Pół świata współczuje Aleksiejowi Nawalnemu, że biorąc „na barki” ciężar Rosji o mało nie przepłacił to życiem. Współczuje, bo dziś wyrażać współczucie, nazywać się empatycznym, to tak, jakby przynależeć do lepszej części ludzkości.
Współczucie wylewa się z każdego miejsca.
Gazety, fora internetowe i sieci społecznościowe pełne są smutnych i załzawionych buziek.
Im więcej łzawych piktogramów, skleconych naprędce i niechlujnie napisanych wyrazów współczucia, tym większe przekonanie „obdarowanego”, że jego ofiara nie poszła na marne.
Dlaczego akurat „otruli go”?
Mnogość tych postaw i bezrefleksyjność w ich wyrażaniu zdeprecjonowała empatię. Wiem - truizm. Objawiamy publicznie swoją empatyczność, stajemy po stronie pokrzywdzonego, bo naiwnie wierzymy, że skrzywdzony, skoro doznał krzywdy, znaczy wymaga współczucia.Przechodzimy obojętnie obok krzywd jednostkowych - ludzi krzywdzonych w pracy, w szkole. Ale uaktywniamy swoją empatyczność, jeśli ktoś publicznie krzyczy: doznałem krzywdy, zostałem skrzywdzony, nakażcie winowajcę, którego wam wskażę. Zapominając, że czasami to złodziej najgłośniej krzyczy łapać złodzieja.
Jeszcze jedno pokolenie i będziemy współczuć Hitlerowi, że musiał popełnić samobójstwo i w ramach narodowych zbiórek wyślemy 1 euro poprzez płatnego sms’a (bo prosto i łatwo), aby ustawiać mu pomniki.
Kiedy Kira Jarmysz, rzecznik prasowy Aleksieja Nawalnego, dostrzegła, że jej szef osuwa się po ścianie samolotowej toalety, wyrzuciła z siebie histeryczne „otruli go”. Dlaczego akurat „otruli go”?
Internetowy śmietnik, gdzie nie ma miejsca nawet na półprawdy
Gdyby krzyknęła „Ratunku, pomocy, człowiek ma zawał”, to wielu widzów „samolotowego teatru” nie odwróciłoby głowy, aby nie dać się zauważyć, nie dać się wciągnąć w problemy zdrowotne anonimowego pasażera.
Tymczasem, kiedy mowa o truciźnie, to trzeba wykazać swoją reakcję, a nuż, samemu można stać się jej ofiarą, szczególnie w tak ograniczonej przestrzeni jak samolot. Lęk o siebie wyostrza współczucie.
Wolałbym, aby za wydarzeniami ze Skripalem i Nawalnym stała Rosja, aby można nią było straszyć niegrzeczne dzieci i uczynić z niej modus operandi każdej politycznej kampanii.
To, co jest wspólne wszystkim, to stan zagubienia, brak umiejętności odróżniania fałszu od prawdy. Wszystkie te „neo” (neokonserwatyzm, neoliberalizm) i wszystkie „post” (postprawda, postdemokracja, postsprawiedliwość) sprawiły, że pogubieni ludzie zaczęli szukać prawdy w internetowym śmietniku, gdzie nie ma miejsca nawet na półprawdy.
Głupi zaczął nauczać głupszego. Debil triumfuje nad imbecylem, a ten nad idiotą, który wyzwolony ze wszystkich ograniczeń (bo każdy dysponuje przyrodzoną wolnością słowa) szerzy wirusa, który stanowi podglebie dla takich wirusów jak, choćby, COVID-19.
Kulą u nogi Unii Europejskiej
Dzisiejsza Rosja, a dokładniej Rosja czasu Putina stała się państwem przewidywalnym, choć jej krytycy budują swoje teorie na jej nieprzewidywalności. Niestety Putin na międzynarodowej szachownicy nie ma partnera. Kolektywna Unia Europejska jest mocnym gospodarczo podmiotem, ale politycznie, ze swoim liberum veto, jest organizmem słabym.
Kulą u nogi Unii Europejskiej są państwa z grupowego piątego rozszerzenia z 2004 i 2007 roku.Unia pozyskała blisko 100 milionów konsumentów o mentalności petenta z niską kulturą polityczną. Bardziej zjadaczy niż innowatorów. Członkami unijnej społeczności stali się ludzie wyjątkowo podatni na manipulacje, ulegający wpływom i nieprzyzwyczajeni do ponoszenia odpowiedzialności za swoje działania.
