Wśród obchodzonych w ostatnich latach okrągłych rocznic, chyba najhuczniej fetowane było zeszłoroczne ćwierćwiecze niepodległości przedstawiane przez rządzących polityków i wiodące media jako pasmo oszałamiających przełomów wiodące do historycznego sukcesu. Jeden z polityków koalicji stwierdził nawet z egzaltacją, iż od 500 lat Polacy nie żyli tak dobrze.
Według raportu Work Service, w bieżącym roku opuścić nasz kraj pragnie 1,225 mln obywateli. I to jest prawdziwa miara „historycznych osiągnięć” o których przekonuje nas władza.
Jeżeli prognoza ta sprawdzi się, to ilość emigrantów wzrośnie do 3 milionów i trudno oczekiwać, iż tendencja ta wyhamuje lub tym bardziej ulegnie odwróceniu. Polska. Mimo, iż podobno dokonuje właśnie „cywilizacyjnego skoku” jest w porównaniu do innych państw Europy gospodarczym zaściankiem i politycznym bagnem z którego nie uciekają jeszcze tylko ci, którzy nie mają dla tego technicznej możliwości. Mimo zapewnień kolejnych rządów o planach sprowadzenie emigrantów do ojczyzny, większość z nich deklaruje chęć pozostania na obczyźnie na stale, a do kraju wraca najwyżej, jak na znanej karykaturze „po żonę i psa”.
Potwierdza to sondaż przeprowadzony przez NBP – liczba rodaków odczuwających sentyment do ojczyzny maleje i coraz więcej z nich przestaje myśleć o powrocie: zakładają rodziny, kupują domy i cieszą się życiem tam, gdzie nie polega ono na codziennej walce ze szkolnymi, szpitalnymi, infrastrukturalnymi i podatkowymi wiatrakami.Jeżeli rząd i prezydent tak często chwalą się jak bardzo na lepsze zmieniła się pod ich rządami Polska, to dlaczego sami Polacy nie chcą w niej żyć?
Z badań wynika, iż na obczyznę ciągnie nas przede wszystkim powód najbanalniejszy z możliwych: szansa podjęcia pracy i godnego zarabiania na życie. I nie jest to kwestia chciwości czy pójścia na łatwiznę: wystarczy raz zasmakować konieczności załatwienia w Polsce czegokolwiek, aby przekonać się, iż jest to kraj stworzony na potrzeby leniwych urzędników i ich pazernych politycznych kuratorów. Nawet, aby dać się państwu oskubać czyli zapłacić podatki, należy wypełniać stosy absurdalnych formularzy, dokonywać piętrowych obliczeń i samemu wysyłać to wszystko urzędnikom, którzy gotowi są nas surowo karać za najmniejszy błąd czy przejęzyczenie.
Kolejne powody wyjazdu, to zgodnie z badaniami: wyższy standard życia, perspektywy rozwoju zawodowego, brak szans na rozwój w Polsce, możliwość podróżowania i zwiedzania świata i lepsza służba zdrowia. Wygląda więc na to, iż po 25 latach rzekomych sukcesów, polskie państwo nie jest w stanie zaspokoić tych najważniejszych, najbardziej oczywistych potrzeb, dla których zostało ono stworzone i w imię których pobiera liczne i wysokie daniny.
Wygląda więc na to, iż, jeżeli „cywilizacyjny sukces” potrwa kolejne ćwierćwiecze, to nad Wisłą zostaną tylko poborcy podatków, których nikt już nie będzie płacił, przelewające z pustego w próżne urzędniczki w ZUSie i konduktorzy w wiecznie spóźnionych i brudnych pociągach, którzy do wożenia będą mieli tylko powietrze.
Zatrważające są także długofalowe skutki obecnego exodusu: ponieważ wśród deklarujących chęć wyjazdu dwie trzecie stanowią ludzie młodzi, przed trzydziestką, z Polski zniknie całe pokolenie, które w rezultacie napędzać będzie wzrost demograficzny i gospodarczy Anglii, Niemiec i Irlandii. Liczba mieszkańców „polskiego domu” zmniejszy się więc drastycznie, a starzejące się społeczeństwo pogrąży się w nędzy: na obecnych i przyszłych emerytów nie będzie miął kto pracować, a podatkowa zrzutka na państwo rozkładać będzie się na coraz mniejsza liczbę mieszkańców.
Co ciekawe, atrakcyjność cywilizacyjna Polski wygląda mizernie nie tylko na tle tradycyjnie podziwianego przez nas Zachodu, ale także w zestawieniu z wielokrotnie pogardzaną i wyśmiewaną Rosją. W kraju tym, który w ostatnim ćwierćwieczu przeszedł bolesne polityczne wstrząsy i trudne gospodarcze reformy, chęć wyjazdu deklaruje tylko 12% przepytanych obywateli. Co więcej, o ile w kwestii imigracji, Polska jest wyłącznie „punktem przeładunkowym” – nawet mieszkańcy najuboższych krajów świata nie chcą osiedlać się u nas na stałe, o tyle z badania nowojorskiego portalu Business Insider plasują Rosję na 17 miejscu w światowym rankingu atrakcyjności imigracyjnej – powyżej USA i wielu krajów Europy. Nie jest to zresztą tylko kwestia statystyki: każdy, kto spróbował życia w Rosji, wie, iż pomimo wielu stojących przed imigrantem wyzwań (co jest sprawą naturalną), oferuje ono niemal nieograniczone możliwości rozwoju i prawdziwie szerokie horyzonty.
Sytuacja zakrawa na historyczny paradoks, ale otaczająca nas rzeczywistość często przecież budzi chichot historii: podczas, gdy polscy politycy przekonują nas, iż największą ich zasługą jest wyswobodzenie Polski spod rosyjskiej okupacji i sowieckiej dominacji, coraz więcej Polaków może pakować walizki i szukać szansy na lepsze życie właśnie na Wschodzie. A budowany na wyrzeczeniach wielu pokoleń polski dom okaże się pustostanem, który w końcu trzeba będzie przeznaczyć do rozbiórki.
Klikając przycisk "Post", jasno wyrażają Państwo zgodę na przetwarzanie danych na swoim koncie w Facebooku w celu komentowania wiadomości na naszej stronie internetowej za pomocą tego konta. Szczegółowy opis procesu przetwarzania danych można znaleźć w Polityce prywatności.
Zgodę można wycofać, usuwając wszystkie pozostawione komentarze.
Wszystkie komentarze
Pokaż nowe komentarze (0)
w odpowiedzi na (Pokaż komentarzUkryj komentarz)