Jak powiadomiła w poniedziałek agencja UNIAN, wolontariusze wytoczyli w Dnieprze wojnę ogłoszeniom zachęcającym do odpoczynku na Krymie, które w ostatnim czasie zalały ulice byłego Dniepropietrowska.
„Na wolontariuszy zgłosiło się mnóstwo ludzi — niektórzy wprost rzucili się, by sprzątnąć ogłoszenia w swoich dzielnicach i zacząć zbierać podpisy w sprawie zakazania spędzania urlopu na okupowanym terytorium" — pisze agencja.
Reklamy obiecują podróż „bez konieczności przemieszczania się pieszo i bez przesiadek". „Ulotkami o wyjazdach na Krym, do Jałty, Aluszty zaklejono prawie całe miasto. Jesteśmy kategorycznie przeciwni temu, byśmy my, Ukraińcy, własnymi rękoma, własnymi, ciężko zarobionymi pieniędzmi sponsorowali wroga, który teraz anektował Krym — ze wzburzeniem opowiadała w wywiadzie dla kanału TSN wolontariuszka Ludmiła Chapatko. Ona uważa takie ogłoszenia za „turystyczny separatyzm", a w dodatku „swoją obecnością psują one ogólny wygląd miasta". Warto podkreślić, że całość materiału przygotowanego przez stację TSN jest w języku ukraińskim, a rozmówczyni wypowiada się po rosyjsku. Na nagraniu widać, jak razem z nią oczyszczaniem ścian z ulotek zajmuje się grupa złożona z około 8 wolontariuszy. Wcześniej Ludmiła Chapatko walczyła z „turystycznym separatyzmem" w pojedynkę. 18 maja powiadomiła ukraiński portal Politeka o wynikach swojej pracy: przez zaledwie jeden dzień sama była w stanie „usunąć około 5 kilogramów ogłoszeń" przyklejonych na słupach i przystankach — obiecała przeznaczyć je na makulaturę. „Warto zauważyć, że na wolontariuszy zgłosiło się bardzo dużo ludzi, którzy obiecali zająć się usuwaniem ogłoszeń w swoich dzielnicach, zaproponowano także rozpoczęcie akcji zbierania podpisów w sprawie zakazania spędzania urlopu na okupowanym terenie" — wyjaśniła rozmówczyni.„Może rozpocząć zbieranie podpisów w sprawie zakazania wywieszania reklam propagujących wypoczynek na okupowanym terytorium? A zamiast tego reklamować podróże do Europy i tureckich kurortów — Turcja jest krajem przyjaznym Ukrainie" — napisała na portalu społecznościowym jedna z mieszkanek Dniepru, którą zacytował Dnepr.info.
Na nagraniu widać także, że ogłoszenia, które są zdzierane przez wolontariuszy, zachęcają do podróży nie tylko na Krym, ale i do ukraińskich kurortów nad Morzem Azowskim — w Berdiańsku i Kyryliwce. Jak powiedziała w rozmowie z gazetą „Wzgliad" pracownica jednej z firm, których ogłoszenie zrywała Chapatko, w swojej ofercie pełnocennych wycieczek mają oni tylko azowskie kurorty. „W swojej ofercie mamy tylko Kyryliwkę i Berdiańsk. Wypoczynek na Krymie? Proszę bardzo, jeździmy do Jałty każdego dnia, ale oferujemy jedynie usługi transportowe. Pasażerowie muszą samodzielnie o siebie zadbać — na przykład poszukać hotelu. Wyjazd z Dniepropietrowska o 21, przyjazd na miejsce około 8-9 rano, w zależności od tego, ile czasu zejdzie na przejściu granicznym" — poinformowała pracownica biura turystycznego, dodając, że przejazd kosztuje około 500 hrywien w jedną stronę.Jednak biorąc pod uwagę cały rok, minister ds. kurortów i turystyki Siergiej Strielbickij podał gazecie „Wzgliad" całkiem inne liczby.
„W tym roku ogólnie ukraińscy turyści stanowili około 10%. Wszystkich było 4,6 mln, więc 400-450 tysięcy stanowili Ukraińcy. Myślę, że podobna grupa przyjedzie i w tym roku. Możliwe, że będzie ich więcej. Potok turystów z Ukrainy aktualnie jest mniej więcej taki sam, jak rok temu, a nawet trochę większy. Te 10% to określona kategoria ludzi, większość z nich ma na Krymie albo nieruchomości, albo rodzinę, albo jeżdżą na wypoczynek tutaj od lat i nie chcą nic zmieniać. Inni boją się tu przyjeżdżać, m.in. dlatego, że na granicy trzeba przejść przez niezbyt przyjemne procedury" — wyjaśnił Strielbickij.
Spadek poziomu życia na Ukrainie, według ministra, nie wpłynie na omawianą kategorię turystów.„Ci, którzy mają tu nieruchomości albo rodzinę, nie muszą płacić za utrzymanie. Reszta — to ludzie, którzy mają wystarczająco wysokie zarobki, aby było ich stać na przyjazd". Minister dodał też, że nie obserwuje polityki cenowej w ukraińskich kurortach typu Odessy. „Mamy aktualnie do czynienia z napływem turystów z Rosji kontynentalnej, więc obserwujemy naszych konkurentów z rosyjskich terenów czarnomorskich" — podsumował.
Liczba turystów wypoczywających na Krymie (dane z marca) zwiększyła się, przewyższając poziom z ubiegłego roku, niezależnie od spadku napływu gości w styczniu — informował dwa miesiące temu Strielbickij. „Do tej pory na Krymie wypoczęło już 177 tys. ludzi, to o 1,6% więcej w porównaniu z ubiegłym rokiem. To szczególnie ważne dlatego, że w styczniu, w związku z niejasnością sytuacji energetycznej Krymu, liczba turystów spadła" — zacytowała RIA Novosti ministra. Przypomnijmy, że w nocy z 21 na 22 października linie energetyczne prowadzące z Ukrainy na Krym zostały wysadzone. Krym pozostał bez prądu. Później częściowo odbudowano konstrukcję, w republice wprowadzono stan wyjątkowy. Na początku grudnia poprowadzono most energetyczny z kontynentalnej Rosji na Krym, w rezultacie czego energosystem półwyspu został połączony z ogólnorosyjskim. 11 maja prezydent Rosji Władimir Putin wziął udział w ceremonii uruchomienia już czwartej linii mostu energetycznego na Krym. Podziękował on Krymczanom za cierpliwość i wyraził pewność, że Rosja pokona nie tylko energetyczne, ale i każde inne trudności, „jeśli komuś zachce się sprawdzić zasadność tych słów".W Jałcie pojawił się pomnik poświęcony blokadzie energetycznej Krymu — poinformowała niedawno głowa miasta Andriej Rostenko.
Klikając przycisk "Post", jasno wyrażają Państwo zgodę na przetwarzanie danych na swoim koncie w Facebooku w celu komentowania wiadomości na naszej stronie internetowej za pomocą tego konta. Szczegółowy opis procesu przetwarzania danych można znaleźć w Polityce prywatności.
Zgodę można wycofać, usuwając wszystkie pozostawione komentarze.
Wszystkie komentarze
Pokaż nowe komentarze (0)
w odpowiedzi na (Pokaż komentarzUkryj komentarz)