Oleg już cztery i pół miesiąca podróżuje po Meksyku, wydając na to około 75 dolarów miesięcznie.
Jak się okazało, ceny jedzenia w Meksyku są takie same jak na Białorusi, ojczyźnie Olega. W Meksyku bardzo rozwinięty jest tzw. „street food” – można się najeść już za 2 dolary. Informacje o jakości takich potraw rozchodzą się pocztą pantoflową. Nikt nie będzie przecież kupować jedzenia u nieuczciwego handlarza. Dzięki temu Oleg tylko jeden raz trafił na niezjadliwe jedzenie.

A już np. z kradzieżami nie miał do czynienia w ogóle. Chociaż przestępczość w kraju jest rzeczywiście duża, to z reguły nie dotyczy ona cudzoziemców – mówi. Wszystkie zabójstwa to porachunki karteli narkotykowych.
Podróżnik poleca również korzystanie z autostopu, który w Meksyku, jak i w całej Ameryce Łacińskiej, jest na wysokim poziomie.
— Kierowca chciał wziąć pieniądze za swoją usługę tylko jeden raz: dowiózł nas na miejsce i zażądał sto peso. Odpowiedzieliśmy: „Proszę pana, trzeba było nas uprzedzić, nie mamy pieniędzy”. Wtedy odwiózł nas z powrotem na miejsce, skąd nas zabrał – opowiedział Oleg.
Podróżnik często szukał miejsca do spania na couchsurfing.org (strona internetowa, na której można zaoferować darmowe zakwaterowanie podróżnikom lub znaleźć użytkowników oferujących nocleg we własnym domu - red.).
Znalezienie noclegu ułatwiało także posiadanie namiotu.
Podróżnik prosił, by pozwolono mu rozbić namiot obok budynku administracji albo posterunku policji i w żadnym meksykańskim mieście mu nie odmówiono. Mało tego, zapraszano do środka i częstowano kawą.
Natomiast wszystkie cztery próby przenocowania przy kościele spaliły na panewce, chociaż na świątyniach wisiały plakaty o Roku Miłosierdzia…
Podróżując po Meksyku, ważne jest to, aby chociaż troszkę mówić po hiszpańsku. Meksykanom jest bardzo miło, kiedy słyszą, że są na tym świecie podróżnicy, którzy znają ich język. Od razu gotowi są we wszystkim pomóc, zapraszają w gości.
— W ciągu czterech i pół miesiąca spędzonych w Meksyku około dziesięć razy kierowcy, którzy nas podwozili, proponowali nocleg i kolację. Z jednym kierowcą tira przejechaliśmy 1100 kilometrów, a kiedy chcieliśmy wysiąść, zaprosił nas do domu, żebyśmy poznali jego rodzinę. W rezultacie mieszkaliśmy u niego osiem dni – opowiedział zawodowy podróżnik.
Klikając przycisk "Post", jasno wyrażają Państwo zgodę na przetwarzanie danych na swoim koncie w Facebooku w celu komentowania wiadomości na naszej stronie internetowej za pomocą tego konta. Szczegółowy opis procesu przetwarzania danych można znaleźć w Polityce prywatności.
Zgodę można wycofać, usuwając wszystkie pozostawione komentarze.
Wszystkie komentarze
Pokaż nowe komentarze (0)
w odpowiedzi na (Pokaż komentarzUkryj komentarz)