„Nie mamy najemników. To nasze oficjalne oświadczenie. Od początku starć minęły ponad dwa tygodnie i żaden kraj nie przedstawił żadnych dowodów w tej sprawie. Oprócz tego nie jest to nam potrzebne. Nasza armia składa się z ponad 100 tys. żołnierzy. Wszystko, co robimy dziś na polu walki świadczy o tym, że nasza armia jest w stanie sama wyzwolić swoje ziemie” – powiedział prezydent Azerbejdżanu.
Z kolei prezydent Turcji Tayyip Erdogan 14 października ponownie zdementował informację ws. kierowania bojowników z Syryjskiej Republiki Arabskiej do Górskiego Karabachu. Według niego Syryjczycy „mają sprawy na własnych terytoriach” i nie pojadą do Karabachu.
Turcja nie bierze udziału wojskowego w karabachskim konflikcie
Prezydent Azerbejdżanu Ilham Alijew oświadczył, że Turcja bierze udział w rozwiązaniu konfliktu w Karabachu tylko w przestrzeni politycznej, według niego Ankara nie bierz w nim udziału militarnego.„Nie ma udziału wojskowego Turcji. Wykorzystujemy sprzęt wojskowy, wyprodukowany w Turcji, to prawda. Jednak wykorzystujemy również sprzęt wojskowy produkcji rosyjskiej, izraelskiej, innych państw. W odróżnieniu od Armenii, która otrzymuje go bezpłatnie, my kupujemy sprzęt wojskowy. Turcja w żaden sposób nie uczestniczy w tym procesie, za wyjątkiem przestrzeni politycznej. Nie ma tutaj tureckich wojsk” – powiedział Alijew w wywiadzie dla France 24.
Jak podkreślił na terytorium Azerbejdżanu znajdują się tureckie myśliwce F-16, ale zostały w kraju po wspólnych manewrach wojskowych.
Klikając przycisk "Post", jasno wyrażają Państwo zgodę na przetwarzanie danych na swoim koncie w Facebooku w celu komentowania wiadomości na naszej stronie internetowej za pomocą tego konta. Szczegółowy opis procesu przetwarzania danych można znaleźć w Polityce prywatności.
Zgodę można wycofać, usuwając wszystkie pozostawione komentarze.
Wszystkie komentarze
Pokaż nowe komentarze (0)
w odpowiedzi na (Pokaż komentarzUkryj komentarz)