Jednak pomimo licznych sygnałów, że szczepionka Pfizera ma skutki uboczne, amerykański preparat nie spotkał się z tak dużym zainteresowaniem mediów głównego nurtu.
Społeczność medyczna stoi w obliczu paradoksu. Z jednej strony Światowa Organizacja Zdrowia zwraca uwagę na nierówność w dystrybucji szczepionek na koronawirusa, podkreślając, że kraje o najniższych dochodach na świecie dostały tylko 25 dawek, w przeciwieństwie do 39 milionów wysłanych do 49 krajów o wyższych dochodach. Z drugiej strony sama WHO zatwierdziła tylko jedną szczepionkę na COVID-19, opracowaną przez Pfizer/BioNTech, ignorując wiele innych opracowanych w Chinach, Rosji, Wielkiej Brytanii i Indiach, ograniczając w ten sposób możliwość odniesienia sukcesu dla własnej inicjatywy COVAX - globalnego akceleratora szczepionek i banku do równomiernej dystrybucji produkowanych leków.
Globalna organizacja ds. zdrowia stwierdziła, że szczepionka firmy Pfizer przeszła walidację w trybie nadzwyczajnym ze względu na jej „bezpieczeństwo, skuteczność i jakość”. WHO nie była jedyną, która szybko uznała tę konkretną szczepionkę - UE, a konkretnie przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen, naciskała na jak najszybsze zatwierdzenie szczepionki na terytorium wspólnoty.
Stale pojawiające się raporty o możliwych skutkach ubocznych również nie mogły osłabić tempa rozprzestrzeniania się szczepionki Pfizer/BioNTech na całym świecie. Co najmniej 13 Izraelczyków doświadczyło przejściowego, łagodnego paraliżu twarzy wkrótce po pierwszym z dwóch szczepień Pfizera, co stawia pod znakiem zapytania możliwość uzyskania drugiej dawki. Norwegia wcześniej poinformowała, że 23 osoby zmarły jakiś czas po zastrzykach Pfizera, ale władze nie są jeszcze pewne, czy te dwie rzeczy są ze sobą powiązane. Mimo to kraj wydał ostrzeżenie, że szczepionka może mieć „poważne konsekwencje” dla starszych i słabych, podczas gdy WHO planuje zbadać przyczynę śmierci dwudziestu pacjentów.
Jednocześnie nie wszystkie szczepionki przeciwko koronawirusowi dostały tyle „luzu”, jak podobno zrobiono to w przypadku szczepionki Pfizera, która jest rozprowadzana w UE na zasadzie braku odpowiedzialności producenta za możliwe skutki uboczne. Według szefa Instytutu Epidemiologii im. Gamalei Aleksandra Gintsburga, który opracował pierwszą na świecie szczepionkę na koronawirusa, Sputnik V jest poddawany ekstremalnej kontroli ze strony europejskich władz.
Niestabilne RNA w szczepionce firmy Pfizer może być odpowiedzialne za domniemane skutki uboczne
Możliwą przyczyną rzekomych skutków ubocznych szczepionki Pfizera może być użycie przez nią modyfikowanego nukleozydami mRNA - technologii, która do tej pory była wykorzystywana tylko w szczepionkach dla zwierząt, a nigdy wcześniej dla ludzi. Teoretycznie zmodyfikowany RNA powinien zawierać część genomu COVID-19, aby wywołać odpowiedź immunologiczną organizmu, a tym samym uzyskać odporność na prawdziwą infekcję COVID-19.
Szef Instytutu im. Gamalei Aleksander Gintsburg zwrócił jednak uwagę, że w przeciwieństwie do DNA, RNA jest bardziej labilne – podatne na nagłe zmiany. Ten proces może się zdarzyć nawet w trakcie produkcji szczepionki, w wyniku czego kilka serii tej samej szczepionki Pfizera może różnić się od siebie, przy czym te „zepsute” mogą mieć nieoczekiwane skutki uboczne – podkreślił naukowiec. W Izraelu spotkano się z łagodnym paraliżem twarzy u osób, które zostały zaszczepione [preparatem Pfizera]. Jednak obecnie nie mamy pełnej wiedzy, jakie inne powikłania mogą wystąpić [pod wpływem tego leku]. Na przykład może to być paraliż mięśni przełyku lub porażenie nerwu sercowego” – podkreślił Gintsburg.
Szef instytutu im. Gamalei zasugerował, że szczepionka Pfizera może mieć negatywny wpływ na około 30% do 40% pacjentów, szczególnie seniorów i tych, którzy cierpią na alergie.
Rosyjska szczepionka na celowniku globalnej wojny informacyjnej
Niektóre z nich, a konkretnie pierwsza rosyjska szczepionka Sputnik V, spotkała się z medialną nagonką pod pretekstem braku szerszych badań i obszernej dokumentacji następnego dnia po jej autoryzacji w trybie nadzwyczajnym. Ponadto szczepionka spotkała się z innymi nieszczęściami: jej strona na Twitterze została tymczasowo ograniczona (choć pozostała widoczna) w związku z rzekomą „nietypową działalnością”, a jej zezwolenie na Węgrzech spotkało się z krytyką ze strony władz UE. Rosja była również wielokrotnie oskarżana o próby kradzieży danych innych krajów „na temat badań nad szczepionkami koronawirusowymi z wykorzystaniem «armii hakerów»”, którymi rzekomo dysponuje Kreml. Co dziwne, raporty te pojawiły się w momencie, gdy pierwsze szczepionki opracowane w kraju przeszły już pierwsze próby, które zakończyły się sukcesem, wykazując ponad 90% skuteczność. Nie wspominając o tym, że rosyjscy naukowcy podczas opracowywania szczepionek, współpracowali z zagranicznymi kolegami, w szczególności z firmą AstraZeneca. W tym samym czasie Pfizer, który już w przeszłości wylądował w gorącej wodzie z powodu swoich leków, raczej „nie cieszył się” taką analizą, chociaż może się to zmienić, ponieważ z dnia na dzień liczba dowodów sugerujących możliwe skutki uboczne szczepionki rośnie.
Klikając przycisk "Post", jasno wyrażają Państwo zgodę na przetwarzanie danych na swoim koncie w Facebooku w celu komentowania wiadomości na naszej stronie internetowej za pomocą tego konta. Szczegółowy opis procesu przetwarzania danych można znaleźć w Polityce prywatności.
Zgodę można wycofać, usuwając wszystkie pozostawione komentarze.
Wszystkie komentarze
Pokaż nowe komentarze (0)
w odpowiedzi na (Pokaż komentarzUkryj komentarz)