Te dni stały się, wbrew założeniom, okazją, by przyglądnąć się dokładniej…wojnie hybrydowej, prowadzonej przez Niemcy i NATO wobec Rosji.
Celem Dni Mediów, zorganizowanych w Szczecinie, było zastanowienie się, jak mają współdziałać dziennikarze polscy i niemieccy na wschodzie Europy, oraz jak powinna wyglądać polityka Unii Europejskiej wobec konfliktu na Ukrainie i wobec Rosji. Uczestnicy Dni dyskutowali na ten temat w grupach warsztatowych, które zajęły się m.in.: rolą „armii europejskiej" w polityce bezpieczeństwa i obrony UE. Specjalne warsztaty dot. zarządzania mediami w czasie kryzysu zorganizowano dla szefów mediów i redaktorów naczelnych.
Przyznam, że takiego ładunku werbalnej agresji, arogancji i bezpodstawnych zarzutów pod adresem Rosji dawno nie słyszałam. Przy czym, cały czas, wszyscy dyskutanci panelowi, czy prowadzący warsztaty dla dziennikarzy — usiłowali narzucić swoje opinie i sądy słuchaczom. Ktokolwiek odważył się mieć odmienne zdanie, mógł narazić się na aroganckie odpowiedzi, kwitowane nieodmiennie — to „rosyjska propaganda".
Dyplomaci o Rosji
Rolf Nikel, ambasador RFN w Polsce nie ma żadnych wątpliwości, że sankcje nałożone przez Zachód na Rosję odnoszą skutek, „nie szybko, ale średnio i długoterminowo". Ważna jest konsolidacja i jedność w sprawach Ukrainy i wobec niej, „bo inaczej poddamy się Moskwie" — dowodził. „Musimy odpowiedzieć na rosyjską propagandę — apelował. — Propaganda działa, ale jest ograniczona. Jej skutki, są widoczne w Niemczech, ale większość Niemców jest krytycznie nastawiona wobec Putina i jego stosunku do Ukrainy".
Ambasador Nikel uważa, że sukcesem ustaleń w Mińsku jest to, że „konflikt jest pod kontrolą. (…) Kiedy wszystko ustalone w Mińsku zostanie zrealizowane — sankcje zostaną zniesione". Pamiętał też o szczycie państw Partnerstwa Wschodniego w Rydze. „Chodzi o to — przekonywał dziennikarzy, — by stosunki z państwami na wschodzie postawić na mocnych fundamentach. Droga do UE jest dla nich trudna i ciężka".
Jerzy Margański podobnie jak Rolf Nikel, widzi zagrożenie jedności w UE ze strony „rosyjskiej propagandy" i sugeruje, że skrajne partie i ruchy lewicowe oraz ultraprawicowe w Europie mogą być „poufnie finansowane przez Rosję".
Natomiast nieco inaczej widzi Partnerstwo Wschodnie, twierdząc, że kryzys na Ukrainie wpływa na to, że staje się ono coraz trudniejsze. „Rosja będzie w dalszym ciągu różnymi sposobami blokować integrację państw na wschodzie Europy z UE". Nieobecność UE w tamtym regionie, wg niego, będzie przyzwoleniem działań dla Rosji. Dlatego też Ukraina powinna być celem UE ze względu na „agresywną politykę Rosji".
Jednostronna debata
Po tej dawce zachodniej propagandy o Rosji dziennikarze polskich i niemieckich mediów lokalnych pasa transgranicznego, studenci politologii z obu stron granicy i pozostali słuchacze, wysłuchali debaty o Rosji i Ukrainie. Rozmówcy zastanawiali się „czy Rosja dokonując agresji na kraj sąsiedni może być traktowana, jako partner demokracji zachodniej?" Zastanawiali się, jakimi metodami politycznymi można rozwiązać konflikt na wschodniej Ukrainie oraz nad tym, jaką rolę pełnią media w tym konflikcie i co robić, by nie stać się w nim stroną.
Do rozmowy zaproszono polityków z obu państw, polskich dziennikarzy o ukraińskim rodowodzie, którzy relacjonowali wydarzenia na Ukrainie oraz komentatora z „Der Spiegel". Przedstawicieli Rosji — nie było. Moderowania dyskusji podjął się politolog i historyk dr Andrzej Gajewski z katolickiego tygodnika „Gość Niedzielny", członek polsko-rosyjskiej Grupy ds. Trudnych i członek międzynarodowej rady Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia.Wspominam o tym nie bez kozery. Podczas dyskusji, jeden ze studentów politologii w Kilonii, stwierdził, że jest rozczarowany debatą o Ukrainie, w której dużo się mówi o agresji Rosji, zapominając, że największym agresorem na świecie są Stany Zjednoczone, mające niechlubny udział w wydarzeniach na Ukrainie. „Krytyka Rosji jest bez sensu, tak długo, jak długo nie dostrzega się zbrodni USA" — dowodził. Wywód studenta przerwał red. Gajewski stwierdzając arogancko: „To czysta propaganda Putina i gdyby pan był wtedy na wschodzie, to by pan takich bredni nie opowiadał! To nie USA zajęły Krym, i nie USA terroryzują ludność Donbasu, ale kozacy, Czeczeńscy i b. żołnierze rosyjscy". W słowo wszedł mu jeden z panelistów, Paweł Pieniążek, młody dziennikarz niezależny, który relacjonował wydarzenia na Ukrainie: „USA staje po stronie, która nie jest agresorem, tj. po stronie Ukrainy". Red. Pieniążek podczas rozmów z mieszkańcami Donbasu doszedł do wniosku, że sami nie wiedzą, czego chcą. Twierdził, że media rosyjskie są cały czas w republikach separatystów i dostają instrukcje od różnych organów władzy, co mają robić. Władze DRL nie mają, jego zdaniem, stałych poglądów, a z ludnością ciężko jest się dogadać i czegokolwiek dowiedzieć.
