Z Calais ludzie przeniesieni zostaną do legalnych ośrodków, ale najpierw mieszkańców Dżungli należy sprawdzić, gdyż dotychczas nie udawało się nawet ich policzyć, chociaż jest sprawą oczywistą, że są to tysiące ludzi. Obrońcy praw człowieka twierdzili latem, że jest ich około siedem tysięcy. Było to już po oczyszczeniu z namiotów południowej części obozu.
Dosłownie w odległości pięciuset metrów od Dżungli, w budynku starego magazynu, policja zorganizowała tymczasowy punkt zbiórki. Tu ludzie są jeszcze raz sprawdzani, wpisywani na listę i umieszczani w autokarach. Jest to chyba najprostsza część wysiedlenia. Na razie nie jest jasne, co stanie się z tymi, którzy nie chcą opuszczać obozu.Robienie zdjęć na terenie Dżungli zawsze było zajęciem ryzykownym, jednakże w nocy z niedzieli na poniedziałek, przed wysiedleniem, było tam szczególnie niebezpieczne. Agresywna młodzież napadła na grupę niemieckiego kanału telewizyjnego. Młodzi ludzie, którzy zebrali się przy granicy obozu, obrzucili kamieniami policję, wykrzykiwali islamistyczne hasła. Nieco później pomiędzy migrantami z różnych grup etnicznych wywiązała się bójka. Rano policja nie pozwalała dziennikarzom na zbliżanie się do obozu, aby umożliwić migrantom zapakowanie rzeczy i dojście do autokarów.
Dzieci i niepełnoletnią młodzież zawczasu zaczęto wywozić do Wielkiej Brytanii. Jednakże ten proces został wstrzymany, gdy okazało się, że w składzie pierwszej grupy przybyszy znaleźli się dorośli mężczyźni.Dołączenie nieletnich migrantów do ich rodzin w Anglii jest jednym z najtrudniejszych problemów.
Dżawad z Afganistanu, który ma w Zjednoczonym Królestwie dwie siostry, w wywiadzie dla radia Sputnik mówi z irytacją, że jego nadzieje na wyjazd do Wielkiej Brytanii przepadły i teraz chce on pozostać we Francji. Jest zrozpaczony faktem, że jego dom w Dżungli zostanie zlikwidowany, a o zaistniałą sytuację oskarża brytyjskich konserwatystów Davida Camerona i Theresę May.
Przy tym należy podkreślić, że większość wolontariuszów w obozie stanowią właśnie Brytyjczycy. Jeden z nich, młody Brytyjczyk pracujący dla organizacji Care for Calais, nie jest przekonany, że przeniesienie nielegalnych migrantów do innych ośrodków jest dobrym pomysłem.Obawia się on najbardziej, że przybycie migrantów zostanie nieprzychylnie odebrane przez miejscowych. Były już bowiem przypadki podpalania ośrodków dla migrantów, niektóre jednostki administracyjne inicjowały referenda odnośnie kwestii przyjmowania migrantów.
Sudańczyk Hasan, odwrotnie, optymistycznie czeka na to, co przyniesie jutro, i cieszy się z likwidacji obozu i perspektywy przesiedlenia.„Widzieliśmy przecież sytuację dookoła — tu nie ma życia" — mówi. Chce on pozostać we Francji i zorganizować swoje życie w tym kraju. Jednakże podkreśla on taki oto szczegół: cała pomoc, z jaką spotkał się w obozie, pochodziła od organizacji prywatnych. Jak dotychczas nie mógł on skontaktować się w tej sprawie z żadnym przedstawicielem państwa.
Szacuje się, że nielegalny obóz migrantów w Calais zostanie zlikwidowany w ciągu tygodnia.
Wszystkie komentarze
Pokaż nowe komentarze (0)
w odpowiedzi na (Pokaż komentarzUkryj komentarz)