Jedna to projekt prezydencki, który miałby rzekomo łagodzić skutki skandalicznego wyroku Trybunału Konstytucyjnego, odbierającego kobietom jeden z nielicznych powodów do legalnej aborcji. Drugi to projekt posłów Solidarnej Polski. Mowa w nim o utworzeniu hospicjów dla zdeformowanych płodów, które miałyby umrzeć tuż po urodzeniu.
Skazani na cierpienia
Posłowie partii Zbigniewa Ziobry doszli do wniosku, że problem kobiet, które nie chcą rodzić dzieci, które po urodzeniu mają umierać w cierpieniach, polega jedynie na tym, że trzeba im zapewnić godne warunki ich cierpienia pod opieką kapłana. Zapewne kapłana jedynie słusznej katolickiej religii, którą wyznają rządzący. Nie wiadomo jednak czy wyznawcom Kościoła Latającego Potwora Spaghetti i innych religii też taką opiekę te makabryczne hospicja by zapewniały.
Protestującym ten pomysł wydaje się kuriozalny i chory: kobiety i ich dzieci mają cierpieć, bo jest to w zgodzie z moralnymi zasadami, które wyznają politycy partii rządzącej, ale nie one same.Polskie kobiety chcą jak inne Europejki mieć prawo do aborcji. Nie chcą żyć w zakłamanym bastionie średniowiecza naszego kontynentu. W większości krajów europejskich kobieta może przerwać ciążę do 12. tygodnia. Wyjątkiem są Watykan, San Marino i Malta - tam aborcja jest nielegalna, oraz Polska, Monako, Andora i Liechtenstein, w których możliwość przerwania ciąży jest mocno ograniczona.
Polska jest ostatnim dużym krajem Europy z tak rygorystycznym dostępem do aborcji. Ale to i tak dla rządzących i kościoła katolickiego za mało. Polska kobieta ma cierpieć, patrzeć jak umiera jej narodzone dziecko, bo władcy współczesnej Polski i kościół katolicki mówią jej, że cierpienie ją uszlachetni.
Było gorąco: zamieszki i ostra reakcja policji
Rząd na demonstrację przygotował się dobrze. Sejm otoczyły setki radiowozów i tysiące policjantów. Protestujący nie odpuścili i ruszyli w miasto blokować ulice. Natrafiali na policyjne blokady, ale okazały one nieskuteczne. Udało się zablokować Marszałkowską, a później Aleje Jerozolimskie. W tygodnicę bitwy między policją i pseudokibicami jaka miała miejsce 11 listopada, również pod EMPiK doszło do przepychanek. Były one jednak całkowicie różne od tych, jakie mogliśmy oglądać przez tygodniem podczas Marszu Niepodległości. Nie było żadnych zniszczeń i żadnych poszkodowanych.Do tych przepychanek też by zresztą nie doszło, gdyby policja z nieznanych powodów nie odgrodziła jednej grupy ludzi od innej. Pod naporem tłumu i tak musiała ustąpić i grupy ludzi się połączyły. Zatrzymano jakieś osoby i ponoć po wylegitymowaniu zwolniono.
Z ronda de Gaulle'a, demonstranci weszli w Nowy Świat, a stamtąd Warecką pod siedzibę TVP. Tam odbył się kolejny wiec i ostre słowa pod adresem TVP PiS jak się dziś w kraju mówi o telewizji państwowej. Gdy chcieli wrócić Warecką napotkali policyjną blokadę. To samo było już na placu Powstańców Warszawy, na który ponownie się wycofali. Tym razem policjanci ubrali już swoje białe hełmy a w rękach mieli tarcze.
O godzinie 22.00 na placu nadal było gorąco. Ewidentnie policja od pewnego momentu zaczęła eskalować przemoc i prowokować pokojową manifestację. Po spisaniu wszystkich uczestników ludzi w końcu uwolniono z placu.
Do pewnego momentu transmitowałem wszystko na żywo na stronie Sputnik Polska w Facebooku.
Poglądy i opinie zawarte w artykule mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.
Klikając przycisk "Post", jasno wyrażają Państwo zgodę na przetwarzanie danych na swoim koncie w Facebooku w celu komentowania wiadomości na naszej stronie internetowej za pomocą tego konta. Szczegółowy opis procesu przetwarzania danych można znaleźć w Polityce prywatności.
Zgodę można wycofać, usuwając wszystkie pozostawione komentarze.
Wszystkie komentarze
Pokaż nowe komentarze (0)
w odpowiedzi na (Pokaż komentarzUkryj komentarz)