Katastrofa samolotu Tu-154M pod Smoleńskiem w dalszym ciągu jest jednym z najważniejszych tematów wewnątrzpolitycznych w Polsce. Gazeta „Izwiestija" na podstawie tajnych dokumentów, które nigdy dotąd nie zostały opublikowane, spróbowała się rozeznać, co tak naprawdę dzieje się wokół katastrofy z 2010 roku.
Od tamtych tragicznych wydarzeń minęło już siedem lat, jednak polski rząd kontynuuje śledztwo, które ma na celu uczynić głównym winowajcą wydarzeń Donalda Tuska, jednocześnie po raz kolejny przedstawiając Rosję w roli głównego „zbrodniarza" w całej tej historii. O „konszachtach" Tuska z Moskwą w Polsce powiedziano już bardzo dużo. „Teorie spiskowe" szczególnie upodobała sobie komisja rządowa, która ma za zadanie „ponowne zbadanie" katastrofy.Jednym z chyba najbardziej „szokujących" wniosków, do których doszła ta komisja, jest wersja, że najbardziej prawdopodobną przyczyną katastrofy tupolewa była podrzucona na pokład „bomba termobaryczna".
Polskie władze i media akcentują również temat nierzetelnej pracy rosyjskich ekspertów sądowych podczas identyfikacji i przekazania szczątków zmarłych.Ministerstwo Spraw Zagranicznych Rosji poinformowało „Izwiestija", że oskarżenia polskiej strony, która jako główną wersję katastrofy rozpatruje „teorię spiskową", są po prostu absurdalne:
— Wszystkie podobne insynuacje nie są poparte jakimikolwiek dowodami, a Warszawa ignoruje lub ukrywa fakty, które świadczą o czymś przeciwnym.
Nie znajdując przez siedem lat dowodów na to, że to Rosja odpowiada za katastrofę, Polska zamiast faktów zaczęła żonglować domysłami. Od niedawna Warszawa zaczęła obwiniać rosyjskich ekspertów o to, że celowo czy też przez niedbalstwo źle wykonali swoją pracę — przy przekazywaniu ciał panował chaos, niektóre z nich zostały błędnie zidentyfikowane, medyków oskarżono również o zbeszczeszczenie szczątków. Chcąc to udowodnić, nie zważając na protesty wielu rodzin ofiar, rozpoczęto zakrojone na szeroką skalę ekshumacje.
Ambasador Rosji w Polsce Siergiej Andriejew powiedział „Izwiestijom", że oskarżenia o zbeszczeszczenie fragmentów ciał są „absolutnie niedopuszczalne".
— Chodzi o to, że ciała były składane w trumnach bez ablucji i przygotowań do pogrzebu, ponieważ to właśnie Polska planowała „przeprowadzenie dalszych ekspertyz". Rosyjscy eksperci pracowali w warunkach bardzo ograniczonego czasu i zrobili wszystko, co było możliwe w tej sytuacji.
Oprócz tego, według ambasadora, ofiary identyfikowali bezpośrednio polscy przedstawiciele i krewni zmarłych, a niektórych szczątków nie dało się zidentyfikować bez analizy genetycznej, na którą wtedy nie było czasu.
— Dlatego ciała tych, których nie udało sie zidentyfikować, zostały ponumerowane i przekazane Warszawie. Na kolejne pytania powinna już odpowiedzieć strona polska.
Jak poinformowały źródła, które były związane ze śledztwem w 2010 roku, wysuwanie podobnych oskarżeń było możliwe jeszcze dzięki temu, że w momencie przekazania nie były zidentyfikowane jeszcze dwa ciała. Problem polega tylko na tym, że strona polska wiedziała o tym jeszcze wtedy i „tak czy inaczej zażądała wydania wszystkich ciał".
W posiadaniu gazety „Izwiestija” znalazł się protokół, podpisany przez ówczesną minister zdrowia i rozwoju społecznego Rosji Tatianę Golikową i wiceministra spraw zagranicznych Rosji Władimira Titowa oraz ówczesnego wiceministra spraw wewnętrznych Polski Piotra Stachańczyka i wiceministra spraw zagranicznych Jacka Najdera. Wystarczy uważnie zapoznać się z tym krótkim dokumentem i od razu staje się jasne, jak absurdalne są polskie oskarżenia.Mówi się w nim, że „w trakcie prowadzenia czynności procesowych w zakresie identyfikacji zwłok Strona Polska nie zgłaszała pretensji i uwag wobec Strony Rosyjskiej dotyczących przeprowadzonych czynności i ich rezultatów”.
W taki sposób protokół rzuca światło na bardzo ważną rzecz w całej tej historii. Kiedy wydarzyła się tragedia pod Smoleńskiem i zostały przeprowadzone niezbędne działania, a ciała przekazano Polsce, wtedy nie miała ona pretensji i pytań do Rosji. Jednak po kilku latach nieoczekiwanie się one pojawiły. Najwyraźniej w toku dalszych ekshumacji Polacy jeszcze przez kilka ładnych lat będą raz po raz odkopywać „dowody winy rosyjskich medyków”.

