Ostatnie wyjście w morze
Na planowe ćwiczenia na Morzu Barentsa „Kursk” wypłynął 10 sierpnia. Głównym przeznaczeniem okrętu była walka z dużymi okrętami nawodnymi przeciwnika, przede wszystkim – lotniskowcami.
Dwa dni trwały ćwiczebne manewry.
Rankiem 12 sierpnia marynarze szykowali się do przeprowadzenia umownego ataku grupy lotniskowców z użyciem torped. W umówionym czasie obserwatorzy nie zarejestrowali jednak ataków torpedowych. W punkcie dowódczym floty nawodnej nie zarejestrowano wynurzenia łodzi podwodnej, nie odebrano też raportu z wykonania ćwiczenia taktyczno-bojowego. Łączność z okrętem uległa zerwaniu. O 11.30 norweskie stacje sejsmologiczne odnotowały wstrząs o magnitudzie 1,5, a po upływie kilku minut jeszcze jeden, potężniejszy – o magnitudzie 3,5.
Szanse na przeżycie praktycznie zerowe
Ministerstwo obrony Rosji nawiązało dialog z przedstawicielami NATO, prosząc o pomoc techniczną w ratowaniu załogi „Kurska”. Jako pierwsi na pokład krążownika krążownika przedostali się norwescy nurkowie, którzy w rejon katastrofy podpłynęli statkiem Seaway Eagle. 20 sierpnia Norwegowie zdołali dostać się do luku awaryjnego i specjalnymi narzędziami otworzyli właz.
Kamery wideo pokazały, że wszystkie komory zostały zatopione – nie było żadnych kieszeni powietrznych. I 21 sierpnia naczelnik sztabu Floty Północnej wiceadmirał Michaił Mocak potwierdził, że cała załoga zginęła.
Operacja wyciągnięcia ciał marynarzy rozpoczęła się 20 października 2000 roku.
Śledczy ustalili, że w momencie wybuchu ocaleli ludzie w szóstej, siódmej, ósmej i dziewiątej komorach. Wszyscy przeszli do dziewiątej komory i tam czekali na pomoc, przez kilka godzin wysyłając sygnały…
Udało się wyciągnąć i zidentyfikować szczątki 115 ze 118 członków załogi. Oględziny „Kurska” pokazały, że jego reaktor atomowy i mechanizmy pomocnicze nie uległy uszkodzeniu. Monitoring radiacyjny przeprowadzony przez norwesko-rosyjskich nurków to potwierdził.
Na niektóre pytania wciąż nie ma odpowiedzi
O awarii na okręcie podwodnym przyjaciele i krewni załogi dowiedzieli się z wiadomości radiowych. Cały kraj śledził przebieg operacji ratowniczej. Przez pierwsze dni po tragedii napływały sprzeczne informacje. Odpowiedzi na pytania o to, co się tego dnia wydarzyło i jaki był mechanizm tragedii, nie ma do dziś.
Według oficjalnych przyczyn tragedii doszło do zniszczenia wyrzutni torpedowej z torpedą, która uległa eksplozji, jednocześnie zaczęła napływać woda i wybuchł pożar na skutek rzuconej do komory mieszaniny tlenu i nafty. Pożar doprowadził do drugiego wybuchu. Jednak próby przeprowadzenia symulacji warunków, które doprowadziły do pierwszego wybuchu torpedy, nie zostały zwieńczone sukcesem – skoncentrowany nadtlenek nie chciał wejść w reakcję (przed wybuchem) z rdzawą i nie zapaliła smaru. Czemu więc doszło do wybuchu w wyrzutni torpedowej?Wiele omawianych do dziś nieoficjalnych wersji odnośnie „wydarzenia numer jeden” kręci się wokół zagranicznego okrętu podwodnego. Jak pisze Wzgliad, okręt rzeczywiście się tam znajdował. Informacja o tym, że w rejonie ćwiczeń znajdowały się amerykańskie okręty podwodne „Memphis” i „Toledo”, jest wysoce prawdopodobna. Wiadomo, że rejestrowane były „sygnały” hydrolokatora „Kurska”, co jest jawną oznaką tego, że załoga rosyjskiego okrętu usiłowała ujawnić krążącą całkiem blisko cichą i trudną do wykrycia łódź. Istnieją dwie wersje tego, jak zagraniczny okręt mógł doprowadzić do „wydarzenia numer jeden” – zderzenie i atak torpedowy…
Nikt nie dysponuje pełnią dowodów, dlatego po 20 latach specjaliści nie przestają badać szczegółów katastrofy, do której doszło na Morzu Barentsa.
Klikając przycisk "Post", jasno wyrażają Państwo zgodę na przetwarzanie danych na swoim koncie w Facebooku w celu komentowania wiadomości na naszej stronie internetowej za pomocą tego konta. Szczegółowy opis procesu przetwarzania danych można znaleźć w Polityce prywatności.
Zgodę można wycofać, usuwając wszystkie pozostawione komentarze.
Wszystkie komentarze
Pokaż nowe komentarze (0)
w odpowiedzi na (Pokaż komentarzUkryj komentarz)