„Wszystko zależy od wyników wyborów. Jeśli PiS wygrałby znacząco i miałby zdecydowaną samodzielną większość, prezes stanąłby na czele rządu. Wtedy, np. Mateusz Morawiecki mógłby być wicepremierem, który zająłby się sprawami finansowymi i gospodarczymi w rządzie” – powiedział w środę późnym wieczorem informator Wirtualnej Polski.
Zobacz też: Kaczyński z karabinem. Tak reklamuje się PiS
Dodał również, że prezes Kaczyński ma już dosyć bycia szarą eminencją. Teraz chce znów być na widoku. W 2015 roku skutecznie przekonano go, żeby usunął się w cień, rekomendując na stanowisko szefowej Rady Ministrów Beatę Szydło.
Ten manewr się powiódł, ale w wyborach samorządowych, a potem europejskich, w które prezes zaangażował się osobiście – PiS również zdobył świetny wynik. To dało Kaczyńskiemu do myślenia. Stwierdził, że kiedy jest aktywny, jego partia zwycięża, a zatem nic nie stoi na przeszkodzie, aby sam objął tekę premiera.
Jarosław Kaczyński – szef wszystkich szefów
Sprawy nie komentuje na razie sam prezes, ale jeszcze w marcu pytany przez dziennikarzy o swoją polityczną przyszłość, mówił tak: „Trudno w życiu społecznym powiedzieć coś na pewno, ale ja zdaję sobie sprawę, że za chwilę będę miał 70 lat. (…) To nie oznacza, że chcę odchodzić, ale uważam, że to, że ludzie o pokolenie ode mnie młodsi przejmują ster, czy już przejęli w wielu wypadkach ster, to jest zjawisko dobre”.
Zobacz też: Kolejny członek UE chce przyjąć euro. A Polska?
W rozmowie z „Wprost” Adam Bielan przyznał, że chciałby jeszcze zobaczyć Kaczyńskiego w roli szefa rządu. W podobnym tonie na pewno wypowiedzieliby się aktywni członkowie PiS (cóż innego mieliby odpowiedzieć?), ale jednak sondaże, w których pytano wprost o kandydaturę Kaczyńskiego, nie wypadały dla prezesa najlepiej.
Według ostatniego sondażu Instytutu Badań Pollster dla „Super Expressu” 57 procent badanych było przeciwnych ponownemu objęciu funkcji szefa rządu przez „naczelnika państwa”. 23 procent przywitało ten pomysł z entuzjazmem, 20 procent nie miało zdania.
Na razie PiS nie zdradza się oficjalnie z żadnymi koncepcjami na budowę rządu w drugiej kadencji. Wie, że przed wyborami byłoby to źle widziane. Zresztą, ktokolwiek zostanie nowym premierem i tak jego kandydatura będzie musiała najpierw uzyskać błogosławieństwo Jarosława Kaczyńskiego, a później liczyć się z jego zdaniem.
Trudno więc mówić o jakimś wielkim merytorycznym przełomie. „Premier Kaczyński” stanowiłby zmianę wizerunkową na zewnątrz, a w samej partii wzmocniłby na pewno również wpływ „zakonu PC”, a osłabił „przystawki” – Gowina i Ziobrę.
Poglądy autora mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.
Klikając przycisk "Post", jasno wyrażają Państwo zgodę na przetwarzanie danych na swoim koncie w Facebooku w celu komentowania wiadomości na naszej stronie internetowej za pomocą tego konta. Szczegółowy opis procesu przetwarzania danych można znaleźć w Polityce prywatności.
Zgodę można wycofać, usuwając wszystkie pozostawione komentarze.
Wszystkie komentarze
Pokaż nowe komentarze (0)
w odpowiedzi na (Pokaż komentarzUkryj komentarz)