Dla wielu ludzi nie ma nic straszniejszego, niż zostać pogrzebanym żywcem. U większości z nas na samą tylko myśl o tym po plecach przebiegają ciarki. Do 1934 roku produkowano nawet specjalne, „bezpieczne" trumny, które pozwalały człowiekowi dać sygnał światu zewnętrznemu lub samemu wydostać się na zewnątrz.
Pochówku za życia bali się Nikołaj Gogol i Marina Cwietajewa, Arthur Schopenhauer oraz Wilkie Collins. Naukowcy nazywają ten strach tafofobią. Tymczasem główny bohater naszego artykułu z własnej woli raz za razem pozwala zakopać się żywcem!
John Edwards — to 61-letni Irlandczyk, pochodzący z Belfastu. Przez ponad 20 lat mężczyzna był alkoholikiem i narkomanem, włóczył się po świecie, niejednokrotnie próbował popełnić samobójstwo, leżał w szpitalach oraz klinikach psychiatrycznych.
Wszystko to jednak już od dawna należy do przeszłości i Edwards nie ma już żadnych nałogów.
#walkingfree Coffin Gravechat and Syringe Outreach Update https://t.co/RsObjpgYsM pic.twitter.com/cztVfulMhj
— John Edwards (@jewalkingfree) 6 lipca 2017
Ze śmiercią John już od dawna jest za pan brat. Kilka razy ledwo odratowano go po przedawkowaniu narkotyków, chorował na wirusowe zapalenie wątroby typu C, przeżył przeszczep wątroby i dwa razy pokonał raka.
Odrzucając stare życie, Irandczyk postanowił poświęcić pozostałe mu lata na pomoc alkoholikom, narkomanom i niedoszłym samobójcom oraz pokazywanie im na własnym przykładzie, że jeszcze nie wszystko stracone.
Już od 23 lat Edwards nie wraca do starych nawyków. Przez ten czas odnalazł prawdziwą wiarę, ożenił się, adoptował dziecko, a nawet został dziadkiem. Jednak Irlandczyk nie zapomniał, kim był wcześniej.
Obecnie John otwiera centra rehabilitacyjne dla osób, które chcą wyjść z uzależnienia. A od czasu do czasu rozmawia z ofiarami nałogu przez internet, znajdując się w tym czasie w najprawdziwszej… trumnie!
Irlandczyk jest grzebany za życia na trzy dni. W trumnie, w której leży znajduje się komputer z dostępem do internetu, nieduża lampa, toaleta chemiczna oraz grzałka, a woda, tlen i jedzenie jest dostarczane mężczyźnie poprzez dwie specjalne rury.
Leżąc pod warstwą ziemi John rozmawia z takimi samymi ludźmi, do jakich należał ponad 20 lat temu i próbuje pokazać im, że zawsze istnieje wyjście z sytuacji.
Jak mówi Edwards chce w ten sposób uświadomić alkoholikom i narkomanom, którzy nie mają już nadziei, że na grzebanie się za życia jest jeszcze za wcześnie. Oprócz tego John liczy na to, że tego typu akcje nagłośnią jego fundację, a im więcej ludzi zrozumie, jak ważna jest wszelka pomoc osobom, które stoczyły się na samo dno, tym lepiej!
Sam Irlandczyk przyznaje, że pierwszy raz bardzo bał się zostać pochowanym za życia, chociaż było to praktycznie „na niby". Tymczasem teraz za każdym razem z radością układa się w trumnie — przecież w taki sposób można pomóc wielu cierpiącym na depresję osobom!
Mogło by się wydawać, że spędzenie trzech dób w trumnie pod ziemią to nic wielkiego. Jednak mało kto zgodziłby się z własnej woli zamknąć w drewnianej skrzyni i słuchać, jak grudy ziemi spadają na trumnę. Aby się na to zdecydować, trzeba być naprawdę odważnym!
Klikając przycisk "Post", jasno wyrażają Państwo zgodę na przetwarzanie danych na swoim koncie w Facebooku w celu komentowania wiadomości na naszej stronie internetowej za pomocą tego konta. Szczegółowy opis procesu przetwarzania danych można znaleźć w Polityce prywatności.
Zgodę można wycofać, usuwając wszystkie pozostawione komentarze.
Wszystkie komentarze
Pokaż nowe komentarze (0)
w odpowiedzi na (Pokaż komentarzUkryj komentarz)