— Tylko raz w historii mieliśmy szansę na rozpoczęcie powszechnego rozbrojenia, przystąpienie do kompleksowej demilitaryzacji – pisze Reimann. Jednak NATO odrzuciło „pokojową” drogę, o czym świadczą cyfry — na kraje sojuszu przypada 60% globalnych wydatków na obronę.
Autor porusza też kwestię rozszerzenia Paktu Północnoatlantyckiego na Wschód. Jego zdaniem nie jest ono „w żaden sposób związane z obroną demokracji lub liberalnych wartości”, ale nosi agresywny charakter. Reimann przypomina o obietnicy złożonej przez byłego ministra spraw zagranicznych Niemiec Hansa-Dietricha Genschera i byłego sekretarza stanu USA Jamesa Bakera władzom radzieckim. Politycy zapewniali Gorbaczowa i Szewardnadze, że NATO „nie będzie się rozszerzać na Wschód”. Pod koniec lat 90. XX stało się jasne, że ustne umowy trzeba było zawierać w formie pisemnej. Reimann uważa, że NATO celowo szuka pretekstu do pogorszenia stosunków z Rosją. Współpraca wojskowa między sojuszem a Gruzją i Ukrainą oraz wciągnięcie w orbitę swoich wpływów krajów bałtyckich wywołuje naturalne obawy ze strony rosyjskich władz. Ponadto ekspansywna strategia sojuszu w żaden sposób nie jest związana z obroną „praw człowieka” lub „swobód obywatelskich”. Autor podkreśla, że w przypadku Bałkanów chodzi przede wszystkim o uprzywilejowaną pozycję sojuszu w regionie śródziemnomorskim.W podsumowaniu Reimann kolejny raz zwraca uwagę na „agresywną naturę” NATO. Tymczasem w akcie założycielskim — Traktacie Północnoatlantyckim z 1949 roku – kraje członkowskie zobowiązały się do umacniania pokoju i bezpieczeństwa.
Klikając przycisk "Post", jasno wyrażają Państwo zgodę na przetwarzanie danych na swoim koncie w Facebooku w celu komentowania wiadomości na naszej stronie internetowej za pomocą tego konta. Szczegółowy opis procesu przetwarzania danych można znaleźć w Polityce prywatności.
Zgodę można wycofać, usuwając wszystkie pozostawione komentarze.
Wszystkie komentarze
Pokaż nowe komentarze (0)
w odpowiedzi na (Pokaż komentarzUkryj komentarz)