Większość Polek i Polaków, o czym mówią badania opinii publicznej, nie zgadza się na zaostrzanie ustawy antyaborcyjnej. Znów wychodzą na ulice polskich miast. To już prawie 100 dni większych i mniejszych, jakie przetoczyły się przez nasz kraj. Po proteście w dniu publikacji wyroku TK w Dzienniku Ustaw zastanawiałem się, czy kolejne protesty to już będzie musztarda po obiedzie.
Okazało się, że nie, i protesty mogą wybuchnąć z nową siłą. Dzień po dniu w Warszawie i innych miastach ludzie znów zaprotestowali. I tak ma być według organizatorów codziennie, aż do skutku.
„Pokrwawione” pluszaki przerzucano następnie przez ogrodzenie pod budynek Trybunału. Organizatorki zapowiedziały, że codziennie będą tak na czerwono oznaczać miejsca kolejnych protestów.
Dwie osoby przedarły się przez kordon policji, pokonały ogrodzenie Trybunału, odpaliło race i przybiło do drzwi budynku plakat Strajku Kobiet. Osoby te zostały zatrzymane przez policję. I tu zaczęły się schody. Protest miał mieć ścisłe ramy czasowe.
Miał trwać dwie godziny, od 19 do 21. Zatrzymanie tych dwóch osób, a następnie jeszcze trzech spowodowało, że protest przekształcił się w bezterminowy. Protestujący zażądali informacji, czy i dokąd zabrano te osoby grożąc, że pozostaną tam dopóki nie dowiedzą się, co z nimi zrobiła policja. Do akcji wkroczyli policyjni negocjatorzy.Najpierw zapierali się, że zatrzymano tylko trzy osoby, by w kolejnych negocjacjach przyznać się do zatrzymania jeszcze dwóch.
Równocześnie policja zaczęła ściągać kolejne oddziały policji. Na obu wylotach Alei Szucha stanęły uzbrojone w kaski, pałki, gaz i tarcze, oddziały policji, a przez megafony rozlegały się wezwania do opuszczenia „nielegalnej” demonstracji. Policja zapowiedziała, że ludzi będzie wypuszczać z kotła, który utworzyła, po ich wylegitymowaniu.
Gdy policyjni negocjatorzy podali w końcu miejsca przetrzymywania zatrzymanych osób, ludzie ruszyli tam jak zwykle na solidarnościową pikietę: jedną osobę przewieziono na posterunek na ul. Żelaznej, a pozostałe wywieziono do aresztów poza Warszawę, do Mińska Mazowieckiego i Grodziska Mazowieckiego. Białe kaski nie pozwoliły im jednak wyjść z kotła. Doszło do przepychanek. Z tłumu policja wyciągnęła kilka osób. Osoby te też wywożono poza Warszawę. Tym razem do Legionowa i Pruszkowa. Zapewne po to, by nie dotarły tam solidarnościowe demonstracje.
O godzinie pierwszej w nocy Strajk Kobiet na Telegramie pisał, że nadal poszukuje 5 zatrzymanych uczestników, których miejsca pobytu pozostawały nieznane. O ile dzień wcześniej nie było żadnych zatrzymań, ani policyjnych interwencji, to tym razem policja znów była taka, jaką ją protestujący poznali przez 99 już dni protestów.Na piątek zapowiadane są kolejne protesty.
Poglądy i opinie zawarte w artykule mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.
Klikając przycisk "Post", jasno wyrażają Państwo zgodę na przetwarzanie danych na swoim koncie w Facebooku w celu komentowania wiadomości na naszej stronie internetowej za pomocą tego konta. Szczegółowy opis procesu przetwarzania danych można znaleźć w Polityce prywatności.
Zgodę można wycofać, usuwając wszystkie pozostawione komentarze.
Wszystkie komentarze
Pokaż nowe komentarze (0)
w odpowiedzi na (Pokaż komentarzUkryj komentarz)