Zachód obecnie buduje nową żelazną kurtynę przed Rosją
Paweł Kowal, prawicowy b. deputowany Parlamentu Europejskiego i przewodniczący Komisji UE — Ukraina PE, wypowiadał się dosyć umiarkowanie o ukraińskich wydarzeniach. Dla niego Ukraina przypomina znane w historii wschodnie państwa magnackie, gdzie obecnie zamiast magnatów są oligarchowie. Polska i Niemcy, jego zdaniem, powinny zrobić rzetelne analizy i powiedzieć prawdę o tym, co się tam dzieje. Nie ukrywał, że Zachód obecnie buduje „nową żelazną kurtynę przed Rosją". Metoda współdziałania w UE się rozpadła a „Układ Normandzki" — to układ mocarstwowy. Debaty na temat Ukrainy w PE zostały wyciszone, tak samo dzieje się w instytucjach KE. „Metoda ‘koncert mocarstw' też się skończyła" — dowodził — „Cnoty Europa nie utrzymała, a i kopiejki na tym nie zarobiła". Paweł Kowal, choć uważa, że „trzeba stanąć przeciwko rewizjonizmowi rosyjskiemu", to nie jest zwolennikiem militarnych rozwiązań na Ukrainie, ani też udzielania jej bezsensownej pomocy. Humanitarna — owszem, zbroić — nie należy. Na razie brak wspólnego planu pomocy Ukrainie, polski rząd też takiego nie ma zdaniem Pawła Kowala.
Nie zabrakło również ocen stosunku Polaków do Putina. Poseł Kowal nie widzi w Polsce miłości do Putina, natomiast red.Gajewski uważa, że dwie trzecie Polaków nie chciałoby Putina w Polsce i jego sposobu rządzenia.
Dla Violi von Cramon, deputowanej Związku 90/Zieloni w Bundestagu problemem byli osiadli w RFN Niemcy nadwołżańscy, którzy uważają, że Putin wobec Krymu czy Ukrainy postępuje słusznie. Skoro te 6 mln Niemców nadwołżańskich „kocha cara Putina, to niech wracają do Rosji, baraki gułagów w Syberii jeszcze stoją" — perorowała zdumionym dziennikarzom. Jedyną reakcją na Rosję, jej zdaniem, powinny być naciski ekonomiczne (sankcje) i wsparcie dla Ukrainy, ale „mamy dużą niezgodę w naszym MSZ".
Moritz Gathmann ze Spiegla, był natomiast przekonany, że „Rosja czuje się bardzo mocna, a społeczeństwo rosyjskie jest bardzo skonsolidowane wokół Putina, nawet jego przeciwnicy".
Większość panelistów uważała, że sankcje gospodarcze wobec Rosji są jedynym skutecznym sposobem na wymuszenie na niej zmiany stanowiska wobec Ukrainy.
Jedynie red. Barbara Włodarczyk, która w imieniu organizatorów prowadziła Dni Mediów w Szczecinie, zwróciła uwagę, że istotą jest zrozumienie mentalności Rosjan, którzy nigdy nie kryli, jej zdaniem, swoich zapędów imperialnych.
„Rosja nie potrzebuje Zachodu. Sankcje i aneksja Krymu skonsolidowały Rosjan w niesamowity sposób — dowodziła Barbara Włodarczyk. — Im Zachód więcej krytykuje Rosję i Putina, tym bardziej Rosja staje się skonsolidowana i silna. Rosjanie porównują czasy Putina z czasami Jelcyna, i to, co robi UE, wpływa na Rosjan odwrotnie, od zamierzonych celów".
Zofia Bąbczyńska-Jelonek, publicystka polska
Poglądy autora mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji
Klikając przycisk "Post", jasno wyrażają Państwo zgodę na przetwarzanie danych na swoim koncie w Facebooku w celu komentowania wiadomości na naszej stronie internetowej za pomocą tego konta. Szczegółowy opis procesu przetwarzania danych można znaleźć w Polityce prywatności.
Zgodę można wycofać, usuwając wszystkie pozostawione komentarze.
Wszystkie komentarze
Pokaż nowe komentarze (0)
w odpowiedzi na (Pokaż komentarzUkryj komentarz)