— W wyniku przeprowadzonych eksperymentów możemy powiedzieć, że najbardziej prawdopodobną przyczyną eksplozji był ładunek termobaryczny inicjujący silną falę uderzeniową. Fala ta niszczyła napotkane przeszkody, rozrywała kadłub samolotu, wyrzucała na zewnątrz fotele i ciała ofiar oraz zrywała z nich ubrania,
— twierdzi podkomisja. Innymi słowy, zdaniem komisji, przyczyną tragedii nie było zderzenie samolotu z naziemnymi obiektami (drzewem) spowodowane błędem załogi, ale celowa eksplozja samolotu w powietrzu. Czyli zamach?
Rosyjskie źródła dyplomatyczne poinformowały „Izwestija”, że polska strona czyni nawet aluzje, że materiał wybuchowy mógł zostać podrzucony do samolotu podczas kapitalnego remontu w rosyjskiej fabryce lotnicznej „Awiakor” w 2009 roku.
„Izwestijam” udało się otrzymać nigdzie wcześniej nie publikowany dokument, akt przyjęcia-oddania Tu-154, gdzie jest jeden drobny, ale ważny szczegół: podpis i pieczęć polskiej strony przyjmującej. Zatem, zgodnie z dokumentem, polska firma była zadowolona z jakości obsługi przez kompanię „Awiakor” i przyjęła samolot bez reklamacji, po przetestowaniu i przeglądzie. Z tego powodu takie oskarżenia są gołosłowne i niesłuszne. Wychodzi na to, że dalsze pytania trzeba adresować do strony polskiej.

— Stany Zjednoczone zrobiły wszystko, co mogły, aby udzielić pomocy w sprawie wyjaśniania katastrofy smoleńskiej i przekazać te — dość ograniczone — informacje, którymi dysponowaliśmy. Nie widzimy nic więcej, co moglibyśmy zrobić,
— powiedział ambasador USA w Polsce Paul W. Jones.
W MSZ Federacji Rosyjskiej zauważono, że nowe wersje przyczyn wypadku polskiego samolotu były aktywnie forsowane po dojściu do władzy w Polsce jesienią 2015 roku partii Prawo i Sprawiedliwość. Za podstawę została wzięta „teoria spiskowa”: na wysokim szczeblu czyniono oświadczenia o mającym rzekomo miejsce zamachu, w którym udział mogła mieć poprzednia polska władza, będąca „w zmowie” z rosyjskimi służbami specjalnymi. W ten sposób władza „rozlicza się” z politycznymi poprzednikami, kompromitując ich, aby ułatwić sobie kolejne wybory. Stąd nagromadzenie najbardziej niewiarygodnych teorii, sprzecznych z ustalonymi faktami i zdrowym rozsądkiem.

— Rzeczywiste śledztwo nie jest prowadzone, a wiele robi się na poziomie propagandowym. To będzie trwać tak długo, jak długo będzie ważne dla polskiej wewnętrznej walki politycznej. Kiedy Tusk powróci do polskiej polityki, zobaczymy kolejną eskalację tego wiecznego „serialu” na grobach – uważa docent wydziału historycznego Moskiewskiego Uniwersytetu Państwowego im. Łomonosowa (MGU) Jurij Borisenok.
Oczywiste jest, że polskie siły polityczne na razie nie są gotowe do postawienia kropki w tragicznych wydarzeniach z kwietnia 2010 roku, a można sądzić, że najważniejszy cel Warszawy i nowej polskiej komisji to nie prowadzenie jakichś działań śledczych, ale „utrzymanie ognia” w antyrosyjskich nastrojach i rozpalenie wewnętrznej walki politycznej ze swoimi konkurentami, konkludują Izwiestija.
Już jutro na Sputniku wywiad z przewodniczącym komisji technicznej MAK ds. śledztwa smoleńskiego Aleksiejem Morozowem na temat nowych faktów w tej sprawie.
Klikając przycisk "Post", jasno wyrażają Państwo zgodę na przetwarzanie danych na swoim koncie w Facebooku w celu komentowania wiadomości na naszej stronie internetowej za pomocą tego konta. Szczegółowy opis procesu przetwarzania danych można znaleźć w Polityce prywatności.
Zgodę można wycofać, usuwając wszystkie pozostawione komentarze.
Wszystkie komentarze
Pokaż nowe komentarze (0)
w odpowiedzi na (Pokaż komentarzUkryj komentarz)