Jak donosi „Gazeta Wyborcza”, Poczta zaczęła wydawać pieniądze bez umowy, która gwarantowałaby jej zwrot wyborczych kosztów z budżetu. Dlatego też obciążono PKW – na podstawie ustawy o zapobieganiu epidemii, w której stosowny przepis dopisali posłowie PiS. 1 września poczta wysłała do PKW wniosek o zwrot, ale faktury wysłała dopiero po miesiącu, czyli w październiku. W dodatku są to faktury… poufne czyli objęte tajemnicą przedsiębiorstwa.
Poczta: niech płaci PKW. PKW: ale za co konkretnie?– Stanowisko Poczty jest analizowane pod względem prawnym. PKW chce wiedzieć, czy faktycznie wyborcze wydatki to informacje, które jako tajemnica przedsiębiorstwa nie mogą zostać ujawnione – twierdzą informatorzy gazety. Prawnicy PKW mają teraz zagwozdkę. Twierdzą, że trudne może być spełnienie części żądań Poczty, która pod majowe wybory podciągnęła mnóstwo zakupów wiosną – m.in., za maseczki, przyłbice, płyny. Poczta korzysta z nich cały czas. Dlatego PKW bo się zarzutu niegospodarności. Chce wiedzieć, za co konkretnie ma oddać pieniądze.
Poczta powołuje się na zapisy ustawy o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji z lipca 2018 r., które mówią o tym, iż informacje posiadające wartość gospodarczą dla przedsiębiorstwa podlegają ochronie. Opozycja twierdzi, że rząd oraz podległe mu instytucje, które miały współorganizować wybory kopertowe, nadużywają zasłaniania się tym przepisem.
Poczta: to premier zlecił organizację wyborów
– Poczta nie ma prawa kręcić w sprawach publicznych wydatków. Stwarza iluzoryczne tajemnice, by ochronić niegospodarność i szastanie pieniędzmi podatników. Wszystko powinno być jawne, do utajniania wydatków na wybory nie ma podstaw – skomentował dla GW poseł Robert Kropiwnicki, który wraz z innymi posłami KO przeprowadził kontrole poselskie na przełomie wiosny i lata w komórkach zaangażowanych w majowe wybory.Posłowie opozycji zwracają uwagę, że problem Poczty wynika z faktu, że ostatecznie Jacek Sasin – minister aktywów państwowych, nie podpisał ze spółką umowy stanowiącej podstawę dla wydania tych pieniędzy.
Tutaj zaczyna się prawdziwa przepychanka: prezes Poczty powołuje się na polecenie premiera z 16 kwietnia, ale Mateusz Morawiecki twierdzi, że wcale nie zlecał Poczcie organizacji wyborów kopertowych a jego decyzja miała charakter jedynie szczegółowy, a nie powszechny (miała jedynie na względzie wyborców chorych, starszych, niepełnosprawnych, którzy powinni mieć w pandemii prawo zagłosować droga korespondencyjną). Sąd Administracyjny orzekł inaczej i wydał wyrok, według którego naruszono konstytucyjne prawo do sprawiedliwych wyborów. Premier nie zgadza się z orzeczeniem, złożył wniosek o kasację do NSA.
Jacek Sasin: działałem z polecenia premiera
Jacek Sasin także twierdzi, że działał na podstawie decyzji premiera. A umowy z pocztą ostatecznie nie podpisał, ponieważ nie miał kompletu informacji potrzebnej do wygenerowania takiej umowy.
– Miałem faktycznie twarde zalecenie ze strony pana premiera w tej decyzji, żeby umowa została podpisana i nie uchylałem się od tego.
Żeby jednak podpisać umowę, trzeba wiedzieć na jaką sumę ta umowa ma być podpisana. Do momentu, kiedy Poczta nie określiła wszystkich składowych, które kształtowałyby tę sumę, trudno było podpisać umowę. Gdyby wybory odbyły się w terminie konstytucyjnym, umowa byłaby podpisana. W momencie kiedy okazało się, że trzeba przygotowania przerwać, podpisanie umowy stało się bezprzedmiotowe – mówił niedawno w Radiu Plus.
Poglądy i opinie zawarte w artykule mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.
Klikając przycisk "Post", jasno wyrażają Państwo zgodę na przetwarzanie danych na swoim koncie w Facebooku w celu komentowania wiadomości na naszej stronie internetowej za pomocą tego konta. Szczegółowy opis procesu przetwarzania danych można znaleźć w Polityce prywatności.
Zgodę można wycofać, usuwając wszystkie pozostawione komentarze.
Wszystkie komentarze
Pokaż nowe komentarze (0)
w odpowiedzi na (Pokaż komentarzUkryj komentarz)