Jarosław Kaczyński jest nazywany „pierwszym kociarzem RP”. Jego kot Alik był swego czasu żyjącą legendą i inspiracją – między innymi dla twórców serialu „Ucho prezesa”. Jednak jak się okazuje, jego brat również wykazywał troskę o te fascynujące zwierzęta.
Czaruś, Fiona, Feliks
Niezależnie od poparcia lub braku poparcia dla PiS, Alika znali wszyscy. To już archetypowy „kot przywódcy”. Jednak od kilku lat jego miejsce w domu Jarosława Kaczyńskiego zajmują inne czworonogi: kocia dama Fiona (która słynie z tego, że umie aportować) i czarny Czaruś. Towarzystwa dotrzymuje im jeszcze rudy Feliks, który wprawdzie jest kotem sąsiadów, ale w ogrodzie prezesa czuje się jak u siebie i często tam zagląda.
W żoliborskiej willi zdarza się „darcie kotów” między domownikami:– Oba najpierw wchodzą do mojego pokoju, a później na tapczan. Kiedy się odwracam, kot wygania kocicę, bo lubi być sam. Ja mam dobrą kocicę i złego kota. Jest między nimi pewna konkurencja. Chodzi o to, gdzie kto śpi – zwierzał się mediom Jarosław Kaczyński.
Stołeczne koty
Jednak okazuje się, że koty były oczkiem w głowie również nieżyjącego Lecha Kaczyńskiego. Jak podaje dziś „Gazeta Wyborcza”, jako prezydent Warszawy zapoczątkował on szlachetną tradycję dokarmiania wolno żyjących w stolicy kotów. W 2005 z jego inicjatywy miasto zaczęło intensywnie dokarmiać dzikie koty. Przeznaczono na to 170 tys. zł. Od tego czasu karma jest dostępna dla karmicieli wolontariuszy. Gazeta wspomina, jak stołeczne urzędniczki analizując fakturę zakupów karmy, zastanawiały się wówczas, czy ratusz organizuje przyjęcie.
W ubiegłym roku również miasto zadbało o dzikie koty. Dostały one 235 ton karmy za 1,6 mln zł. W Warszawie według danych ratusza pod koniec I kwartału 2019 roku działało 2593 społecznych karmicieli i karmicielek.
Bezdomność to nadal wyzwaniem
W 2019 roku do schronisk trafiło ponad 31 tys. kotów. To o 10 tys. więcej niż przed dekadą. Zarówno Główny Inspektorat Weterynarii, jak i organizacje prozwierzęce takie jak Fundacja „Viva!” zwracają uwagę, że bezdomność zwierząt powodowana jest głównie niekontrolowanym rozmnażaniem i brakiem dbałości o sterylizację. Kotów bezdomnych nie należy mylić z wolno żyjącymi – te radzą sobie w miejskim ekostystemie. Warto pomagać im przetrwać – zostawiać uchylone okienka piwniczne podczas mrozów czy regularnie dokarmiać. Koty bezdomne to takie, które zostały porzucone i narażone są na złą pogodę, truciznę, liczne niebezpieczeństwa, głód. Radzą sobie zdecydowanie gorzej niż ich zdziczali kuzyni.Jak należy natomiast walczyć z bezdomnością? Nie rozmnażać, sterylizować swoje zwierzęta (miasta i gminy natomiast powinny finansować specjalne programy promujące kastrację i sterylizację). I oczywiście najlepszą receptą jest świadoma adopcja. Tutaj Polakom należą się brawa – podczas pandemii wskaźniki poszybowały w górę, a stołeczne schronisko Paluch wręcz opustoszało.
Poglądy i opinie zawarte w artykule mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.
Klikając przycisk "Post", jasno wyrażają Państwo zgodę na przetwarzanie danych na swoim koncie w Facebooku w celu komentowania wiadomości na naszej stronie internetowej za pomocą tego konta. Szczegółowy opis procesu przetwarzania danych można znaleźć w Polityce prywatności.
Zgodę można wycofać, usuwając wszystkie pozostawione komentarze.
Wszystkie komentarze
Pokaż nowe komentarze (0)
w odpowiedzi na (Pokaż komentarzUkryj komentarz)