— Maria Władimirowna, nasz wywiad będzie w mniejszym stopniu dotyczył polityki, a w większym zwykłego życia. Proszę powiedzieć, jak wybiera Pani swoje stroje?
— (uśmiecha się) Strój powinien odpowiadać formatowi spotkania, porze dnia, okolicznościom. Ludziom wydaje się często, że latam na obłokach zaprzęgniętych w dwa różowe kuce, a poranne jaskółki przynoszą mi zszyte z wiosennych kwiatów stroje — to nie tak! Jestem zwykłym człowiekiem, nie mam nic, co odróżniałoby mnie od człowieka na ulicy, w kawiarni czy w sklepie, poza tym, że mnie pokazują w telewizji.
Nie mam ani krawieckiego atelie, ani swoich krawców, ani stylistów.
— A gdzie się Pani czesze?
— U fryzjera. Jeśli jest brifing MSZ, to przed brifingiem układam włosy u fryzjera. Jeśli spotkanie w studiu telewizyjnym, to tam jest wszystko.
— Jak pojawił się pomysł, aby aktywizować się na portalach społecznościowych, aby tam przedstawiać oficjalne stanowisko MSZ Rosji?
— To było połączenie wielu czynników. Po pierwsze, to stwierdzenie tego, że pojawiło się nowe zjawisko, które stało się na tyle szerokim i znaczącym, że nie uwzględniać go w pracy było niemożliwością. Drugi moment: takie zadanie postawiło kierownictwo, trzeba być bliżej ludzi, być bardziej otwartym i komunikatywnym. Po trzecie, sami zrozumieliśmy, że nowe czasy wymagają nowego sposobu przekazywania informacji.
— Pani pojawienie się na jednym z brifingów w mundurze wywołało prawdziwą furorę, nie tylko wśród dziennikarzy…
— Tak, takie żywe zainteresowanie rzeczywiście mnie zadziwiło, reakcja była bliska szoku. Chociaż ten mundur korzeniami sięga jeszcze carskiej Rosji. We współczesnej formie istnieje już niejedno dziesięciolecie. To mudur zarezerwowany dla nadzwyczajnych i pełnomocnych wysłanników pierwszej i drugiej klasy oraz ambasadorów Rosji. Rosyjscy dyplomaci zakładają go z okazji świąt narodowych, przyjęć w państwie goszczącym, audiencji władz w państwie, w którym są akredytowani. Co więcej, istnieje jeszcze i jasny mundur dyplomatyczny mleczno-beżowego koloru dla państw z gorącym klimatem.

Ta ranga została mi nadana pod koniec 2015 roku, mundur uszyto na początku 2016 roku. Pierwszy raz założyłam go z okazji Dnia Pracownika Dyplomacji.
Teraz mundur wisi w szafie w moim domu, czeka na kolejne wyjście.
— Pani sama gotuje?
— Nie mam kucharzy, ani lokajów. Jestem zwykłym człowiekiem, który rano wstaje, zjada szybkie śniadanie, póki wszyscy śpią. Jak i wszystkie mamy, mam codzienne poranne troski, a potem wybiegam do pracy.
— Czy ma Pani ulubioną zupę?
— Mam! To zupa dyniowa w tykwie. Z tykwy wyjmuję miąższ, pestki wyrzucam. Dalej duszę dynię z dodatkiem masła i różnych przypraw, potem dodaję jeszcze mleczko kokosowe. Gotuję zupę, przecieram. Wychodzi zupa-krem. Przelewam do tykwy i podaję na stół w takiej naturalnej wazie.
— A ulubione drugie danie?
— Gotuję i rybę, i mięso. Niedawno zrobiłam królika. Gotowałam według wschodnio-europejskich przepisów, marynowałam mięso królika na noc w czerwonym winie, potem dusiłam. Lubię gotować, podoba mi się to.
Ciąg dalszy nastąpi…
Klikając przycisk "Post", jasno wyrażają Państwo zgodę na przetwarzanie danych na swoim koncie w Facebooku w celu komentowania wiadomości na naszej stronie internetowej za pomocą tego konta. Szczegółowy opis procesu przetwarzania danych można znaleźć w Polityce prywatności.
Zgodę można wycofać, usuwając wszystkie pozostawione komentarze.
Wszystkie komentarze
Pokaż nowe komentarze (0)
w odpowiedzi na (Pokaż komentarzUkryj komentarz)