Wieloletnia bezkrytyczna wiara w zachodnioeuropejski mit spowodowała, że w zderzeniu z rzeczywistością unijnych tradycji prawnych, kulturowych, religijnych i obyczajowych „nowi Europejczycy” poczuli się zagubieni. Stąd ucieczka w „amerykański sen”, który jest jakby zadośćuczynieniem dla europejskich rozczarowań, widocznych szczególnie wśród narodów Litwy, Łotwy, Estonii i Polski i stojącej w rozkroku Ukrainy, która członkiem Unii Europejskiej jeszcze nie jest, a kolejnym stanem Stanów Zjednoczonych być nie może.
Piękna Julia Timoszenko
Bezpruderyjny ekshibicjonizm umysłowy „wyzwolonych z komunizmu”, który można zaobserwować dosłownie wszędzie, pozwala dostrzec, jak małe pokłady politycznego realizmu tkwią w przeważającej części tzw. klasy politycznej, będącej emanacją społeczeństw na czele, których stoją.
Krajom tym i ich elitom nadającym się do stadnego zarządzania, Amerykanie zaordynowali wroga w postaci Rosji i zasiali wątpliwości, co do koncepcji europejskiej integracji. Sto milionów ten schemat „łyknęło jak młody pelikan”.Aby osiągnięte przyczółki utrzymać, trzeba, od czasu do czasu, coś rzucić na żer opinii publicznej. Wymyślono Skripala w Londynie, aby pokazać, że Rosjanie mogą użyć broni chemicznej w Zachodniej Europie, stworzono narrację, że Rosjanie wybrali Amerykanom Trumpa na prezydenta, co zostało potraktowane prawie jak agresja militarna. Dla przestraszenia państw flanki wschodniej zorganizowano przewrót na Ukrainie, a akcja z Aleksiejem Nawalnym jest dopełnieniem z ukrytym, ale oczywistym przekazem - Rosjanie używają gazów bojowych na swoim terytorium i przeciw swoim obywatelom.
Tym razem kolejna rola w spektaklu była przeznaczona dla Niemiec i niemieckiej opinii publicznej. Kolejna, bo w pierwszej bohaterką była Julia Timoszenko więziona w kazamatach Janukowycza.
Piękna Julia „ledwie ciepła”, poobijana, z sińcami na całym ciele i na wózku inwalidzkim wyjechała do niemieckiego szpitala, aby po kilkunastu dniach brykać jak młoda klaczka.
Rośnie zapotrzebowanie na nową twarz
Performance z Aleksiejem Nawalnym był jeszcze bardziej okazały: spektakularne otrucie, medyczne samoloty transportowe, transmisja on-line, asysta honorowa z lotniska do szpitala, kunszt niemieckich medyków, zdolnych zneutralizować gaz bojowy w ciele pacjenta, wizyta w szpitalu Kanclerz Merkel. Wszystko z rozmachem, jak przy zaprzysiężeniu na „pierwszego obywatela Rosyjskiej Federacji”, czego Nawalny w rozmowie z BBC wcale nie ukrywa.Nawrót pandemii Covid-19 przyćmił spektakl z Nawalnym, z czego niezadowolony jest zapewne sam bohater i zespół reżyserski z Kirą Jarmysz na czele.
Notabene jej akcje pójdą w górą, bo w Nawalnym zauważalny był syndrom „wypalenia”, podobnie jak wcześniej u Kasparowa, i rośnie zapotrzebowanie na nową twarz antyputinowskiej Rosji.
Poglądy i opinie zawarte w artykule mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.
Klikając przycisk "Post", jasno wyrażają Państwo zgodę na przetwarzanie danych na swoim koncie w Facebooku w celu komentowania wiadomości na naszej stronie internetowej za pomocą tego konta. Szczegółowy opis procesu przetwarzania danych można znaleźć w Polityce prywatności.
Zgodę można wycofać, usuwając wszystkie pozostawione komentarze.
Wszystkie komentarze
Pokaż nowe komentarze (0)
w odpowiedzi na (Pokaż komentarzUkryj komentarz)