Na fakt, że na mapie Krym nie jest ukraiński, zwrócił uwagę deputowany do Rady Najwyższej, szef delegacji w Zgromadzeniu Parlamentarnym Rady Europy Władimir Arjew. Przy tym uznał on błędnie, że Freedom House uważa półwysep za część Rosji.
Jedna z najbardziej znanych organizacji, występujących w obronie praw człowieka — Freedom House — na mapie przyczepiła Krym do Rosji. Szczególnie cynicznie w tej sytuacji wygląda tytuł raportu: "Podwójne zagrożenia dla globalnej demokracji — napisał on na swej stronie na Facebooku.
Inny incydent z mapą Ukrainy miał miejsce w ukraińskim mieście Browary. Przed Dniem Niepodległości Ukrainy w Browarach zainstalowano scenę z mapą kraju bez Krymu i niekontrolowanych przez Kijów rejonów Donbasu. Funkcjonariusze sił ochrony porządku publicznego mapę zabrali. Później ogłoszono, że ze względu na ten incydent odchodzi ze stanowiska szefowa wydziału kultury rady miejskiej Browarów Inna Sawczenko. W związku z faktem zainstalowania „okrojonej" mapy wszczęto sprawę karną zl artykułu o „podważeniu integralności terytorialnej i nietykalności Ukrainy". Dyrektor Instytutu Planowania Strategicznego, doktor habilitowany politologii profesor Aleksander Gusiew, komentując w audycji radia Sputnik reakcję strony ukraińskiej na "incydenty z mapą", wyraził opinię, że taka reakcja nie jest niczym zaskakującym:— Aktualne władze ukraińskie traktują Rosję jako „kraj agresora", dlatego wszelkie oświadczenia, składane w tym także w ramach Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy czy też ONZ, przyjmują wrogo, gdyż zdają sobie sprawę z tego, że „statek już odpłynął". Wszystkie ich poczynania przypominają kamień rzucony w odpływający statek. Pod tym względem oświadczenia składane przez cały szereg innych, nie mniej popularnych, niż Freedom House, organizacji, wykazują, że uważają one Krym za terytorium rosyjskie. Wobec tego nie ma w tym żadnego powodu do zdziwienia. Nie ma też, co się dziwić z powodu postępowania władz ukraińskich. Przecież postawę Ukrainy wobec Rosji da się scharakteryzować za pomocą jednego tylko słowa: "marazm" — powiedział Aleksander Gusiew w audycji radia Sputnik.
Jego zdaniem, na Zachodzie w zasadzie ludzie nie bardzo zdają sobie sprawę z tego, gdzie właściwie znajduje się Ukraina:— W ogólnym zarysie na Zachodzie ludzie nie bardzo zdają sobie sprawę z tego, gdzie właściwie znajduje się Rosja, gdzie znajduje się Ukraina. Nie przypadkowo bowiem całkiem niedawno pewien nader poważny periodyk zachodni napisał zamiast Kijowa — Ułan Bator. Czyli dla nich faktycznie nie ma żadnej różnicy między Mongolią czy Ukrainą. Najważniejsze jest bowiem szerzenie chaosu. Nie ma więc nawet mowy o zwykłych Amerykanach, dla których jest absolutnie obojętne, czym jest Ukraina i jakie są jej relacje z Rosją. Wielu Amerykanów w ogóle uważa, że Ukraina to Rosja, nie zaś żadne samodzielne państwo — stwierdził Aleksander Gusiew.
Klikając przycisk "Post", jasno wyrażają Państwo zgodę na przetwarzanie danych na swoim koncie w Facebooku w celu komentowania wiadomości na naszej stronie internetowej za pomocą tego konta. Szczegółowy opis procesu przetwarzania danych można znaleźć w Polityce prywatności.
Zgodę można wycofać, usuwając wszystkie pozostawione komentarze.
Wszystkie komentarze
Pokaż nowe komentarze (0)
w odpowiedzi na (Pokaż komentarzUkryj komentarz)