Paryż wyraża w nim nadzieję na to, że Sojusz Północnoatlantycki utrzyma embargo na dostawy broni do Libii.
Rezygnacja z operacji ma też związek z incydentem, do jakiego doszło przy udziale francuskiego i tureckiego okrętów na Morzu Śródziemnym. W czerwcu turecka fregata z pomocą radaru namierzyła francuski okręt wojskowy, kiedy ten usiłował zbliżyć się do rorowca Cirkin przewożącego broń przeznaczoną dla sił Rządu Jedności Narodowej Libii. W incydent okazała się też zamieszana druga fregata marynarki wojennej Turcji. Prezydent Emmanuel Macron nazwał później incydent z udziałem okrętów dowodem na „śmierć mózgu NATO”. Zauważył też, że linia Turcji jest niezgodna z jej statusem państwa Sojuszu.
Na wypowiedź Macrona gwałtownie zareagowała Ankara, nazywając ją „zmętnieniem rozsądku”. Co więcej, MSZ Turcji oświadczyło, że Paryż ponosi bezpośrednią odpowiedzialność za chaos w Libii, gdyż latami wspierał nielegalne formacje Libijskiej Armii Narodowej feldmarszałka Chalify Haftara.W 2011 roku w Libii wybuchła wojna domowa, w czasie której obalono i zabito pułkownika Muammara Kaddafiego, który rządził krajem od 1969 roku. Po stronie jego przeciwników walczyły siły międzynarodowej koalicji, do której weszły Francja, USA, Wielka Brytania i inne kraje. W kraju panuje obecnie dwuwładza: na wschodzie, w mieście Tobruk zasiada parlament na czele z Haftarą, a na zachodzie, w Trypolisie władzę sprawuje Rząd Jedności Narodowej.
Klikając przycisk "Post", jasno wyrażają Państwo zgodę na przetwarzanie danych na swoim koncie w Facebooku w celu komentowania wiadomości na naszej stronie internetowej za pomocą tego konta. Szczegółowy opis procesu przetwarzania danych można znaleźć w Polityce prywatności.
Zgodę można wycofać, usuwając wszystkie pozostawione komentarze.
Wszystkie komentarze
Pokaż nowe komentarze (0)
w odpowiedzi na (Pokaż komentarzUkryj komentarz)