Na pierwszej stronie 38. wydania tygodnika „Nie" Andrzej Rozenek podał informację, jakoby 18 uzbrojonych polskich komandosów w towarzystwie oficera kontrwywiadu na polecenie ministra Antoniego Macierewicza wjechało do Donbasu, gdzie mieli zaangażować się przeciwko separatystom.
Rzecznik Ministerstwa Obrony Narodowej Bartłomiej Misiewicz wydał dementi.— Żołnierze Sił Zbrojnych RP/NATO nie przebywają w strefie przyfrontowej, nie przebywają w Donbasie — oświadczył Bartłomiej Misiewicz. — Żołnierze wchodzą w skład sojuszniczej misji JMTG-U (Joint Multinational Task Group — Ukraina). Misja ma charakter sojuszniczy, a Polska wnosi do niej swój wkład. W skład JMTG-U wchodzą między innymi żołnierze USA, Kanady, Wielkiej Brytanii, Litwy i Łotwy. Żołnierze przebywający w Ukrainie pełnią służbę w ramach misji o charakterze szkoleniowym — dodał.
Podobne oświadczenie wydała 14 września Kancelaria Prezydenta. Tymczasem Andrzej Rozenek w rozmowie z radiem Sputnik przyznał, że informacje potwierdził w dwóch wiarygodnych źródłach.
— To jest oczywiście opowiadanie półprawdy, bo rzeczywiście wysłaliśmy żołnierzy na szkolenie do Ukrainy. Ale są to Polacy, nasi podhalańczycy, to nie są komandosi — zapewnia autor artykułu.
Tekst odbił się szerokim echem w polskich mediach.
Jacek Żakowski ubolewał nad tym, że problem został zlekceważony przez władze, natomiast Piotr Skwieciński domagał się sankcji dla Rozenka, twierdząc, że nawet jeśli żołnierze prowadzą jakąś tajną misję w Donbasie, jest to „naprowadzanie na nich rosyjskich rakiet".
Wszystkie komentarze
Pokaż nowe komentarze (0)
w odpowiedzi na (Pokaż komentarzUkryj komentarz)