Jacek Sokołowski kieruje Centrum Badań Ilościowych nad Polityką Uniwersytetu Jagiellońskiego, toteż posiada spore instrumentarium do zrozumienia, o co chodzi w masowych zachowaniach Polaków. W swojej opublikowanej w „DGP” analizie proponował następującą interpretację obecnego aborcyjnego konfliktu między władzą i społeczeństwem: przez pierwsze 30 lat demokracji w Polsce panowała swoista zmowa.
Nie wolno czy nie można?
Udajemy, że jesteśmy konserwatywni i wierzący – zakazujemy aborcji, obchodzimy religijne święta, bierzemy kościelne śluby i chrzcimy dzieci – ale tak naprawdę żyjemy po swojemu. Młodzi zaczynali współżycie bardzo wcześnie i na pewno nie po ślubie, pary mieszkały ze sobą „na kocią łapę”, ludzie wielokrotnie w życiu zmieniali partnerów i stosowali antykoncepcję, a aborcja była – tak naprawdę – powszechnie dostępna: czy to w formie podziemia, czy turystyki, czy – najczęściej – prywatnego importu tabletek RU-486.
Istota „kompromisu aborcyjnego” polegała nie na tym, że ustawa dopuszczała trzy wyjątki od zakazu aborcji – ale na tym, że nielegalna aborcja nie była ścigana. Nieściganie kobiet było zapisane w samej ustawie („nie podlega karze matka dziecka poczętego”), a praktyka była taka, że, mimo możliwości prawnej płynącej z art. 152 KK – przerwanie ciąży za zgodą kobiety, z naruszeniem przepisów ustawy lub pomoc w takiej aborcji, do 3 lat więzienia – również pomagający nie byli nadmiernie narażeni na odpowiedzialność karną.Ostatni ruch w kierunku zaostrzenia przepisów oznaczał, że „rządzący powiedzieli ludziom: dość tego udawania, teraz będziecie konserwatywni naprawdę” – pisał Sokołowski – „Wyrok TK potraktowano jak zapowiedź władzy, że właśnie zmieni się ta istota sprawy.
Ludzie odebrali go jako zagrożenie, że »nie wolno« zostanie przekształcone w »nie można«. Skoro więc nie chcecie pozwolić nam żyć w dwójmyśleniu (które nie jest dla nas wygodne, ale pozwala nam pogodzić przywiązanie do tradycji z naszym prawdziwym stylem życia), tylko chcecie nam przykręcić śrubę, to my wam teraz pokażemy”.
Wydany na tydzień przed publikacją orzeczenia TK wyrok sądu okręgowego w Koninie jest pierwszą jaskółką wskazującą, jak dalece trafna jest społeczna interpretacja ostatnich decyzji władzy w sprawie aborcji.
Więzienie za przyzwoitość
SO w Koninie skazał właśnie na pół roku bezwzględnego więzienia mężczyznę, który dał swojej dziewczynie 100 euro na tabletki aborcyjne.
Martyna W. z Orchowa w powiecie słupeckim miała 19 lat, kiedy wpadła ze swoim facetem, Robertem L., który miał lat 35. Jak zeznawała w sądzie, najpierw postanowiła urodzić, ale później zmądrzała i zarządziła internetowy zakup Mifepristonu i Misoprostolu – standardowego koktajlu aborcyjnego – za które Robert uczciwie zapłacił. Organizm dziewczyny zareagował nieco zbyt gwałtownie – a może ona sama okazała się nieco zbyt histeryczna – i wprawdzie skutecznie pozbyła się zarodka, ale z bólem brzucha trafiła do szpitala w Strzelnie, skąd jakaś nawiedzona lekarka doniosła na policję. Dziewczyna – zapewne nie za mądra i nieświadoma swoich praw – zamiast odmówić zeznań, wsypała partnera, który, znów uczciwie, przyznał się do zapłacenia za tabletki. Sąd wlepił mu pół roku bezwzględnego więzienia z z art. 152 KK.
Tymczasem to wszystko są rzeczy, które – w opinii większości społeczeństwa – dobrze świadczą o mężczyźnie. Jeśli rzeczywiście namówił młodą dziewczynę, nastolatkę, żeby nie niszczyła sobie życia nieplanowaną ciąża, zanim znajdzie pracę, mieszkanie, jakiś pomysł na siebie – to wyświadczył przysługę jej i ludzkości. A jeśli do tego był już kilka razy karany – to doprawdy rzadki dowód na skuteczność resocjalizacji naszego systemu karnego.
Facet – jak można wnioskować z sześciu wyroków, nieszczególnie poważny życiowo – zachował się jak dorosły człowiek, wziął odpowiedzialność za swoje czyny, pomógł partnerce, która potrzebowała pomocy. I uczciwie – mimo, iż w procedurze karnej nie był nowicjuszem – przyznał się do tego, co zrobił.
Morał z tej historii, dla wszystkich mężczyzn w wieku rozrodczym, którzy niechcący zrobią dziecko kobiecie niebędącej ich żoną, jest następujący: oddalcie się prędziutko, nie oglądając się za siebie. Obecnie w Polsce jest ponad 300 tysięcy dłużników alimentacyjnych, więc nawet jak kobieta wywalczy w sądzie alimenty – i tak niewiele z tego wynika. Ale jeśli uczciwie zapłacicie za jedyne sensowne rozwiązanie problemu – grozi wam więzienie.
Koszty lotu prezesa
Rządzący Polską starzec, zahibernowany w ukształtowanej pół wieku temu koncepcji, iż „Kościół katolicki jest depozytariuszem i głosicielem powszechnie znanej w Polsce nauki moralnej; nie ma ona w szerszym społecznym zakresie żadnej konkurencji” kompletnie odleciał.
Za ten odlot zapłacą młode kobiety, ich partnerzy, całe społeczeństwo.
Jedyna nadzieja w tym, że pokolenie, którego świadomość kształtuje się dziś na ulicach – skutecznie odwróci się od Kościoła kat., który trafnie oskarża o odpowiedzialność za nowe nieludzkie prawo.
Wypisze się z religii, nie będzie chodzić do Kościoła nawet „koło Wielkiejnocy”, nie będzie brać ślubów kościelnych i nie ochrzci swoich dzieci, jeśli zechce je mieć. I już nigdy nie zagłosuje na służalczych wobec Kościoła bigotów.
Trochę to potrwa – ale owoce szaleństwa Kaczyńskiego zbiorą jego ideowi następcy.
Poglądy i opinie zawarte w artykule mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.
Klikając przycisk "Post", jasno wyrażają Państwo zgodę na przetwarzanie danych na swoim koncie w Facebooku w celu komentowania wiadomości na naszej stronie internetowej za pomocą tego konta. Szczegółowy opis procesu przetwarzania danych można znaleźć w Polityce prywatności.
Zgodę można wycofać, usuwając wszystkie pozostawione komentarze.
Wszystkie komentarze
Pokaż nowe komentarze (0)
w odpowiedzi na (Pokaż komentarzUkryj komentarz)