Sam Biedroń zresztą zupełnie się nie kryje z tym, że miał swój udział w porażce byłej premier. „Brawo ja!” - napisał na Twitterze. Ale chyba jednak trochę przecenił swoje możliwości.
Lider Wiosny nie kryje dumy z tego, że udało mu się namówić kolegów tej komisji z frakcji Socjalistów i Demokratów, aby nie poparli kandydatki PiS na szefową komisji ds. zatrudnienia i spraw socjalnych.
Czytaj też: Stanowisko w Europarlamencie przeszło Beacie Szydło koło nosa
Po pierwszym głosowaniu skwapliwie podzielił się oburzonym tweetem Beaty Mazurek, która zarzuciła mu „głupią, podszytą polityczną ideologią zemstę”. Zrobił jednozdaniowy dopisek: „Brawo ja!”, tym samym przyznając się do „winy”.
Brawo ja!✌️ https://t.co/e7aBWzpRuw
— Robert Biedroń (@RobertBiedron) 11 lipca 2019
Drugie przegrane głosowanie jeszcze bardziej rozsierdziło polityków dobrej zmiany. Głos zabrała Krystyna Pawłowicz, która napisała: „Robert Biedroń drwi, że Polka Beata Szydło z poparciem ponad pół miliona wyborców w skutek nieuczciwości m.in. jego własnych, antypolskich działań przegrała wybory na stanowisko w PE”, po czym zarzuciła mu, że „zdradził Polskę”.
HOMO R.BIEDROŃ @RobertBiedron drwi,że Polka B.Szydło- z popar.ponad pół mln w wyb. do PE,wskutek NIEUCZCIWOŚCI m.inn. jego własnych ANTYPOLSKICH działań-przegrała w wyb. na stanow.w PE
— Krystyna Pawłowicz (@KrystPawlowicz) 16 lipca 2019
To tylko dowód na stopień zepsucia lewackiej UE.
Zdradziłeś Biedroń wyborców,zdradziłeś Polskę.
Ale nie do końca miała rację. Pod wpływem Biedronia, czy bez jego nacisków, Beata Szydło i tak poniosłaby spektakularną porażkę. Za pierwszym razem byłą szefową polskiego rządu poparło 21 europosłów. Przeciwnych było 27 eurodeputowanych, a 2 wstrzymało się od głosu. Przy drugim podejściu zaś za jej kandydaturą opowiedziało się 19 europosłów, przeciw było 34 parlamentarzystów. Od głosu wstrzymało się dwóch europosłów.
Czytaj też: Hymn „na siedząco”, flaga pod stołem: pierwsze dni polskich europarlamentarzystów
Dlaczego? Niekoniecznie przez „homo” Biedronia i „zepsucie lewackiej UE”. Po prostu, jak stwierdził poseł Dacian Ciolos, szef liberałów skupionych w grupie Renew Europe (Odnowić Europę): „Nie zagłosujemy za kandydatami na stanowiska przewodniczących komisji, którzy są z partii rządzących państwami, wobec których trwa procedura związana z art. 7”.
Ale nie tylko Krystyna Pawłowicz forsuje narrację o „zdradzieckim” Biedroniu. W nowym numerze „Sieci” Marek Pyza i Marcin Wikło nie zostawiają na nim suchej nitki: „Przed wyborami zapowiadał, że nawet jeśli go zdobędzie, to nie przyjmie. Później, że się zrzeknie. Gdy było już wiadomo, że dziesiątki tysięcy euro miesięcznie są zbyt atrakcyjne, by z nich rezygnować na rzecz Moniki Płatek (…) poszukał nowego, kuriozalnego wytłumaczenia: >>Chciałbym mieć powód do tego, żeby chodzić po mediach, a ten mandat mi na to pozwala<<”.
Czytaj też: Fiasko unijnego szczytu: Polska „nie trawi” kandydatury Timmermansa
Zapewne Robert Biedroń wiedział, co robi. Prawda jest taka, że w kraju poparcie dla jego formacji słabnie. Sam lider Wiosny zasugerował w poniedziałek po południu, że na finiszu są rozmowy z przywódcami innych postępowych ugrupowań. Nie zdradził jednak żadnych szczegółów. Wiadomo jednak, że raczej nie pójdzie na jesieni do Sejmu w jednym szeregu z Platformą Obywatelską.
Poglądy autorki mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji
Klikając przycisk "Post", jasno wyrażają Państwo zgodę na przetwarzanie danych na swoim koncie w Facebooku w celu komentowania wiadomości na naszej stronie internetowej za pomocą tego konta. Szczegółowy opis procesu przetwarzania danych można znaleźć w Polityce prywatności.
Zgodę można wycofać, usuwając wszystkie pozostawione komentarze.
Wszystkie komentarze
Pokaż nowe komentarze (0)
w odpowiedzi na (Pokaż komentarzUkryj komentarz)