Gdy w Polsce okazało się, że zwołanie „sztabu kryzysowego” w celu reakcji na przemówienie rosyjskiego prezydenta w Yad Vashem okazało się krokiem bezsensownym i tym samym narażającym polską dyplomację na śmieszność, do akcji wkroczył Jarosław Kaczyński z absurdalnym żądaniem zapłaty przez Rosjan reparacji za straty poniesione przez Polskę podczas II wojny światowej. Mniejsza tutaj o meritum bo sygnał jest jasny – oświadczył tym przede wszystkim to, że na żadne odprężenie w relacjach z Moskwą nie możemy liczyć, ani nawet go oczekiwać.
Żadnego przypadku...
Nie jest w ogóle przypadkiem, że Kaczyński postanowił uderzyć akurat w ten ton. To jeden z najskuteczniejszych polityków współczesnej Rzeczypospolitej i doskonale zdawał sobie sprawę, jak taka wypowiedź w Rosji zostanie odebrana. To już nie tylko negacja wyzwoleńczej roli Armii Czerwonej, ale także uczynienie z niej winnej wojennej pożogi.Warszawa nie jest dziś postrzegana jako stolica kraju o znaczeniu strategicznym, a już na pewno nie kraju prowadzącego samodzielną politykę zagraniczną. Tym niemniej należy zauważyć, że rosyjskim ekspertom umknęły wszystkie lata po katastrofie smoleńskiej, a to co się w tym czasie działo – było przecież zapowiedzią dnia dzisiejszego. Już kilka miesięcy po tej tragedii, rządząca dziś Polską formacja polityczna powzięła taktyczną decyzję o rozpętaniu ogromnej rusofobicznej kampanii, wzbudzeniu strachu polskiego społeczeństwa i dorwaniu się do władzy na tym tle. Gdy rosyjska telewizja pokazała trudny dla rosyjskiego widza „Katyń” Andrzeja Wajdy, w Polsce cały szereg podżegaczy wojennych począł szczuć Polaków na Rosjan.
... po żadnej ze stron
O ile jeszcze wtedy pozostałe siły polityczne nie ulegały tej presji, o tyle po wybuchu wojny domowej na Ukrainie w 2014 roku, weszliśmy w ostateczną fazę rusofobii, trwającą aż po dziś dzień. Ówczesny premier Donald Tusk zaczął straszyć polskie dzieci możliwą powtórką 1 września 1939 roku, zaczęły powtarzać się incydenty w rodzaju dewastacji pomników i miejsc pamięci radzieckich żołnierzy, a nad nadbudową pracowały całe oddziały pseudohistoryków przedstawiających Armię Czerwoną jako zastępy zbrodniarzy i gwałcicieli.Trudno ocenić czy przyniosło to oczekiwany efekt w samym polskim narodzie, ale na pewno „udało się” wytworzyć specyficzny klimat w polskiej debacie publicznej, gdzie antyrosyjskość zaczęła być postrzegana w kategoriach „polskiej racji stanu”. To właśnie na tym tle aresztowano i prawie trzy lata trzymano za kratami Mateusza Piskorskiego, który miał odwagę postawić się tej samobójczej polityce i nie tylko jako publicysta, ale także aktywista – zaczął wokół tej idei gromadzić ludzi. Prokuratura zresztą niespecjalnie to ukrywała, co było widać po akcie oskarżenia zawierającym sformułowania typu „wpływanie na opinię publiczną”.
Jednogłośnie przyjęta uchwała polskiego parlamentu (z chlubnym wyjątkiem Janusza Korwin-Mikkego) to znów symbol oczekiwań obecnej polskiej elity politycznej wobec Moskwy. Wieczna konfrontacja pozwoli polskim politykom odgrywać rolę „obrońców narodu”, nie ma w końcu łatwiejszej metody zarządzania społeczeństwem niż je po prostu zastraszyć. Establishment współczesnej Rzeczypospolitej jest naprawdę zamknięty zarówno personalnie jak i ideowo, o czym pisałem tu.
Rosja mówi „sprawdzam”
A przecież my – Polacy świadomi konieczności poprawnych relacji między naszymi krajami, mieliśmy tylko okazję choćby w drobnej części poczuć się tak, jak nasi rosyjscy przyjaciele mówiący publicznie o „pojednaniu z Polską”, a trafiający w mur kolejnych przykrości ze strony polskich władz. Niechcący więc wyszedł z tego mały sprawdzian dla ludzi, których buzie są być może pełne frazesów, ale tylko gdy to wizerunkowo nic nie kosztuje.
To z kim tu można rozmawiać?
W Polsce jednak tematy polityki zagranicznej bardzo rzadko są głównymi zagadnieniami kampanii wyborczych. Po pierwsze dlatego, że panuje jednomyślność, po drugie dlatego że nie jesteśmy imperium i niejako przyzwyczailiśmy się do popierania we wszelkich kwestiach stanowiska Waszyngtonu. Rosja może więc rozmawiać tylko z polskim narodem. Pokazywać mu jak wygląda, prezentować mu swoją kulturę, pozwalać mu dotknąć czegoś, co może zobaczyć tylko na ekranie i to z „odpowiednim” komentarzem. Z polskiej klasy politycznej na pewno sygnał do ocieplenia relacji nie wyjdzie.
Poglądy i opinie zawarte w artykule mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.
Klikając przycisk "Post", jasno wyrażają Państwo zgodę na przetwarzanie danych na swoim koncie w Facebooku w celu komentowania wiadomości na naszej stronie internetowej za pomocą tego konta. Szczegółowy opis procesu przetwarzania danych można znaleźć w Polityce prywatności.
Zgodę można wycofać, usuwając wszystkie pozostawione komentarze.
Wszystkie komentarze
Pokaż nowe komentarze (0)
w odpowiedzi na (Pokaż komentarzUkryj komentarz)