Ale i to nie jest najgorsze: głównym zagrożeniem jest wykształcenie nowej generacji amerykańskiego społeczeństwa, a nawet liderów w prochińskim duchu. Republikański senator z Florydy Marco Rubio mówi bezpośrednio o tym, podkreślając spryt i dalekowzroczność chińskiego planu. Republikański kongresman Christopher Smith z New Jersey jest pewien, że Instytuty Konfucjusza „są gniazdem wpływów i gromadzenia informacji wywiadowczych. Oni śledzą chińskich studentów, a ci, którzy uczestniczą w ich klasach, są pojeni optymizmem w stosunku do obecnych Chin”. Rubio i Smith nawet podobno przygotowują dla Kongresu projekt ustawy przeciwko tym instytucjom.
Wygląda na to, że USA mają jakiś kompleks niższości. Czy naprawdę są tak niepewni siebie, swojej wyjątkowości i demokracji, potęgi i zachodnich wartości, że widzą już zagrożenie w instrumentach współpracy międzykulturowej? Z takim podejściem trzeba będzie nie tylko postawić mur na granicy z Meksykiem, ale także całkowicie odizolować się od świata zewnętrznego żelazną kurtyną i stalową kopułą. Chociaż być może porównują się do samych siebie i do uniwersytetów Sorosa — stąd też mania prześladowcza.A Chiny dla Stanów to trzy w jednym: ingerencja, komunizm i rywalizacja gospodarcza. Kompletny zbiór „czerwonych płacht” na byka i ulubionych stereotypów. Ale z Chinami wszystko jest znacznie bardziej skomplikowane niż w przypadku oskarżeń o ingerencję Rosji: są to i ogromne zasoby Pekinu, i bliskie więzi gospodarcze z USA, i chiński elektorat w Stanach Zjednoczonych. Nie można po prostu tak wziąć i wszystko zerwać. Donald Trump, oczywiście, wielokrotnie groził, że wypowie Chinom wojnę handlową, ale nie wyszedł poza słowa — przynajmniej jeszcze nie. Dlatego również kongresmeni będą musieli ugasić swój zapał i ograniczyć się do zaleceń, uważają eksperci.
Ogólnie rzecz biorąc w erze globalizacji trudno jest dostrzec, gdzie jest propaganda i pranie mózgu, a gdzie oświecenie i wzajemne przenikanie się kultur. Tak również jest w przypadku Instytutów Konfucjusza, którym, nawiasem mówiąc, nic jeszcze nie udowodniono, ale już przyklejono im etykietkę. Z drugiej strony, dlaczego jedni mogą promować swoje wartości i politykę — USA z ich organizacjami pozarządowymi, funduszami wsparcia liberałów na całym świecie, Sorosem, itd. — a inni nie mogą? Ale to pytanie jest oczywiście retoryczne: przecież Stany Zjednoczone głoszą i krzewią demokrację na całym świecie, mają „pełną dobra misję”. Nie to, co czerwoni chińscy komuniści i Kreml z jego długimi rękami.Poglądy autora mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.
Klikając przycisk "Post", jasno wyrażają Państwo zgodę na przetwarzanie danych na swoim koncie w Facebooku w celu komentowania wiadomości na naszej stronie internetowej za pomocą tego konta. Szczegółowy opis procesu przetwarzania danych można znaleźć w Polityce prywatności.
Zgodę można wycofać, usuwając wszystkie pozostawione komentarze.
Wszystkie komentarze
Pokaż nowe komentarze (0)
w odpowiedzi na (Pokaż komentarzUkryj komentarz)