W piątek ostatniego dnia lipca na Nidzie miało dojść do gwałtownego zrzutu wody – opuszczono zastawy i woda w krótkim czasie spłynęła w dół rzeki. Jeszcze tego samego dnia po południu o zdarzeniu wędkarze poinformowali kielecki okręg Polskiego Związku Wędkarskiego. Dyrektor biura, ichtiolog Michał Bień był na miejscu tego samego dnia.
Wiele z nich to były gatunki chronione, jak różanka, koza i minogi. Oprócz nich było mnóstwo padłych ryb gatunków cennych dla wędkarzy. Szacujemy, że zginąć mogło nawet kilkadziesiąt tysięcy ryb, których wielkość wynosiła od kilku do kilkudziesięciu centymetrów.Należy zaznaczyć, że ilość wylęgu oraz drobnego narybku, który w obecnym okresie występuje wśród roślinności zanurzonej w Nidzie, ze względu na swoje wymiary wynoszące od kilku do kilkunastu milimetrów jest nie do oszacowania - powiedział w rozmowie z PAP.
– O nagłym tempie zrzutu wody może świadczyć obecność martwych większych osobników z gatunków ryb dobrze pływających, które nie zdążyły spłynąć z płycizn takich jak boleń i kleń.
Na prośbę Polskiego Związku Wędkarskiego na miejsce przyjechała grupa specjalistów z Polskiej Akademii Nauk. Oprócz uduszonych ryb znaleźli także martwe małże trzech gatunków będących pod ścisłą ochroną.
„(...) spuszczenie wody z piętrzonego zbiornika spowodowało lokalne wyginięcie, na terenie objętym piętrzeniem, trzech chronionych gatunków małży słodkowodnych, w tym gatunków zagrożonych w skali międzynarodowej (...) spuszczenie wody, jak nas informowano, w sposób gwałtowny, spowodowało zamulenie części rzeki leżących poniżej zbiornika.
Jest to zjawisko wyjątkowo szkodliwe dla organizmów wodnych, w szczególności dla organizmów filtrujących wodę, takich jak małże słodkowodne, stwarza również zagrożenie dla kajakarzy, rozpoczynających spływy często przy moście w Motkowicach, leżącym blisko jazu.
Tego rodzaju praktyki budzą zaniepokojenie, bowiem w ramach projektu LIFE4Delta prowadzimy prace restytucyjne na przywróceniem małży słodkowodnych w rzece Nidzie. Wyginęły one tam na skutek zanieczyszczenia wody; ponowne uruchamianie osadów i wypuszczanie ich do rzeki może realnie zagrozić celom projektu” – to fragment notatki, którą sporządzili badacze na prośbę PZW.
Wody Polskie również wydały komunikat, w którym poniekąd wskazały winnego całej sytuacji: „Całkowite otwarcie śluz(y) przez właściciela Małej Elektrowni Wodnej Rębów na jazie rzeki Nidy w miejscowości Rębów spowodowało śnięcie ryb, małż, mięczaków i innych organizmów wodnych. Działania te doprowadziły do dużych strat w ekosystemie rzeki”.
Jak podaje „Gazeta Wyborcza”, „Wody Polskie zwracają uwagę, że najprawdopodobniej celem otwarcia śluzy było oczyszczenie rzeki z namułu zgromadzonego przed zasuwami”.
Zdjęcie martwych ryb zamieścił na Facebooku rezes Koła PZW w Kielcach.
Poglądy i opinie zawarte w artykule mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.
Klikając przycisk "Post", jasno wyrażają Państwo zgodę na przetwarzanie danych na swoim koncie w Facebooku w celu komentowania wiadomości na naszej stronie internetowej za pomocą tego konta. Szczegółowy opis procesu przetwarzania danych można znaleźć w Polityce prywatności.
Zgodę można wycofać, usuwając wszystkie pozostawione komentarze.
Wszystkie komentarze
Pokaż nowe komentarze (0)
w odpowiedzi na (Pokaż komentarzUkryj komentarz)