Autor pisma, Krzysztof Sierak, zastępca Prokuratora Generalnego, uważa, że prokuratorzy zbyt często umarzali sprawy dotyczące łamania obostrzeń covidowych. Chodzi tu o przedsiębiorców, ale też o organizowanie demonstracji i zgromadzeń. Teraz zaleca podwładnym, aby postępowania przygotowawcze ograniczali do minimum, a bardzo szybko wdrażali postępowania karne – i to na podstawie restrykcyjnych przepisów, w których najwyższa możliwa kara to 8 lat pozbawienia wolności.
„Na ostro” z przedsiębiorcami
Do treści pisma dotarły media. Jakie są zawarte w nim zalecenia? Można streścić je w 3 punktach:
- Szybko robić wszczynać postępowanie przygotowawcze, zbierać dowody i dążyć do stawiania zarzutów sprowadzenia niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia wielu osób;
- W toku postępowania przygotowawczego inicjować działania Państwowej Inspekcji Pracy i Państwowej Inspekcji Sanitarnej;
- „Każdorazowo rozważać możliwość wdrożenia środków, o jakich mowa odpowiednio w art. 276 kpk i art. 39 pkt 2 kk” – czyli według możliwie surowej wykładni.
Jak to się ma do galerii handlowych?
Przedstawiciel Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka Piotr Kładoczny uważa, że to ręczne sterowanie prokuraturą i że to prokurator w terenie najlepiej wie, czy do przestępstwa doszło, z jakich pobudek, jak długo należy zbierać materiał dowodowy.
Krytycznie odniósł się także do zastosowania artykułu 165 Kodeksu karnego. Według niego, jeśli przedsiębiorca ma dramatyczną sytuację, ale otworzył działalność przestrzegając zasad reżimu sanitarnego, to niekoniecznie oskarżenie z tego artykułu utrzyma się w sądzie.
A co, jeśli rząd otwiera galerie handlowe i tam gromadzą się tłumy ludzi? To nie jest stwarzanie zagrożenia epidemicznego? Poza tym sam ten przepis jest bardzo kłopotliwy w stosowaniu, bo jakby traktować go literalnie, to można w zasadzie uznać, że samo życie w czasach pandemii także stwarza zagrożenie dla innych – mówi Piotr Kładoczny.Jednak zastępca prokuratora generalnego uważa inaczej. „Biorąc pod uwagę społeczną szkodliwość zachowań opartych na łamaniu ograniczeń i zakazów przeciwdziałających rozprzestrzenianiu się wirusa SARS-Covid 19, praktykę tę należy uznać za nieprawidłową” – pisze w zaleceniach.
Zarzut właśnie sprowadzenia niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia wielu osób usłyszał w ostatnia sobotę właściciel klubu Face 2 Face w Gliwicach Marcin K. W klubie w nocy z 30 na 31 stycznia po 10 miesiącach zamknięcia na imprezie bawiły się setki osób, przed klubem ustawiały się kolejki. Interweniowała policja. Użyto granatów hukowych i gazu, oddano też strzały ostrzegawcze. Funkcjonariusze wylegitymowali 213 osób. Marcin K. twierdzi, że Policja przekroczyła uprawnienia.
Poglądy i opinie zawarte w artykule mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.
Klikając przycisk "Post", jasno wyrażają Państwo zgodę na przetwarzanie danych na swoim koncie w Facebooku w celu komentowania wiadomości na naszej stronie internetowej za pomocą tego konta. Szczegółowy opis procesu przetwarzania danych można znaleźć w Polityce prywatności.
Zgodę można wycofać, usuwając wszystkie pozostawione komentarze.
Wszystkie komentarze
Pokaż nowe komentarze (0)
w odpowiedzi na (Pokaż komentarzUkryj komentarz)