Szczepionka „Sputnik V” została opracowana przez Narodowy Instytut Badawczy Epidemiologii i Mikrobiologii im. Gamalei – czyli instytucję państwową. Szczepionki, które chce kupić KE i dystrybuować po krajach wspólnoty pochodzą od wielkich koncernów farmaceutycznych, które nie kryją, że liczą na potężne zyski. Analitycy banku Morgan Stanley szacują, że Pfizer i jego niemiecki partner BioNTech zarobią na szczepionce 13 miliardów dolarów tylko w przyszłym roku. A patrzenie na lek, mający ochronić świat przed śmiertelna zarazą, w kategoriach „monetyzacji”, demoralizuje obie strony transakcji.

Oczywiście „moralność koncernów farmaceutycznych” jest humorystycznym oksymoronem, ale w przypadku pandemii, która dotknęła prawie 60 milionów ludzi na całym świecie i z dnia na dzień morduje światową gospodarkę, radosne oczekiwanie kosmicznych zysków zdaje się szczególnie bezwstydne. Z drugiej strony sposób, w jaki Europa ulega logice zysku motywującej producentów szczepionki, także nie przynosi nam chwały.
Kto da więcej
Komisja Europejska, podobnie jak USA, bierze agresywny udział w licytacji nieistniejących jeszcze szczepionek, które mają zatrzymać falę pandemii i sprawić, że „życie powróci do normy”. Kłopot w tym, że owa licytacja pozostawia biedniejsze kraje na końcu kolejki. W ciągu kilku dni od ogłoszenia sukcesu swoich prób klinicznych Pfizer sprzedał „na pniu” 80 procent dawek szczepionki, które – potencjalnie – wyprodukuje w tym roku, rządom reprezentującym zaledwie 14 procent globalnej populacji. Unia Europejska zamówiła 300 milionów, USA – 100, ale zaklepały sobie prawdo do kolejnych 500. Reszta świata – biedne kraje, których nie stać na wojnę cenową z potęgami gospodarczymi jakimi są USA i UE, mogą się pokornie ustawić w kolejce i poczekać, co im skapnie, kiedy Zachód się nasyci.Nie ma to nic wspólnego z planem, zawartym w porozumieniu COVAX, którego Unia Europejska jest stroną. To program mający na celu „przyspieszenie opracowania i produkcji szczepionek przeciwko COVID-19 oraz zapewnienie sprawiedliwego i równego dostępu dla wszystkich krajów na świecie”. Według planu metoda dystrybucji szczepionki przeciwko światowej zarazie ma być podyktowana wyłącznie względami medycznymi.
W pierwszej fazie wszystkie kraje będące stroną porozumienia otrzymałyby dość szczepionek dla 3 procent populacji „z linii frontu” – służby zdrowia, opieki społecznej etc. Później dodatkowe dawki, przeznaczone dla osób najbardziej zagrożonych – seniorów, pacjentów z chorobami współistniejącymi – mają sukcesywnie doprowadzić od zaszczepienia 20 procent populacji we wszystkich krajach COVAX.
W drugiej fazie o tym, kto pierwszy otrzyma szczepionkę, ma decydować szybkość rozprzestrzeniania się wirusa w poszczególnych krajach; zagrożenia związane z równoległym rozprzestrzenianiem się innych patogenów (np. odry); stan służby zdrowia i jej zdolność do wytrzymania obciążenia.Taki system jest nie tylko moralnie, ale też praktycznie słuszny: zatrzymanie globalnej epidemii musi odbyć się na poziomie globalnym. Jednak już dokładnie widać, że nic z tego nie będzie. A to dlatego, że oba koncerny farmaceutyczne, które już pochwaliły się szczepionką – Pfizer i Moderna – nie kryją, że chcą na niej zarobić.
Patentowanie słońca
Kiedy w 1955 roku amerykański wirusolog Jonas Salk opracował pierwszą szczepionkę na polio, legendarny amerykański reporter Edward R. Murrow zapytał go „kto jest właścicielem patentu”. Salk odpowiedział wówczas, lekko speszony: „No, ludzie... Nie ma patentu. Czy można opatentować słońce?”.
Dziś tego typu myślenie korporacyjna Ameryka uznaje za bluźnierstwo, albowiem „zyski z patentów są motywacją dla prowadzenia badań, które służą całej ludzkości”. W ślad za nią, niestety, tę samą filozofię przyjmuje szeroko pojęty „Zachód”: system oparty na apoteozie chciwości jako mechanizmu rozwoju ludzkości jest dla biznesu szalenie atrakcyjny.
Chciwość kontra geopolityka
Rosja za to – głosi zachodni, a także polski komentariat – nie ma tak uczciwych zamiarów, albowiem chce użyć swojej szczepionki do budowy swoich geopolitycznych wpływów. I to jest powód, dla którego Europejska Agencja Leków (EMA) tak nerwowo reaguje na węgierskie zamiary dotyczące rosyjskiej szczepionki: z medycznego punktu widzenia wszystkie szczepionki niosą tyle samo pytań, bo walka z COVID-19 to ciągle niezbadany ląd. Dlatego wybór szczepionki powinien być decyzją nawet nie tyle Węgier, co Węgrów. A także Niemców, Francuzów, Hiszpanów i Polaków. Każdy obywatel UE powinien móc sam zdecydować nie tylko, czy chce się zaszczepić, ale także czyim preparatem.
Nie sądzę, żeby Komisja Europejska miała moralne prawo mi tego zabronić.
Poglądy i opinie zawarte w artykule mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.
Klikając przycisk "Post", jasno wyrażają Państwo zgodę na przetwarzanie danych na swoim koncie w Facebooku w celu komentowania wiadomości na naszej stronie internetowej za pomocą tego konta. Szczegółowy opis procesu przetwarzania danych można znaleźć w Polityce prywatności.
Zgodę można wycofać, usuwając wszystkie pozostawione komentarze.
Wszystkie komentarze
Pokaż nowe komentarze (0)
w odpowiedzi na (Pokaż komentarzUkryj komentarz)