— Widzę tu obiektywną przyczynę: Polska może teraz pozwolić sobie na domaganie się od Ukrainy ustępstw w tak ważnej dla niej sferze jak polityka historyczna, pamięć historyczna, bo Ukraina po raz pierwszy w postsowieckiej historii nie ma możliwości manewru geopolitycznego, nie ma się gdzie podziać – mówił Niemeński.
— Zwrócenie się w stronę Rosji nie jest możliwe. Ukraina nie zrezygnuje ze swojego prozachodniego kursu i — co więcej — zajmuje pozycję proszącego wobec Zachodu, w tym i Polski, która wciąż odgrywa rolę adwokata Ukrainy w Europie. Dlatego Polska po raz pierwszy ma możliwość nalegania na swój punkt widzenia w relacjach z Ukrainą. I Polska to wykorzystuje.— Czy oznacza to zmiany w polskiej polityce wschodniej?
— Tak, obserwujemy zmiany w polskiej polityce wschodniej związane z tym, że jeśli wcześniej Polska byłą zorientowana mniej lub bardziej prometejsko, tj. była gotowa poświęcić pewne swoje interesy, m.in. gospodarcze, aby osiągnąć większą niezależność od byłych republik radzieckich, od Rosji, co uważane jest za cel sam w sobie, to teraz polskie władze są skłonne coraz bardziej skupiać się na interesach narodowych. Obecnie polskie władze podchodzą do polityki na przestrzeni postradzieckiej bardziej pragmatycznie. Ponadto właśnie dla obecnie rządzącej partii PiS polityka historyczna, kwestie pamięci historycznej znaczą więcej niż dla jakiejkolwiek innej siły politycznej.
Niemeński twierdzi, że Polska czuje się oszukana w swoich relacjach, w swoich nadziejach zarówno z Litwą, jak i z Niemcami, bo swego czasu nie była w stanie porozumieć się w sprawie interpretacji niektórych wydarzeń historycznych. A teraz jest za późno. Obecnie logiczne jest skorzystanie z sytuacji Ukrainy, która jest nie do pozazdroszczenia – Ukraina jest bardzo słaba i zajęła stanowisko proszącego – aby wywrzeć na nią presję odnośnie kwestii pamięci historycznej i interpretacji wydarzeń z przeszłości, głównie dotyczących rzezi Wołyńskiej.
Zdaniem Olega Niemeńskiego jest to absolutnie bezcelowa, bo na Ukrainie nie ma innej państwowej i narodowej ideologii, oprócz ukraińskości, której największym głosicielem był Stepan Bandera. Ukraina nie zrezygnuje z Bandery, bo wymaga to zmiany całej ideologii narodowej. Ale na tym rynku nie ma w ogóle ofert. Sensowna alternatywa nie istnieje. Widzimy to na przykładzie czołowych ukraińskich partii. Tam nie ma proeuropejskiej, ale antybarderowskiej partii. Nie istnieje tam ani jedna taka siła polityczna, społeczna lub intelektualne. Wszyscy proeuropejsko zorientowani politycy nie są skłonni do wspierania i kultu Bandery, i wszystkiego, co się z nim wiąże.
— Obecnie widzimy, że w rzeczywistości Ukrainę nie czeka taki los. Przynajmniej w dającej się przewidzieć przyszłości. Co więcej, umowa stowarzyszeniowa weszła w życie z bardzo jasnym żądaniem ze strony Holandii braku perspektyw europejskich w odniesieniu do Ukrainy. Polska, która ma znaczny wpływ na rozwój wydarzeń na Ukrainie, i aktywnie wspierała aspiracje europejskie Ukraińców, powinna odpowiedzieć na pytanie, dlaczego się nie udało, dlaczego wszystkie obietnice nie zostaną spełnione. W tym kontekście podjęcie tematu banderowszczyzny, jej niedopuszczalności w Polsce i we współczesnej Europie jest bardzo wygodne. Moim zdaniem obecnie ten temat jest wykorzystywany bardzo racjonalnie i pragmatycznie w relacjach między Polską a Ukrainą – ocenił specjalista ds. zagadnień polsko-białorusko-ukraińskich Oleg Niemeński.
Klikając przycisk "Post", jasno wyrażają Państwo zgodę na przetwarzanie danych na swoim koncie w Facebooku w celu komentowania wiadomości na naszej stronie internetowej za pomocą tego konta. Szczegółowy opis procesu przetwarzania danych można znaleźć w Polityce prywatności.
Zgodę można wycofać, usuwając wszystkie pozostawione komentarze.
Wszystkie komentarze
Pokaż nowe komentarze (0)
w odpowiedzi na (Pokaż komentarzUkryj komentarz)