„Czescy żołnierze odbędą ćwiczenia wojskowe na Litwie. Powodem jest strach przed Rosją", „Czeska armia wysyła na Litwę 110 wojskowych do obrony przed Rosją".
Przy refrenie takich nagłówków w czeskich mediach w ubiegłą niedzielę jednostki zmechanizowane z Bučovic (112 wojskowych i 37 jednostek sprzętu) udały się na Litwę na wspólne ćwiczenia wojskowe „Training Bridge 2017”. Czesi, a następnie Słowacy, Polacy, Węgrzy, przećwiczą przerzut ludzi i sprzętu wojskowego do krajów bałtyckich, a także współdziałanie z miejscowym wojskiem, aby odeprzeć potencjalną agresję Rosji. Ale czy to niebezpieczeństwo istnieje w rzeczywistości, czy żyje tylko w pobudzonej wyobraźni zachodnich ekspertów i polityków?
— Mogę powtórzyć prezydenta Putina: powoływanie się na zagrożenia ze strony Rosji w stosunku do krajów bałtyckich to kompletna bzdura. Mamy iść na wojnę z NATO, czy jak?— tak zareagował na czeskie publikacje komentator wojskowy, pułkownik Wiktor Litowkin.— Dla czeskiej armii, członka Sojuszu Północnoatlantyckiego, udział we wspólnych ćwiczeniach z siłami NATO, jako części przygotowania bojowego, jest naturalny. Zwłaszcza, że na Litwie jest dobry poligon, pozostały jeszcze z czasów pobytu tam radzieckiej Dywizji Powietrznodesantowej. Jak wiadomo na podstawie decyzji warszawskiego szczytu NATO wzmacnia swoją wschodnią flankę. Dlatego też kraje „Grupy Wyszehradzkiej” ćwiczą razem z krajami bałtyckimi ochronę granic. Jest to normalne.
Ale nie jest normalnie, aby USA wysadzały w Niemczech w celu dalszego przerzutu do Polski całą brygadę (setki) ciężkich czołgów, samobieżne haubice i inne pojazdy wojskowe, 3 500 żołnierzy, to jest bezprecedensową pod względem liczebności od zakończenua zimnej wojny pancerną brygadę. A dodajcie do tego cztery międzynarodowe bataliony o łącznej liczebności 4000 ludzi, które będą tu stacjonować.
Nie można powiedzieć, że tworzy to korzystny klimat do wznowienia współpracy między Rosją a NATO. Chociaż w ten czy inny sposób, a dogadać się z sojuszem będzie trzeba, nadejdzie czas, aby odnowić dialog w ramach Rady Rosja-NATO. Nie ma alternatywy. Ale jest nadzieja w nowym gospodarzu Białego Domu Donaldze Trumpie. Sądząc po wypowiedziach zarówno kierownictwa NATO, jak i Ministerstwa Obrony Rosji, w stosunkach z Zachodem może nastąpić realne ocieplenie.
— Czeskie media najwyraźniej nie chwytają tych sygnałów i nadal powtarzają (w związku z ćwiczeniami na Litwie) o potencjalnym zagrożeniu rosyjskiej agresji…
- Armia musi mieć jakiegoś przeciwnika, w przeciwnym raziem z kim ona ma walczyć? Jeśli oni pod przeciwnikiem mają na myśli Rosję, to jest ich prawo. Zwykle na takich ćwiczeniach wojskowych potencjalny wróg i potencjalna broniąca się strona zawsze są warunkowe, wymyślone.— Ale Rosja również rozszerza swoją obecność w tym regionie. Jakie są tu umowności?
— My nie zwiększamy obecności w tym regionie, a reorganizujemy nasze brygady w dywizje, lecz bez zmiany liczebności, składu osobowego. Tak, rozmieszczamy w obwodzie kaliningradzkim nasze najbardziej zaawansowane systemy, takie jak na przykład systemy rakiet przeciwlotniczych S-400. Są one w stanie kontrolować obszar powietrzny o promieniu 400 kilometrów. Rozmieszczamy przeciwokrętowy system „Bastion”, który może strzelać na odległość do 600 kilometrów. Na razie tymczasowo, a w przyszłości może i na stałe będzie stacjonować operacyjno-taktyczny system „Iskander”, który jest w stanie powstrzymać i zneutralizować amerykański system obrony przeciwrakietowej na terytorium Polski. Wyrzutnie rakietowe amerykańskiego nuklearnego parasola oprócz antyrakiet mogą być wyposażone także w pociski manewrujące „Tomahawk” o zasięgu do 2,5 tysiąca kilometrów. Rosja nie może siąść z założonymi rękoma i bezczynnie patrzeć, jak u jej granic gromadzone są takie siły!
— W przypadku hipotetycznego konfliktu w krajach bałtyckich, czy Moskwa ma możliwość oparcia się „siłom powstrzymywania” NATO, tym właśnie Czechom?
- Czesi nie wchodzą na razie do międzynarodowych batalionów, które będą obecne w krajach bałtyckich oraz w Polsce na zasadzie rotacyjnej. Nawiasem mówiąc, myślę, że jest to rozsądna decyzja czeskiego przywództwa. Co zaś do poważnego konfliktu między Rosją a NATO, to taką możliwość ja w zasadzie wykluczam. Byłaby to prowokacja wojny nuklearnej. Tak, opierając się na rosyjskiej doktrynie wojskowej, możemy zastosować tę broń w przypadku, jeśli napadnie na nas państwo lub koalicja państw posiadająca broń atomową. Ale kto teraz zechce zamienić kontynent w radioaktywny popiół? Takich szaleńców, jak sądzę, nie ma nigdzie — ani w Rosji, ani w Europie, ani w Stanach Zjednoczonych.— Wychodzi więc na to, że prowadząc ćwiczenia w krajach bałtyckich, ściągając tutaj sprzęt wojskowy, NATO chce tylko nastraszyć Rosję?
— Dzisiaj jest niemożliwe, aby nastraszyć, nagiąć Federację Rosyjskę. NATO po prostu stara się po raz kolejny udowodnić Europejczykom, że jego istnenie jest niezbędne, w co wielu w UE już zaczyna poważne wątpić.
Klikając przycisk "Post", jasno wyrażają Państwo zgodę na przetwarzanie danych na swoim koncie w Facebooku w celu komentowania wiadomości na naszej stronie internetowej za pomocą tego konta. Szczegółowy opis procesu przetwarzania danych można znaleźć w Polityce prywatności.
Zgodę można wycofać, usuwając wszystkie pozostawione komentarze.
Wszystkie komentarze
Pokaż nowe komentarze (0)
w odpowiedzi na (Pokaż komentarzUkryj komentarz)