Stało się tak podczas posiedzenia PE, gdy europosłowie zajmowali się inicjatywą Minority Safepack. Kohut upomniał się o gwarę śląską, której władze Polski nadal nie uznały za oficjalny język regionalny (jak stało się np. z językiem kaszubskim).
Europoseł zaczął swoje przemówienie po polsku. Nawiązał do unijnego motta „Zjednoczona w Różnorodności” i w tym kontekście upomniał się o Śląsk. Stwierdził, że tożsamość śląska nie posiada oficjalnego uznania ani wsparcia państw członkowskich. Według europosła Wiosny narodowość śląska i „jego pierwszy język” to „żadem wstyd”, choć „w Warszawie mówią”, że nie ma takiego języka ani takiej narodowości. Później Kohut przeszedł płynnie na śląski i tłumacze na angielski nie dali rady już płynnie przełożyć jego kwestii.
This is great! MEP @LukaszKohut speaks in the Silesian language in the European Parliament and the simultaneous translator gets completely confused 😃 pic.twitter.com/OemJLfskqd
— Christopher Lash (@ChrisLashHist) December 15, 2020
– I stoja tukej, chocioż we Warszawie godajom, że Ślonzoków i Ślonzoczek niy ma, że niy ma prawa być ślonskij godki, że niy ma ślonskij nacyje. A to niy ma gańba być ze myńszości. To niy ma ganba godać po ślonsku. Je prawie na opach – mówił po śląsku europoseł.
Prowadzący obrady wyjaśnił pod koniec posiedzenia, że „tłumaczenie na angielski było niedostępne, bo nie zostało wygłoszone w oficjalnym języku UE”. Dziś widzimy powrót tradycji i dumy z regionalnych dialektów. Powstają nawet specjalne tłumaczenia wielkich dzieł literackich: Grzegorz Kulik, tłumacz, na śląski przełożył takie książki, jak „Mały Książę” („Mały Princ”), „Opowieść Wigilijna” („Godnio pieśń”), „Kubuś Puchatek” („Niedźwiodek Puch”) czy „Alicja w Krainie Czarów” („Alicyjo we Kraju Dziwōw”) – opowiedział o tym w programie „Dzień dobry TVN”.– Poprzednie pokolenie, ci ludzie, co mają dzisiaj 50, 60 lat, dorastali w okresie PRL-u i byli nauczeni tego, że koniecznie musi być po polsku. Ich przodkowie mówią po śląsku i ich dzieci zaczynają też mówić. Nie ma tego wstydu. (...) Język śląski zaczyna się odradzać – mówił. – ie podoba mi się słowo "gwara". Chodzi nie o samą definicję tego słowa, ale bardziej o jego prestiż. Gwarą mało kto chce mówić. Dlatego my preferujemy słowo „dialekt” albo „język”.
Najbardziej znany w Polsce ekspert od językoznawstwa, prof. Jan Miodek, również w rodzinnym domu mówił po śląsku. Jego matka pochodziła z Małopolski, a ojciec ze Śląska, właśnie na Górnym Śląsku dorastał przyszły językoznawca zanim wyjechał na studia do Wrocławia.
Co ciekawe jednak, prof. Miodek uważa, że śląski nie powinien zostać uznany za język regionalny.
– Kapitałem dialektu śląskiego jest jego mozaikowość. Na ten dialekt śląski składa się kilkadziesiąt gwar. Próba kodyfikacji będzie zawsze z krzywdą dla którejś z tych gwar. Nie dajmy się zwariować – mówił już prawie dekadę temu „Dziennikowi Zachodniemu”. – Myślę, że znajdą się językoznawcy gotowi na wszystko. Ja umywam ręce. Jak Piłat. I wątpię w kompetencje historyczno-językowe tych gotowych na wszystko.
Ale już na przykład pisarz Szczepan Twardoch uważa inaczej: dziękując za przyznany tytuł Ambasadora Polszczyzny w Piśmie w 2019 r., zapowiedział, że pieniądze z nagrody przeznaczy na prace nad kodyfikacją języka śląskiego.
Poglądy i opinie zawarte w artykule mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.
Klikając przycisk "Post", jasno wyrażają Państwo zgodę na przetwarzanie danych na swoim koncie w Facebooku w celu komentowania wiadomości na naszej stronie internetowej za pomocą tego konta. Szczegółowy opis procesu przetwarzania danych można znaleźć w Polityce prywatności.
Zgodę można wycofać, usuwając wszystkie pozostawione komentarze.
Wszystkie komentarze
Pokaż nowe komentarze (0)
w odpowiedzi na (Pokaż komentarzUkryj komentarz)