-Wczoraj prezydent Petro Poroszenko był na dywaniku w Berlinie. Tematem jego rozmów z Merkel i Hollandem był problem realizacji ustaleń z Mińska. Stwierdzono tam, że „format normandzki" nie ma alternatywy. Czy dla Pana osobiście w komunikatach z tych rozmów były jakieś niespodzianki?
— Panie, redaktorze, zgodnie z zapowiedzią temat zmiany „ formatu normandzkiego" na inny (przy tym z udziałem Polski) zapewne poruszy w czasie piątkowej wizyty w Berlinie prezydent Andrzej Duda. Dlaczego Polska jest niechciana przy stole rozmów nawet przez władze ukraińskie? Poroszenko przecież publicznie odrzucił tzw. "wariant genewski" lansowany przez stronę polską.
- To jest jedno z najbardziej przykrych, ale w polityce zrozumiałych pytań, dlaczego tak się dzieje. Polska była w tych rozmowach na początku, jeszcze z udziałem ministra Sikorskiego i dała się wykluczyć z tych negocjacji. To jest duży cios dla polskiej dyplomacji, to jej porażka. Dla mnie osobiście, jest to duża przykrość, bowiem z bezpośrednim sąsiadem dobrze jest mieć kontakt, z którego coś wynika. Polska nie może aspirować i nie aspiruje do roli mocarstwa, ale ponieważ jest tu bezpośrednia bliskość państwa ukraińskiego, ponieważ Polska bardzo dużo w różny sposób pomaga Ukrainie, myślę, więc, że miejsce Polski byłoby tam zrozumiałe. To jest porażka polskiej dyplomacji, że pozwoliła się wykluczyć i nie może wrócić. Ale sprawę trzeba zamknąć. Trzeba patrzeć na to chłodno i szukać rozwiązania, które nie są oderwane od rzeczywistości. Ukraina musi swój własny problem rozwiązać. Ukraina powinna zdać sobie sprawę, że nie ma dla niej miejsca ani w NATO, ani w Unii Europejskiej. Musi nawiązać dobre stosunki z sąsiadami i to jest remedium. W tym pomyśle, żeby Polska brała udział w negocjacjach na temat wojny na Ukrainie jest też to, żeby obok Polski było przedstawicielstwo Stanów Zjednoczonych i Unii Europejskiej. Ja uważam, że jest to już przesadny splot, poza tym, że jest bardzo barwny, to nic nie wnosi. Sprawa jest bardziej prosta. Jest przede wszystkim w rękach prezydenta Poroszenki i władz Ukrainy i muszą oni sobie z tego zdać sprawę. Pan Jaceniuk wczoraj we Lwowie mówił, że bronią Europy przed Rosją. Zaskakujące jest to, że na Ukrainie władzę sprawują ludzie, którzy opowiadają Ukraińcom rozmaite bajki, i co najgorsze sami w te bajki zaczęli wierzyć. A przecież w polityce musi dominować prawda i realność, bo tylko z tego można wyciągnąć odpowiednie wnioski.
Klikając przycisk "Post", jasno wyrażają Państwo zgodę na przetwarzanie danych na swoim koncie w Facebooku w celu komentowania wiadomości na naszej stronie internetowej za pomocą tego konta. Szczegółowy opis procesu przetwarzania danych można znaleźć w Polityce prywatności.
Zgodę można wycofać, usuwając wszystkie pozostawione komentarze.
Wszystkie komentarze
Pokaż nowe komentarze (0)
w odpowiedzi na (Pokaż komentarzUkryj komentarz)