przekształcić w samofinansującą się inwestycję, nie było niespodzianką dla aktywistów z Obozu dla Mierzei Wiślanej – przeciwników budowy kanału żeglugowego.
- Od początku mówiliśmy, że ta inwestycja jest nieopłacalna. Do tej pory ani ilości bursztynu, ani koszty inwestycji podane przez pomysłodawców i realizatorów przekopu nie sprawdziły się. Jak na razie wszystkie dane znacząco odbiegają od tego, co deklarowano. Pomysł, że bursztyn ma sfinansować przekop, to blaga.
To informacja, którą przekazywano tylko i wyłącznie po to, aby uspokoić opinię publiczną, że takie wielkie kwoty idą na niepotrzebną i absurdalną inwestycję– wyjaśnia w komentarzu dla Sputnika Mayra Wojciechowicz z Obozu dla Mierzei Wiślanej.
Uważa, że idea finansowania inwestycji z tak niepewnego źródła, jakim jest złoże bursztynu, była „absurdalna od samego początku”.
- Jeżeli przystępuje się do tak wielkiej inwestycji, to należy mieć dokładne wyliczenia i kosztorysy oraz zabezpieczone na ten cel środki. Zakładanie, że część inwestycji będzie finansowana z tego, co się wydobędzie albo i nie, jest podejściem zupełnie niepoważnym i nawet obecny rząd nie jest aż tak lekkomyślny. Podawanie informacji o bursztynie to chwyt populistyczny, podrzucanie ludziom informacji, która przykryje istotę problemu – twierdzi Mayra Wojciechowicz.
Rząd przestał liczyć się z opinią publiczną
Według słów aktywistki, jakiś czas temu udało się jej porozmawiać ze specjalistą, który przeprowadzał ekspertyzę złóż bursztynu na Mierzei Wiślanej.
Kolejny raz aktywistka przypomina, że tylko w ciągu 2020 roku koszty przekopu Mierzei Wiślanej wzrosły z zaplanowanych 880 mln zł do prawie 2 mld zł.
- O tym, że przekop będzie kosztował 2 mld zł, a prawdopodobnie nawet 5 mld zł, mówiliśny już kilka lat temu. Minister upierał się wtedy, że będzie to koszt 880 mln zł i że nie powinien wzrosnąć. Potem, kiedy koszty zaczęły puchnąć, starano się te informacje „rozwodnić”, snując fantazje o bursztynie. „Złoto Bałtyku” zawsze rozpalało wyobraźnię i pozwalało przenieść narrację z realnej płaszczyzny ekonomiczno społecznej w sferę baśni, fantazji i marzeń.
W tej chwili przestano zawracać sobie tym głowę – przestano się w ogóle liczyć z opinią publiczną – uważa Mayra Wojciechowicz.
Ludzie tracą biznesy, dach nad głową…
Według niej sytuacja wygląda szczególnie przerażająco podczas pandemii Covid-19.
- Przekop Mierzei Wiślanej jest przedstawiany jako jeden wielki propagandowy sukces (przypomnijmy, że zwolennicy kanału uważają, że będzie on alternatywą dla Cieśniny Piławskiej, co gwarantuje niezależność od Rosji – red.). Kiedy ludzie tracą pracę, dach nad głową, rząd uważa, że jego sukcesem w czasach pandemii nie jest walka z chorobą, trudną sytuacją, w której się znaleźli obywatele, ale wyrzucanie w błoto miliardów złotych
– uważa rozmówczyni Sputnika.
Jak dodaje, do aktywistów zwracają się mieszkańcy Mierzei, którzy narzekają na spowodowaną ciężkim transportem dewastację dróg, pękające ściany domów i wycofanie dofinansowania, które miało być przeznaczone dla regionu.
Aktywiści już nie mają nadziei na dialog społeczny
Jak wcześniej pisał Sputnik, aktywistom z Obozu dla Mierzei Wiślanej udało się zebrać już ponad 16 tys. podpisów pod petycją przeciw przekopowi. Rozmówczyni Sputnika jednak nie ma nadziei na dialog społeczny.
- Dialog społeczny od samego początku nie był mocną stroną tej inwestycji. Myślę, że żadnej odpowiedzi na naszą petycję nigdy się nie doczekamy.
Petycja ze strony obywateli do rządu to próba podjęcia rozmowy na ten temat a chęci do takich rozmów nigdy nie było, więc nie sądzę, żeby miały się pojawić teraz, kiedy inwestycja jest już bardzo mocno zaawansowana
– uważa Mayra Wojciechowicz.
Poglądy i opinie zawarte w artykule mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.
Klikając przycisk "Post", jasno wyrażają Państwo zgodę na przetwarzanie danych na swoim koncie w Facebooku w celu komentowania wiadomości na naszej stronie internetowej za pomocą tego konta. Szczegółowy opis procesu przetwarzania danych można znaleźć w Polityce prywatności.
Zgodę można wycofać, usuwając wszystkie pozostawione komentarze.
Wszystkie komentarze
Pokaż nowe komentarze (0)
w odpowiedzi na (Pokaż komentarzUkryj komentarz)