Dlatego oskarżenia o to, że Rosja rozpętuje kolejną zimną wojnę, nie mają podstaw — pisze amerykański polityk Patrick Joseph Buchanan w swoim artykule dla The American Conservative.
Autor artykułu przypomina o najnowszych wydarzeniach nad Bałtykiem, które wywołały negatywną reakcję Waszyngtonu. Chodzi o manewry rosyjskiego Su-27 w pobliżu samolotu wojskowego USA RS-135, który zbliżył się na niebezpieczną odległość do rosyjskiej granicy a także o locie rosyjskich myśliwców w pobliżu amerykańskiego niszczyciela Donald Cook, patrolującego Morze Bałtyckie niedaleko Kaliningradu.
„Dlaczego uważamy działania rosyjskich wojskowych przemieszczających się w granicach Rosji za prowokacyjne, a działań amerykańskich wojskowych w bezpośredniej bliskości rosyjskiej granicy za takie nie uważamy" — zadaje pytanie autor artykułu.Jednocześnie „ukryty atut" USA w postaci europejskich sojuszników w pewnym momencie może nie zadziałać, ponieważ 57% obywateli Niemiec opowiedziało się przeciwko wysłaniu swoich żołnierzy do krajów bałtyckich i Polski — pisze periodyk. Analogiczna sytuacja ma miejsce we Włoszech i Francji, większość mieszkańców tych krajów opowiada się przeciwko zaostrzeniu stosunków z Rosją.
Poza tym The American Conservative podkreśla, że pomimo swojej retoryki NATO kontynuuje rozszerzenie i coraz bardziej zbliża się do rosyjskiej granicy. Najpierw do sojuszu weszły trzy byłe republiki Związku Radzieckiego — państwa bałtyckie, teraz mowa jest o prawdopodobnym przyjęciu do NATO trzech byłych republik związkowych — Mołdawii, Gruzji i Ukrainy.
Jednocześnie zdaniem autora materiału, Moskwa wysyła Waszyngtonowi sygnał, aby USA „trzymały swoje okręty szpiegowskie i samoloty z dala od Rosji".
„Najwyraźniej my (USA — red.) nie zrozumieliśmy tego sygnału" — stwierdza The American Conservative.
Wszystkie komentarze
Pokaż nowe komentarze (0)
w odpowiedzi na (Pokaż komentarzUkryj komentarz)