Jednak nadal nikt nie wie, do czego w ostatecznym rozrachunku doprowadzi plebiscyt w sprawie Brexitu: czy umowa z Unią Europejską zostanie zatwierdzona, odbędzie się kolejne referendum, przedterminowe wybory, a może zostanie powołany do życia rząd jedności narodowej.
Jak pisze Mary Dejevsky, jest to bardzo niekomfortowa sytuacja w przypadku każdego kraju, zwłaszcza Wielkiej Brytanii, która kiedyś pozycjonowała siebie jako „wzór solidarności”. Podczas gdy jedni uważają Brexit za „ekscytujące doświadczenie, dające niepowtarzalne możliwości”, inni oceniają go jako igranie z ogniem. Jednak — według brytyjskiej dziennikarki — nie można odrzucać oczywistego — 29 marca 2019 roku będzie „punktem zwrotnym w historii narodowej”.
Autorka artykułu była świadkiem dwóch podobnych momentów przełomowych: rozpadu Związku Radzieckiego i wyborów prezydenckich w 2000 roku w Stanach Zjednoczonych. Jak pisze, mimo różnic, Brexit łączy z nimi kilka istotnych elementów. A mianowicie: podziały społeczne, gorączkowa atmosfera, poczucie niepewności, utrata kontroli nad sytuacją, gdy ważą się losy kraju.
Mary Dejevsky pisze, że mimo tego, iż Związek Radziecki był skazany na rozpad, czasami wydawało się, że możliwe są inne warianty rozwoju sytuacji i że przyszłość kraju wisi na włosku.To samo poczucie niepewności — zdaniem dziennikarki — ogarnęło Amerykanów po wyborach prezydenckich w 2000 roku. Wówczas na przestrzeni miesiąca od głosowania do decyzji Sądu Najwyższego USA o zaprzestaniu dalszego przeliczania głosów i uznaniu ostatnich wyników za ostateczne, „całe życie polityczne zostało zawieszone; panowała niepewność”.
Sąd do ostatniej minuty wahał się. Prezydentem Stanów Zjednoczonych, zamiast George'a W. Busha, mógł zostać Al Gore. Możemy tylko spekulować, jaka byłaby jego reakcja na wydarzenia 11 września 2001 roku, czy Barack Obama i Donald Trump zostaliby wybrani na prezydenta?
Jeśli chodzi o Wielką Brytanię, w kraju coraz częściej mówi się, że premier Theresa May straciła kontrolę nad rządem i parlamentem. Pozytywne jedynie — jej zdaniem — jest to, że parlament upomniał się o swoje prawa. Jednak polega to na przeciwstawieniu się woli narodu, która została wyrażona w referendum w 2016 roku.
Jednak do tej pory nie wiadomo, czy brytyjscy parlamentarzyści powinni podążać za tą wolą, a może mają podjąć decyzję kierując się własnym wyobrażeniem na temat interesów narodowych.
Jednocześnie kilku członków parlamentu zasugerowało możliwe wyjście z impasu w Izbie Gmin. Autorka artykułu przypomina o wykorzystaniu podobnego doświadczenia w Radzie Najwyższej ZSRR. Z jednej strony było to spowodowane chęcią wpłynięcia na wyniki głosowania, a z drugiej — pomagało w podejmowaniu decyzji politycznych i gospodarczych w czasie, gdy „władza ustawodawcza była rozdrobniona, ale proces zmian wciąż trwał”.Dejevsky twierdzi, że Wielka Brytania znalazła się w podobnej sytuacji. Nagle te zasady brytyjskiego systemu konstytucyjnego, które od dawna uważane były za niezmienne — począwszy od przekazania przez centralne organy władzy części swoich uprawnień lokalnym organom władzy, a kończąc na polityce partyjnej.
W takiej sytuacji raczej nikt nie zdecyduje się na stwierdzenie, że Wielka Brytania pozostanie tym samym krajem za 10, 20 czy 50 lat. Jednak niezależnie od wyniku głosowania w parlamencie, w długoterminowej perspektywie na kartę postawiono „sam charakter kraju”.
W Wielkiej Brytanii coraz więcej sklepów ściąga flagi Unii Europejskiej. Mary Dejevsky jest przekonana, że niezależnie od tego, jak zakończy się ten spór, Zjednoczone Królestwo zmieni się na zawsze.
Klikając przycisk "Post", jasno wyrażają Państwo zgodę na przetwarzanie danych na swoim koncie w Facebooku w celu komentowania wiadomości na naszej stronie internetowej za pomocą tego konta. Szczegółowy opis procesu przetwarzania danych można znaleźć w Polityce prywatności.
Zgodę można wycofać, usuwając wszystkie pozostawione komentarze.
Wszystkie komentarze
Pokaż nowe komentarze (0)
w odpowiedzi na (Pokaż komentarzUkryj komentarz)