Stwierdzenia te padły na posiedzeniu sejmowej komisji ds. UE.
„Aktywność Ludmiły Kozłowskiej i kierowanej przez nią fundacji wpisuje się w rosyjskie działania o charakterze hybrydowym. W ich ramach Kreml dążąc do wywoływania niepokojów społecznych i politycznych wspiera w poszczególnych państwach wszelkie środowiska i ruchy antyrządowe. Tym sposobem zmierza do polaryzowania nastrojów obywateli wokół idei radykalnych, których eskalacja może skutkować destabilizacją funkcjonowania państwa" – grzmiał wiceszef polskiej dyplomacji w ramach komentarza do rewelacji ujawnionych przez „Sunday Times” („gazeta zasugerowała, że fundacja Kozłowskiej i Kramka ma „obowiązki wobec agentów rosyjskich służb wywiadowczych”, jako „narzędzie soft power” Kremla).
Choć wydaje się to absurdalne (fundacja Kozłowskiej znana jest ze skrajnie proukraińskiej działalności, raczej więc wątpliwe, by – jak twierdzą polskie władze – była kremlowskim narzędziem używanym do destabilizacji sytuacji politycznej nad Wisłą), to słowa Szynkowskiego vel Sęka potwierdził tego samego dnia szef ABW podczas posiedzenia innej sejmowej komisji – służb specjalnych.„ABW poinformowała nas o tym, że prokuratorskie śledztwo zostało powierzone w całości Agencji. ABW potwierdziła niektóre informacje znajdujących się w tym artykule, jako warte uwagi" – powiedział przewodniczący komisji Marek Opioła.
Skupialiśmy się głównie na pochodzeniu pieniędzy i na tym, skąd Fundacja je pozyskiwała. Te wszystkie działania idą w stronę osób, które posiadają obywatelstwo lub są związane z Federacją Rosyjską.
Swoje dołożył również Witold Waszczykowski: - Program, który napisała fundacja Otwarty Dialog, to lista sabotażu. A to są działania zmierzające do przejęcia władzy w sposób niedemokratyczny – oświadczył były minister i wyraził nadzieję, że europarlamentarzyści broniący dziś Kozłowskiej pójdą po rozum do głowy: - I ktoś pójdzie po rozum do głowy i uzna, że tego typu trollowanie, agentura wpływu nie mogą być akceptowane w demokratycznych państwach.Rzecznik fundacji Kozłowskiej stwierdził, że „sugestie pracy na rzecz rosyjskich interesów są tak absurdalne, jak to tylko możliwe w przypadku teorii spiskowych”. Zwraca też uwagę, że raport mołdawskiego parlamentu, na który powołała się londyńska gazeta, powstał pół roku temu. W samej Mołdawii zaś nie jest traktowany jako rzetelny dokument, a jako polityczne rządowe zamówienie. Dla poparcia głównych tez dokumentu (działania na zlecenie rosyjskich służb) cytowane są w nim np. artykuły z mało znanej ukraińskiej strony internetowej antikor.com.ua, a także z polskich źródeł, takich jak portal wPolityce czy portal Polskiego Radia. A jak wiadomo, polskie prawicowe media chętnie forsują tezę o prokremlowskim charakterze fundacji, praktycznie bez dowodów.
Poglądy autora mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.
Klikając przycisk "Post", jasno wyrażają Państwo zgodę na przetwarzanie danych na swoim koncie w Facebooku w celu komentowania wiadomości na naszej stronie internetowej za pomocą tego konta. Szczegółowy opis procesu przetwarzania danych można znaleźć w Polityce prywatności.
Zgodę można wycofać, usuwając wszystkie pozostawione komentarze.
Wszystkie komentarze
Pokaż nowe komentarze (0)
w odpowiedzi na (Pokaż komentarzUkryj komentarz)